Demony Przeszłości (by Zgred)

Zablokowany
Awatar użytkownika
MiGoo
Zarząd
Posty: 905
Rejestracja: pn 05 lut, 2007
Lokalizacja: Bydgoszcz
Kontakt:

Demony Przeszłości (by Zgred)

Post autor: MiGoo »

[center]Opowiadania
Demony Przeszłości by Zgred[/center]




http://img262.imageshack.us/img262/5484 ... 1235rz.jpg
Prolog, zerowy rozdział mojej mini powieści, zapraszam do lektury i zaznaczam, że jest to dopiero wstęp :)



Demony Przeszłości


Prolog:

23:50, 25 kwietnia 1986 roku, Czarnobyl (dzisiejsza Ukraina),

Mężczyzna w średnim wieku, w białym uniformie ochronnym zerka nerwowo na zegarek. Pozostało już 10 minut do rozpoczęcia eksperymentu. Przez jego lewy policzek biegnie leciutka blizna, prawdopodobnie pozostałość po jakimś przykrym wypadku, nosi on okulary w czarnej oprawce. Sprawia wrązenie inteligentnego i pewnego siebie. Wiele długich lat badań wkońcu zaczyna przyjmować realne kształty. Obiekt spoczywa na stole operacyjnem, elektroniczne zabepzieczenia mieszają sie ze zwykłymi pasami bezpieczeństwa. Cała aparaura jest już gotowa do podłączenia. Personel pomocniczy na stanowiskach, zwarty i gotowy do działania. Dwie fiolki, tak ważne dla całości, spoczywają w specjalnym, tytanowym pojemnikiu-chłodni. Wszyscy czują, że dzisiejszy dzień będzie przełomowy. Powietrze przesiąknięte jest pełną oczekiwania atmosferą. Każdy czekał na ten moment od dawna. Na tablicy zegara już sekudny pozostają do godziny X. Równo z nastaniem nowego dnia, o godzinie 00:00 głos z nadajnika zawieszonego nad sufitem oznajmia:

- Profesorze Stelfish prosze zaczynać eksperyment,

Profesor z blizną na policzku ochoczo zabiera sie do pracy. Rusza wielką dźwignię. Czwarty reaktor atomowy czarnobylskiej elektrowni budzi się do życia. 95% wytwarzanej przez niego energii zostaje zużyte do samego eksperymentu. Pierwsze trzy reaktory zasilają podziemną bazę, która ukryta jest dokładnie pod rozrzuconymi w nieładzie, dużymi i małymi, budynkami i fabrykami na terenie kompleksu czarnobylskiej elektrowni znajdującej się na pólnoc od miasta Kijów na terenie ZSRR.
Własnie w tym miejscu z dala od oczu ludzkości, On, profesor James Stelfish i jego ekipa badawcza powołują do życia Ten projekt, na którym pracowali już tyle lat. Gdy już wszystkie urządzenia działają stabilnie, doktor przystępuje do kroku drugiego. Zaczyna, wraz z asystentami, podłączać wszystkie przewody, wcześniej wielokrotnie testowane i już gotowe do uzycia, do obiektu leżacego na sielkim stole operacyjnym. Głowa, korpus, kończyny górne i dolne, w każdy nerw wbija się odpowiednia elektroda do badania odruchów i zmian, które bedą zachodzić w ciele obiektu. Kamery zawieszone na nad sufitem rejestrują bacznie wszystkie ruchy asystentów, a także odruchy obiektu.

* * *

W pokoju znajdującym sie powyżej sali operacyjnej, za wzmocnionym, oszklonym oknem, szef ochrony kompleksu Sonia Sowczenkova, wraz z dwoma oficerami obserwują cały projekt. Mimo, że widzieli juz niejedno, takiego typu eksperyment jest dla nich nowością. Pierwszy oficer Siergiej Bolcew nerwowym głosem mówi:

- Cholera, Towarzysze, żeby do czegoś takiego uzywać AŻ całej mocy z generatora atomowego. Przecież to przechodzi ludzkie pojęcie !! - z wyrażnym zaskoczeniem w głosie.

