Nemesis US pisze: Recoil, sam sobie odpowiedziales. Chyba że opinie wynosisz nie na podstawie grania tylko oglądania na YT jak większość madrali.
Ale ja grałem w demo (Beginning Hour) i wciąż uważam, że demo (demo, nie gra - bo tutaj ewidentnie widać, że to, co Capcom pokazuje to zaledwie wierzchołek góry lodowej, więc wszystko może się jeszcze zmienić) jest po prostu słabe. Grając w demo czułem się jakbym grał w Gone Home, gdzie rodzinę z problemami zastąpiono niechlujami; z tym, że Gone Home było ciekawsze. Beginning Hour skupia się w 100% na eksploracji i elementach przygodówkowych, jednocześnie obie te rzeczy robiąc źle:
- otoczenie nie opowiada żadnej historii; tak jak w Gone Home dużą część fabuły można było wyczytać z wyposażenia pokoi, porozrzucanych w naturalny sposób przedmiotów, zapiskach na kalendarzu czy karteczkach na lodówce (ba, rozwiązanie jednego z pobocznych wątków w grze polegało w 100% na tym, by gracz zrozumiał znaczenie znalezienia w schowku porzuconej tam zabawki), tak w RE7 jedyna historia to: tu żyła rodzina Bakerów; teraz jest tu straszny syf. Jak na grę (demo), która teoretycznie pozwala zajrzeć ci w każdy kąt, to bardzo mało.
- jest bardzo mało obiektów, z którymi można wejść w jakąkolwiek interakcję (nawet, jeżeli chodzi o zwykły komentarz protagonisty); reszta to po prostu zwykłe tło; ponownie, biorąc pod uwagę że gra jest w fpp i jako bohater możesz podejść do każdego przedmiotu i obejrzeć go pod każdym kątem, niedostateczna ilość interakcji była dla mnie bardzo rozczarowująca.
- zagadek jest stosunkowo mało (powiązane z poprzednim punktem); jasne, zagadka ze światem VHS była ciekawa, ale to tyle z ciekawostek; reszta to standardowe, proste rozwiązania przygodówkowe, którym w innych grach, które nie są grami pokroju "Myst" (składającymi się w 100% z zagadek, ale cholernie abstrakcyjnych i na bardzo wysokim poziomie), albo towarzyszy walka (np. survivor-horrory), albo prowadzenie dialogów i fabuła (typowe przygodówki). Tu nic innego nie było.
- demo kończy się pozostawiając gracza z kilkoma przedmiotami, dla których w demie nie było kompletnie żadnego użytku; Capcom ten kardynalny błąd popełnił dwukrotnie, bo w aktualizacji dodano wprawdzie łapkę, do której można włożyć palec, ale ta łapka wciąż nie ma żadnego zastosowania. Nie, to nie jest intrygujące rozwiązanie, mające zaciekawić gracz. Jest to chamskie zagranie mające na celu nabranie gracza, że demo zawiera więcej kontentu, niż się wydaje (patrz: kilka pierwszych dni po wyjściu Beginning Hour, gdzie ludzie próbowali wtykać palec w każdą szczelinę, albo machali na ślepo siekierą przy każdej ścianie).
- brak uczucia zagrożenia; być może jestem inny, być może nie potrafię na siłę "wczuć się" w grę, ale grając ani razu nie czułem się zagrożony; raz na korytarzu zobaczyłem Bakera, raz Capcom potraktował mnie tzw. jump scare (trup dźwiękowca spadający na kamerzystę w świecie VHS), raz zostałem zabity na końcu dema. Tyle. Grałem w wiele przygodówkowych horrorów, gdzie wiedziałem, że nic mi się nie może zdarzyć (bo główny bohater nie ginie/nie zostanie zraniony, dopóki nie wymaga tego fabuła), ale jednak za pomocą otoczenia, dialogów, muzyki, abstrakcyjnych obrazów było budowane poczucie napięcia, poczucie że zaraz coś się stanie, że umysł krzyczał "f*ck! f*ck! f*ck!". Tutaj tego brakowało, stąd też moje pierwotne porównanie do Gone Home. Tak, wiem że w domu widoczne są duchy/zjawy - ale najwyraźniej źle "lizałem ściany" bo podczas rozgrywki - robiąc wszystko to, co robi przeciętny gracz próbujący przejść grę - żadnego nie zauważyłem.