W jedynce jego rola ogranicza się do leżenia w stanie agonalnym, chlapania krwią na prawo i lewo i błagania o serum...
Hahahahahahah rozbiłeś mnie ! To ten, którego ugryzł wężyk czy który bo tam dużo "naszych" dziurawych truposzy było a imion nie pamiętam bo w RE:DC dawno nie grałem
Zdecydowanie Jill Valentine. Dlaczego? - Pierwszy raz jak zagrałem w RE w wieku 10 lat(nie wiedziałem co robić, po prostu biegałem po korytarzach i strzelałem do tego co sie rusza, z resztą nvm, off top xD) od razu wolałem postać mającą 2 miejsca więcej i pistolet na wejściu. potem gdy zagrałem w to bedac starszym i rozumiejac gre, wygodniej grało mi się mając wytrych otwierający większość drzwi, szuflady, szafki bez ograniczonych kluczyków(nie dość że Redfield ma mniejszą kieszonkę to jeszcze nie ma wytrychu...żałosne >_< ) . Dodam jeszcze że lepiej mi sie gra gdy mam granatnik w kieszeni, o czym redfield moze pomarzyć )
Jednak też dodam że Chrisem się ciekawie gra, trudniejsze wyzwanie i całkiem inny bieg wydarzeń
Ja oddałem na Weskera, gdyż w tej części zrobiono z niego takiego "mysterious badass", co mi ogromnie pasi, gdyż Wesker najlepiej nadaje się do tej roli... Scena w laboratorium, w której postrzelił Rebecce, wykreowała go na typa bezwzględnego, zimnokrwistego, zawsze spokojnego... Ta karteczka przy pokoju pod schodami była najlepsza xD Nasz opiekuńczy dowódca, zostawia nam trochę amunicji, w razie spotkania hunterów, które notabene sam wypuścił...
Poza tym, zabija on Enrico i więzi jednego z głównych bohaterów, szantażuje Barry'ego, co podkreśla jego przebiegłość i zdolność planowania swych posunięć... Tylko z Tyrantem miał koniec żałosny, aczkolwiek szokujący, dodający dreszczyku emocji i nieco smaczku tej odsłonie...
Szkoda, że po przejściu gry odnosimy wrażenie, że to była postać na jedną grę, coś jak Siergei Wladimir... Dobrze, że autorzy diametralnie zwiększyli wkład Weskera do fabuły serii...
Jego powrót w RE:CV stał się kwintesencją cech Alberta... W pozostałych częściach Wesker bardziej przypomina gościa z Matrixa, niż obytego, przebiegłego i wyrafinowanego dowódcy S.T.A.R.S., co moim zdaniem zepsuło wizerunek tej postaci...
Ostatnio zmieniony ndz 22 sie, 2010 przez Paul, łącznie zmieniany 4 razy.
Mój głos wędruje na Jill, bo to rozgarnięta dziewczyna jest i w przeciwieństwie do Chrisa zagra na pianinie czy zrobi v-jointa jak trzeba. Podoba mi się również jej współpraca z Barrym. Razem tworzą świetny i przezabawny duet.
W tej części postaci były tak beznadziejne, że trudno uwierzyć że ktoś mógł je polubić.
Niech będzie Barry...on wydawał się najbardziej żywy, no i jego teksty są już legendarne.
W porównaniu z superbohaterami z nowych części RE może i wydają się beznadziejne, ale kiedyś było inaczej. W czasach pierwszego RE większość gier była niema, a tu taki szok, postacie mówią do tego innowacyjna grafika, świetne modele postaci i zwykli bohaterowie, osadzeni w horrorze, bez żadnych super mocy. Może to co niektórych dziwić, ale po premierze ta gra naprawdę straszyła i z tymi postaciami można się było zżyć. Gra była tak miodna, że nawet nie zwracało się specjalnie uwagi na słabsze strony jak voice acting.
I tak zaczeła się moja fascynacja Resident Evil, fajnie to ująłeś i zgadzam się w 100%. Nawet z sentymentu kupiłem wersję Deadly Silence na 3dsa, którą lubię nawet teraz sobie odpalić i powspominać
Jill, z bardzo prostych powodów. Bo to kobieta, bo daje radę, i od zawsze ją lubiłem Może to jej wybór na moją partnerkę na początku przygody sprawił, że czuję się bardziej komfortowo śmigając nią, niż grając Chrisem. Przez chwilę pomyślałem też o oddaniu głos na Weskera, bo to bardzo ciekawa postać, ale jednak moje zainteresowanie nim dopiero wskoczyło z inną częścią serii