- Dlatego Ty, Siergiej, Pracujesz w ochronie, a oni tam na dole , oni dostają za to 5x więcej niż my - odpowiedziała szyko kobieta.

- My mamy swoje zadania, oni swoje. Nie głow się Towarzyszu, to nie należy do naszej pracy. Nam płacą za ochronę, a nie myślenie! I tak ma pozostać, bez zbęnych pytań! - ostro ucięła szefowa.

I dodała:

- Czy raport jest gotowy ?!? - zwróciła się kobieta do drugiego oficera.

- Tak jest! Leży przed Tobą Towarzyszu, wszystkie pozycje obstawione, wartownicy mają meldować się co 15 minut. Cała baza, zewnętrzna jak i wewnętrzna część, zabezpieczone! Nawet mysz się nie prześlizgnie! - odrzekł szybko i pewnie drugi oficer Viktor.

- Lepiej żebyście mieli racje, żołnierzu, inaczej stracimy coś więcej niż serek! - odrzekła z ironią w głosie kobieta. Jej kobieca intuicja osztrzegała ją jednak, że mysz może dziś do nich zawitać... I narobić bałaganu.

* * *

Niżej, obserwowani pilnie przez ochronę, pracowali profesor i jego pomocnicy. Cała aparatura była już połączona z obiektem, Virus A i Virus B były gotowe do użycia. Obie wersje osobno były niegroźne, lecz razem stanowiły zagrożenie dla każdego żywego organizmu. Nadawały sie wprost idealnie na masową broń biologiczną... Dr. Stelfish przeprowadził już wiele eksperymentów na zwykłym materiale ludzkim, ale ten umierał i nie przynosił rezultatów. Teraz jednak profesor miał w swoich rękach idealne wręcz narzędzie, z którym wiązał ogromne nadzieje. Dopiero niedawno odkryto, że istenieją ludzie, którzy z natury są wysocy, dobrze zbudowani, mający nie tylko zwiekszoną inteligencję, ale także większą odporność. Jednak występowali bardzo rzadko i wszystko komplikowała ich zwiększona wielokrotnie zdolność do przemocy i brutalności, co nie wrużyło im długiego życia. Ale wkońcu, On, sławny profesor James Stelfish dostał taki wspaniały materiałdo badań! I to żywy! Nauka nazwała ich "nadludźmi" [istnieją naprawdę - przyp. autor], jednak dla niego byli nowym obiektem do badań. Ten bezimienny mężczyzna, który leżał teraz na stole operacyjnym, pogrążony we śnie dzięki środkom usypiającym, zabezpieczony zwykłymi jakże i bardziej skutecznymi pasami eketronicznymi, był kluczem do bogactwa i sławy dla Stelfisha.
Zbliżała się już godzina 1:00 gdy doktor nakazał swojej asystence zaaplikować obiektowi mieszankę virusów A i B. Kobieta ze stoickim spokojem wykonała rozkaz. Do krwiobiegu pacjenta zostałą wstrzyknięta wielka dawka obu virusów. Odtąd zaczęto rejstrowąc każde zmiany zachodzące w ciele pacjenta, który zaczął się niespokojnie poruszać Finał zbliżał się wielkimi krokami. Profesor nie mógł doczekać się finalnego efektu. Chwila jego triumfu nadchodziła!

