Wyjątki z pamiętnika Agathy Brown

Zablokowany
Awatar użytkownika
Diadem
Posty: 1877
Rejestracja: sob 16 cze, 2007
Lokalizacja: Sosnowiec

Wyjątki z pamiętnika Agathy Brown

Post autor: Diadem »

Wyjątki z pamiętnika Agathy Brown, pracownika paryskiego laboratorium Umbrelli

CZĘŚĆ 1

Mam na imię Agatha. Agatha Brown. Jestem studentką piątego roku biotechnologii na Uniwersytecie w Glasgow.
Mam 23 lata i mieszkam w tym samym mieście w którym studiuję. Wiodę spokojne życie "kujona" ciągle zapatrzonego w książki, ale na imprezki też lubię czasami wyskoczyć. Podczas ostatniej studenckiej zabawy wydarzyło się jednak coś dziwnego. Coś co dotyczy nie tylko mnie, ale nikomu o tym powiedzieć nie mogę i dlatego chcę to opisać w tym miejscu.

4 kwietnia 1984
Bawiliśmy się jak zwykle, na dyskotece nieopodal akademików. Zawsze na takie imprezki idę z moją najlepszą przyjaciółką Annette Hall. Tym razem oczywiście również poszliśmy obie i bawiliśmy się świetnie, jednak... stało się coś dziwnego. Na dyskotekę przyszedł jakiś mężczyzna, którego nikt nigdy nie widział. Z nikim nie rozmawiał, nic nie zamówił, siedział tylko przy stoliku. Właściwie nie powinnam zwrócić na niego wcale uwagi, ale... on ciągle przyglądał się mnie i mojej koleżance. Był bardzo przystojny i obie zaczęliśmy dyskutować kto to może być. Pytałyśmy pozostałych znajomych ze studiów - nikt go nie znał.

Impreza się skończyła, a tajemniczy mężczyzna gdzieś zniknął, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pożegnaliśmy się z wszystkimi, wyszłyśmy z lokalu i nagle... pojawił się on. Był bardzo spokojny, lekko się uśmiechał, a jego wzrok budził zaufanie. Zaproponował, że postawi nam drinka w knajpie obok. Zrobił to w taki sposób, że zgodziłam się bez namysłu i Annette też.
Usiedliśmy wszyscy przy stoliku, drinki wylądowały przed nami - on nie pił. Siedzieliśmy tak chwilę w całkowitej ciszy, której nie przerwały słowa, tylko... dokument, który położył przed nami na stoliku. Legitymacja inżyniera biotechnologii korporacji Umbrella. Coś o czym każda z nas marzyła od kiedy rozpoczęła studia.

Na studiach krążyły opowieści, że najlepsi absolwenci mają szansę na pracę w tej firmie, ale i tak nikt w to nie wierzył. Praca dla korporacji to był szczyt marzeń każdej z nas. Podobno każdy biotechnolog korporacji, wykonuje nie tylko zadania jakie zostają mu zlecone przez przełożonych, ale może również prowadzić swoje badania, korzystając w sposób nieograniczony z udostępnionego sprzętu i materiałów. Praca marzenie. I teraz pojawia się ktoś stamtąd, ktoś z tamtego świata. Czego on chce?

Mężczyzna schował legitymację i spytał czy chcemy pracować dla korporacji Umbrella! Teraz już wiem, po co w ogóle nam ją pokazał. Gdyby tego nie zrobił, teraz bym go wyśmiała. Powiedział, że nasza praca na studiach jest obserwowana od dawna, że osiągamy najlepsze wyniki, a Umbrella potrzebuje zdolnych ludzi i po obronie pracy dyplomowej są gotowi zatrudnić nas od zaraz. Zaniemówiłam z wrażenia, Annette również. Mężczyzna wstał od stolika i oświadczył, że według niego milczenie oznacza zgodę. Ktoś z korporacji skontakuje się z nami po obronie prac.
Tego dnia upiłyśmy się z Annette w trupa. Nasze marzenia się spełniły.