* * *

Stał w cieniu lasu otaczającego elektrownie. nie czuł nic poza podnieceniem. To już dziś! Był przygotowywany do tej akcji bardzo długo. Plany miał juz wbite na pamięć. Każdy drobiazg nie uszedł jego uwadze. Znał zwyczaje każdego pracownika bazy, cywilnego jak i wojskowego. Był zwarty i gotowy. Gdy 4 reaktor zaczął prace ruszył do działania. Tygodnie obserwacji nauczyły go jak musi sie poruszać, aby nie zostać złapanym. Z gracją kota skradającego sie nocą, przemknął niczym cień przez półkilometrowy pas bezpieczeństwa, oświetlany reflektorami strażniczymi, znajdujący się przed bazą. Unikał świateł reflektorów z taką łatwością, jakby był to trening.Dotarł do płotu. Szybki ruch nożycami i już był na terenie bazy. Teraz już poszło szybciej. Miał przygotowane klucze i karty dostępowe. Szybki sprint między budynkami. Wejście do hali reaktora numer 4. Zrobił co trzeba i ruszył do głównego budynku kompleksu. Miał jeszcze duzo czasu. nieśpiesząc się przekradł sie pomiędzy wartownikami, w głąb budynku centrum zarządzania, znajdując ukrytą windę. Zjechał nią na sam dół, omijając koszary, mieszkania personelu, cele i pracownie badawcze. Jego celem był mały pokój na czwartym piętrze podziemnego kompleksu.

* * *

Dochodziła 1:20 26 kwietnia. minęło już 20 minut od zainfekowania ciała gospodarza. Zmiany stawały się coraz bardziej widoczne. Ekrany monitorów zapełniały się infromacjami, które skrzętnie odczytywano i zapisywano na dyskach. Lecz jeden z pracowników personelu pomocniczego profesora myślami był gdzieś indziej. Poprzedniego dnia, podczas porannego spaceru na świerzym powietrzu, jego biała myszka, gdzieś mu uciekła. Zawsze nosił ją w kieszeni płaszcza, blisko serca. Jako, że przepisy w bazie surowo zabraniały jakiegokolwiek, listownego bądź osobistego, kontaktu z rodziną i przyjaciółmi, nie można było spotykać się z nikim z poza bazy oraz nie można było hodować żadnych zwierząt. lecz Dave, gdyż tak nazywał się nasz marzyciel, przemycił sobie chodź tą małą, niegroźną myszkę, która nazwał Sun. Chociaż z nią mógł pomówić o wszystkim. O tym, że ta praca jest do kitu, o tym, że zakochał się w asystence profesora Stefisha i o wielu innch drobnostkach. Teraz jednak jego jedyna przyjaciółka gdzieś zniknęła. Szukał jej ukradkiem, nie mogł znieść myśli, że znów będzie sam w tym piekle.

* * *

Nie miał zielonego pojęcia, że jego malutka towarzyszka hasa sobie po hali numer cztery szukając czegoś do jedzenia. Jej mały móżdżek cieszył się, że wkońcu ten durny człowiek nie będzie na nią chuchał, tarmosił ani też zgniatał, nie wspominając już o noszeniu w ciasnej kieszeni. Biegając od konta w kont, myszka Sun próbowała znaleźć coś, co nadawałoby się do konsumpcji. Jej poszukiwania przerwało wtargnięcie jakiegoś człowieka, który równie szybko jak się pojawił, zniknął. Pozosotawił po sobie jakąś mała paczuszkę tuż pod rusztowaniem, które wzmacniało podstawe reaktora atomowego. Malutki gryzoń sądząc, że to może być coś do jedzenia szybko przeniósł sięw tamto miejsce. Dostrzegł pakuneczek, który cichutko pikał, jakieś dziwne kabelki wychodziły z kilku otworów i wchodziło do innych, jedno miejsce przypominało troche plasteline. Mysia ciekawość jak i również uczucie głodu zwyciężyły i ostre jakmała brzytwa zęby zaatakowały wściekle dziwne kabelki wychodzące z paczuszki.

* * *

Była godzina 1:23 26 kwietnia 1986 roku, gdy w hali numer cztery, gdzie znajdował się jeden z czterech reaktorów atomowych, nastąpiła eksplozja. Mimo swojej ogromnej mocy, uszkodziła jedynie podstawe reaktora, wywołując jego zachwianie i brak stabilności, które doporwadziły do jego awaryjnego wyłącenia. Rdzeń został uszkodzony, z wnętrza reaktora zaczęły wyciekać środki promieniotwórcze. Ze środka czwartego reaktora wydobywają się kłęby radioaktywnych oparów, w powietrze unoszą się cząsteczki powstałe z rozszczepiania jąder uranu. We wnętrzu reaktora płonie grafit, a temperatura nie spada poniżej 1000 stopni Celsjusza. Płomienie ogarniają hale numer cztery. Włącza się alarm w całej bazie. Wybuch poruszył całym kompleksem. Wyłączenie reaktora spowodowało natychmiastowe zamknięcie drzwi i unieruchomienie win w każdym budynku bazy.