13 lipca 1984
Dzisiaj obroniłam swoją pracę dyplomową. Temat: "Odporność bakterii 'Escherichia nitrum' na działanie promieni rentgenowskich". Praca dostała maksymalną liczbę punktów, podobnie jak praca Annette. Byłyśmy najlepsze.
Nie rozmawiałyśmy o tym, ale każdej po głowie chodziło teraz tylko jedno - przyjdzie ktoś, czy też zapomnieli o nas?
Wieczorem zadzwonił do mnie ktoś z Umbrelli. Pogratulował wysokiej oceny (skąd on to wiedział?) i nakazał stawić się za dwa dni w siedzibie Umbrelli w Londynie. Natychmiast zadzwoniłam do Annette. Ona również dostała taki sam telefon. Wymarzona praca i to z najlepszą przyjaciółką. Marzenia czasami się spełniają.

30 lipca 1984
W Londynie niestety trochę się rozczarowałam. Okazało się bowiem, że Umbrella ma dla nas pracę, baaa, dostaniemy nawet własne laboratoria, ale... nie będziemy pracować razem. Annette dostała przydział do pracy w Ameryce, w mieście Raccoon City, ja natomiast miałam pracować we Francji w Paryżu. Popsuło mi to trochę humor, bo myślałam, że dwie przyjaciółki zawsze będą trzymać się razem... Cóż nie można mieć wszystkiego.

2 sierpnia 1984
Pożegnałam się dzisiaj z Annette. Poryczałyśmy się nawet. Nie zobaczymy się długo, w końcu ze Stanów do Francji nie jest blisko, a pracy na pewno będzie sporo. Annette była dla mnie jak siostra, mam nadzieję, że zobaczymy się wkrótce.

3 sierpnia 1984
Dziś przyleciałam samolotem do Paryża. Podróż krótka, Annette ma dużo dalej do tej Ameryki. Na miejscu powitał mnie przedstawiciel korporacji. Pomógł mi z bagażem i pojechaliśmy samochodem na peryferie miasta, gdzie znajduje się laboratorium. Firma załatwiła mi już mieszkanie, a właściwie dom, w pobliżu kompleksu laboratoriów, tak abym miała blisko do pracy. Dom był przepiękny i nie trzeba było płacić za jego wynajęcie. O wszystko zadbała Umbrella. Jeszcze tego samego dnia dostałam swoją legitymację pracownika korporacji. Niby zwykła plastikowa karta, a tyle moich kolegów i koleżanek ze studiów mogła o niej tylko pomarzyć.

4 sierpnia 1984
Rano zadzwoniła do mnie Annette. Mówiła, że dotarła bez problemów na miejsce i że Raccoon City jest przepiękne. Miasto położone w dolinie, otoczone lasami, całkowicie odmienne od Paryża. Ja natomiast dzisiaj po raz pierwszy zobaczyłam swoje miejsce pracy. Tak to sobie właśnie wyobrażałam. Ogromne pomieszczenie z półkami wypełnionymi po sufit różnym sprzętem do badań. Na biurku komputer, obok różne maszyny do analiz. Tam było dosłownie wszystko czego potrzebuje naukowiec. Dzisiaj tylko zwiedziłam to miejsce, a pracę rozpocznę jutro. Cały kompleks jest ogromny. Jest tam mnóstwo takich laboratoriów jakie ja dostałam, we władanie. Zauważyłam również windy które musiały prowadzić do podziemi budynku, ale moja plastikowa karta nie otwierała tych drzwi. Moje próby zauważył inny pracownik i zdradził mi, że dostęp do laboratoriów na niższym poziomie mają tylko wybrani naukowcy. Cóż, przestałam więc próbować dostać się do tej windy, ale strasznie zaciekawiło mnie co tam może być na dole. Pewnie jakieś badania chronione przed konkurencją, najnowsze odkrycia w dziedzinie biotechnologii, a może badania nad niebezpiecznymi wirusami i bakteriami.

Kiedyś słyszałam, że Umbrella jako największa korporacja farmaceutyczna na świecie, wyznaczyła sobie zadanie wynalezienie szczepionek przeciw wszystkich śmiertelnym chorobom na Ziemii. Prace rozpoczęły się od badań nad wirusem Ebola i wytworzeniem leku na tą chorobę. Podobno właśnie laboratorium w którym będzie pracować Annette, przoduje w badaniach nad szczepionką. Mam nadzieję, że tutaj również prowadzi się podobne badania. Zawsze chciałam zrobić coś dla ludzi, a poza tym... niebezpieczne eksperymenty zawsze powodują ten naukowy "dreszczyk emocji". To uczucie dla którego zostałam naukowcem.

Obok laboratorium zauważyłam jeszcze coś. Spory budynek, a przed nim ludzi w mundurach. Wyglądało to trochę jak wojskowe koszary, a za budynkiem było coś na kształt poligonu. Gdy spytałam mojego przewodnika, co się tam znajduje, odpowiedział, że jest to budynek ochrony. Zastanawia mnie tylko po co korporacji, aż tak dużo "ochroniarzy", którzy wyglądają niemal jak żołnierze?

5 sierpnia 1984
Mój pierwszy dzień w pracy. Dziś dostałam swoje zadania badawcze. Muszę przyznać, że niektóre zagadnienia są naprawdę ciekawe. Widzę, że firma skupia się nad badaniami mikrobiologicznymi. Zbadać odporność wirusa na daną substancję, sprawdzić szybkość namnażania się, sposoby przenoszenia, możliwość mutacji. O szczepionkach nic nie znalazłam w wielkim segregatorze z zadaniami jakim mnie obdarowano. Widocznie tym zajmują się inni.

10 września 1984
Praca, praca...

12 grudnia 1984
Praca, praca...

20 marca 1985
Praca...

12 czerwca 1985
Dostałam dwa tygodnie wolnego. Przymusowego wolnego. Badania, które prowadzę, tak mnie wciągnęły, że pochłaniaj mój cały wolny czas. Często zostaję po godzinach, a kilka razy zdarzyło mi się zasnąć w moim laboratorium. Ktoś z dyrekcji to wypatrzył, dostałam pochwałę za to, że się staram, ale jednocześnie wysłali mnie na urlop, bo zmęczony pracownik to żaden pracownik. Trochę się zdenerwowałam, że odrywają mnie od pracy, ale chyba rzeczywiście mają rację. Dziś prześpię chyba cały dzień.

14 czerwca 1985
Nudy. Nudy. Zauważyłam, że nie potrafię przestać myśleć o pracy i wpadłam na pomysł jak wykorzystać ten urlop. Zadzwoniłam do Annette, aby też wzięła wolne i odwiedziła starą koleżankę. Annette zgodziła się. Będzie u mnie za tydzień. Już nie mogę się doczekać.

21 czerwca 1985
Czekałam na Annette już na lotnisku. Pojechaliśmy do mnie i ... od razu rozpoczęliśmy rozmowy o pracy. Dzieliłam się z Annette swoimi wrażeniami, a ona swoimi. Okazało się, że też ma laboratorium "na własność" podobne do mojego i też prowadzi podobne eksperymenty. Jej opowieść miała jednak jeden szczegół, który odróżniał ją od mnie. Okazało się bowiem, że Annette poznała w pracy mężczyznę w którym... się zakochała!! Ma na imię William Birkin i jest jednym z najważniejszych naukowców w korporacji Umbrella!! William odwzajemnia jej uczucie i niedługo planują ślub.
Pogratulowałam koleżance, ale w duchu byłam trochę zazdrosna, że poznała kogoś tak wspaniałego. Spytała czy zostanę świadkiem na jej ślubie. Zgodziłam się bez namysłu.

1 lipca 1986
Spędziłam z Annette jeszcze kilka dni, niestety musiała już wracać do Raccoon City. Pożegnałam ją na lotnisku i obiecałam, że na pewno będę na ślubie. Gdy wróciłam do domu, spojrzałem w lustro. Jestem młoda i ładna. Czemu ja sobie nikogo nie znalazłam? Trochę smutno mi się zrobiło. Cały czas siedzę tylko w tej pracy... Obiecałam sobie, że ja też spróbuję poszukać jakiegoś kandydata na chłopaka, a może męża.

12 września 1986
Tym razem ja jadę w odwiedziny do Annette. W końcu znaleźli z mężem trochę czasu na to, aby wziąć ślub. Żartowałam w myślach, że pewnie wezmą ten ślub między jednym eksperymentem, a drugim. Szaleni naukowcy :)

13 września 1986
Jestem już na miejscu. Annette na powitanie miała dla mnie niespodziankę. Okazuje się, że ślub to nie wszystko. Annette wyznała mi bowiem, że jest w ciąży z Williamem i za kilka miesięcy będą mieli dziecko!! Już wiedzą, że będzie to dziewczynka i że dadzą jej na imię Sherry. Ucieszyłam się z jej szczęścia.