* * *

3 poziomy niżej, na bloku operacyjnym, zespół profesora Stelfisha proawdził eksperyment i zapisywał wyniki. Nagła eksplozja spowodowała, że w przeciągu kilku sekund zdarzyło się kilka rzeczy. Sam wybuch naruszył reaktor, który został wyłączony przez system bezpieczeństwa. Cała aparatura badająca o podtrzymująca obiekt spaliła sie i padła w snopie iskier. Wstrząs był na tyle silny, że zaskoczył zamyślonego Dave 'a, który stracił równowage i runął na mężczyznę znajdującego się na stole operacyjnym.
Czas zwolnił swój bieg. W półmroku sali rozbłyskiwały tylko czerwone swiatła alarmowe. Wszyscy wstrzymali oddech.. Nagle obiekt otworzył oczy, odzyskał świadomość. Jego ciało wyło z bólu, na wpół przeobrażone w mosntrum, na wpół ludzkie, pełne nienawiści zwielokrotnionej przez ból. Przetrzymywany już tylko przez pasy bezpieczeństwa, obiekt nie miał najmiejszego problemu żeby się uwolnić. Biedny Dave nie zdąrzył nawet odetchnąc, gdy ostre szpony, niczym kosy, pozbawiły go części twarzy... W sali rozległ się wrzask. Krzyczeli asystenci, ryczał potwór. Strach i sciekłość mieszały się w jedność. Nagle ponad ten ryk, wyrwał się rozkaz:

- Unicestwić to COŚ!!! Ochrona na poziom 3! Natychmiast! Kod 4325! Obiekt na wolności!!! Profesor w niebezpieczeńswie! - wrzeszczał kobiecy głos z nadajnika zasilanego rezerwowami awaryjnymi.

Mostrum nie traciło czasu. Zerwawszy pasy, niczym sznureczek, rzucił się się na następnego asystena i rozerwał go na strzępy. Fontanna krwi i wnętrzności zalała wszystko i wszystkich dookoła. Profesor James Stelfish odzyskał panowanie nad sobą i swoim ciałem i nie czekając na swoją kolej rzucił się do wyjścia. Mosntrum szalało dalej siejąc wokół siebie śmierć i zniszczenie. Każdy w jego zasiegu tracił głowę, i to dosłownie. Ogarniający strach paraliżował wszystkich, działając na ich niekorzyść. Potwór wyżywał się na swoich oprawcach, skrzętnie pozbawiając każdego kończyn. Jedna z asystentek Doktora Stelfisha, próbując się ruszyć i uciekać , poślizgnęła się na śliskiej od krwi podłodze i upadając uderzyła głowa o kant stoika. Mosntrum uznało, że nie żyje, a że nie został już nikt żywy, ruszyło w pościg za pofesorem.

* * *

Wszystko szło jak po maśle. Dostał się już na czwarty poziom. Nikt go nie zauważył. Dotarł do archiwum i wśród ciężkich, metalowych regałów szukał tego, po co został wysłany. Walały się tutaj różne akta, dyski oraz próbki. Wszystko jednka skrzętnie oznaczone i zabezpieczone. Gdu już prawie dotarł na miejsce, poczuł drżenie i po chwili usłyszał dudnienie. Ciężkie półki zaczęły upadać niczym domino, jedna za drugą zaczęły się przewracąc. Intruz nie zdążył się wydostac z metalowego labiryntu. Uderzenie jednej z nich pozbawiło go tchu, stracił przytomność. Słyszał jedynie dźwięk syreny alarmowej... i jakby krzyki i strzały w oddali. I nastałą ciemność.

* * *

Sonia i oficerowie z coraz większym zainsteresowaniem przyglądali się przemianie człowieka umieszczonego poniżej. Mimo fascynacji tym co widzą, czuli strach i niepokój, zimny pot zalewał im ciała, a włosy na karku stawały dęba. Siergiej nie wytrzymał i zapalił papierosa. Przez chwile było widoać jak trzęsą mu się ręce gdy odpalał papierosa. Nagle, kompleksem wstrząsnęła eksplozja. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Sowczenkova nie zdąrzyła wykrzyczećrozkazu do końca, gdy potwór się uwolnił i zaczął zabijać. Wiedziała, że należy działać szybko:

- Wiktor! Leć po ludzi i zabezpiecz kompleks mieszkalny! Siegiej, Ty lecisz pod wrota wyjściowe i po drodze zgarniasz każdego kto może utrzymać broń! Macie zabezpieczyć wyjśćie! TO COŚ NIE MOŻE SIĘ WYDOSTAĆ! Jasne !?! - krzyknęła kobieta.

- Tak jest Towarzyszu! - odkrzykneli razem oficerowie. Po chwili Siergiej jednak dodał:

- A Pani, co zamierza ?!? - spytał z obawą o swoją szefową?

- Ja mam zamiar dorwać profesora - już, już ruszać się!!! - z tymi słowami odbezpieczyła swoje AK-47 z tłumikiem i wybiegła z pokoju obserwacyjnego.

* * *

Tymczasem kobieta, która uderzyła głową o stolik i straciłą przytomność odzyskała ją. Tatiana, pracowała już w kompleksie 5 długich lat. Lecz dopiero teraz uświadomiła sobie, w jakim bagnie się znalazła. Do jej uszu doleciał jęk. Kobieta otworzyła oczy. Czerwone światło uderzyło ją w źrenice. Błysk bólu rozpalił jej mózg. Ignorując otępiający ból, Tatiana zdołała usiąść. Z rany na głowie ciekła jej krew. Jęk powtórzył się. Oszołomonia kobieta podpierając się o stół pokuśtykała w kierunku tego dźwieku. Najpierw zobazyła nogi. Ktoś leżał pod ścianą. Obok głowy widniała wielka kałuża krwi. Znów jęk. Dziewczyna podeszłą do leżącego. Rozpoznała po sylwetce, że to Dave, ten miły, nieśmiały grubasek. Teraz jednak chyba mocno oberwał. Będąc koło niego, próbowała przewrócić Go na plecy. Jednak ona była drobna, a on o wiele większy, na dodatek była ranna, a wokół było pełno krawi. Jednak, gdy go dotknęła i próbowała przekręcić, mocno się jej uczepił jędną ręką. Biedaczek był w szoku. Wkońcu udało się jej go przewrócić na plecy. Gdy spostrzegła jego drugą połowę twarzy - zamarła. On nie miał tej części, a jednak żył. Z dziwnym błyskiem w oku, złapał się jej drugą ręką. Strach oblał jej ciało, każdy członek jej ciała wołał o pomoc. Dave przygniotł ją ciężarem swojego ciała. Wypełniał go głód. Walczyła, ale zmęczenie i rana dały o sobie znać. Rzucił się na nią niczmym wygłodniały pies. Wgryzł się w jej szyję, wyrywając ciepły kawał mięsa, z aorty wystrzeliła struga krwi. Tatiana drapała rękami podłoge łamiąc sobie paznokcie. Nadeszła groza...

**************************************************

Wszelkie pytania, uwagi, skargi oraz zażalenia kierować pod adres e-mail zgredeq@interia.pl
Odpisze jak będę mógł :P Zaznaczam, że kopiowanie całości lub kawałków tekstu bez zgody autora [czyli mojej] zabronione. Wykup prawa, ja te żcżłowiek za coś pić musze xD
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez MiGoo, łącznie zmieniany 3 razy.
Zablokowany

Wróć do „Opowiadania”