15 września 1986
Ślub był wspaniały. Zjechało sie mnóstwo znakomitości ze świata nauki, a honorowym gościem był nie kto inny jak sam Ozwell E. Spencer - założyciel korporacji Umbrella. Człowiek bogaty, ale jednocześnie bardzo miły i dzielący się swoim bogactwem. To w jego willi odbyło się dziś przyjęcie weselne. Drugim świadkiem na ślubie był najlepszy przyjaciel Williama i również bardzo poważany naukowiec - Albert Wesker. Same wielkie persony, tylko ja taka szara nic nie znacząca między nimi... Trochę się tego obawiałam, ale nie dali mi odczuć swojej wyższości i większej wiedzy. Baaa, nawet sam Wesker zainteresował się wynikami moich badań, co mnie bardzo ucieszyło :) Dostałam też kilka cennych wskazówek w dalszym prowadzeniu eksperymentów, ale staraliśmy sie nie rozmawiać dużo o pracy.

16 września 1986
Boli mnie głowa. Za dużo wczoraj wypiłam. Nie mogłam też spać w nocy. Willa Spencera jest piękna, ale ja nie przepadam za takimi budowlami. Te obrazy wiszące na ścianach... Miałam wrażenie, że osoby na nich uwiecznione przyglądają mi się.
W dodatku w nocy obudziły mnie jakieś hałasy, ale nawet nie wstałam z łóżka. Nie chciałam sama chodzić, po tym budynku. Niby naukowiec nie powinien wierzyć w duchy, ale ja ciągle miałam wrażenie, że coś w tej willi jest nie tak.

20 września 1986
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Muszę wracać do Francji, do pracy. Przed odlotem zwiedziłam jeszcze miasto. Pożegnałam się z Annette i William'em. Obiecałem, że niedługo znowu postaram się ich odwiedzić. Po wieżą zegarową zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tutaj wrócę.

30 września 1986
Wróciłam do pracy, ale już nie zarywam nocek jak dawniej. Robię co do mnie należy, przełożeni są zadowoleni, a ja mam więcej czasu dla siebie.

1 maja 1987
Przełożeni coraz bardziej doceniają moje starania. Stałam się dojrzałym naukowcem. Myślałam, że będzie wiązało się to z jakimś awansem, ale oni tylko podnoszą mi pensję. Mnie tymczasem coraz bardziej ciekawi, ta tajemnicza winda na niższe poziomy. Czemu mogą tam wchodzić tylko wybrańcy.

11 grudnia 1987
Jakieś dziwne poruszenie zapanowało w naszym kompleksie. Wszyscy są poddenerwowani. Okazało się, że przyczyną jest kontrola wewnętrzna, która ma się odbyć jutro.

12 grudnia 1987
Wszystko się wyjaśniło. Już wiem, dlaczego przez ostatnie kilka dni, cały kompleks wypucowano do czysta i wszystko poukładano jak od linijki. Dzisiaj odwiedził nas Ozwell Spencer. Było mi bardzo miło, że pamiętał mnie z wesela Annette. Wszystkich moich współpracowników zjadła zazdrość.

13 grudnia 1987
Kontrola się skończyła. Nasz kompleks badawczy uznano za wzorcowy. Okazało się jednak, że wzorcowy jest tylko na papierze. Wieczorem do laboratorium weszli ochroniarze i dosłownie wywlekli jednego z naukowców z jego laboratorium. Nigdy go już więcej nie widziałam.

15 grudnia 1987
Po zakładzie krążą plotki, że ten naukowiec z którym tak, źle się obchodzili dwa dni temu próbował niepostrzeżenie dostać, się do położonych niżej laboratoriów. Widać nie tylko ja jestem ciekawa tego co się tam znajduje. Ja również spróbuję się tam dostać. Jestem tu ważną osobą, znam samego Spencera. Nic mi nie zrobią w razie wpadki.

16 grudnia 1987
Udało mi się wykraść kartę magnetyczną otwierającą wejście do windy. Zjechałam nią na niższy poziom. Na dole wszystko wyglądało normalnie. Takie same laboratoria jak na górze, tylko... eksperymenty były jakieś inne. Gdy nikt nie patrzył przejrzałam część dokumentacji. Na pierwszej stronie widniał napis: "Projekt Nemesis". Z tego co przeczytałam na szybko chodziło o jakiegoś pasożyta który miał być wszczepiany ludziom. Tylko po co??
Poruszałam się dalej przez laboratoria i w jednym z pomieszczeń zobaczyłam człowieka zamkniętego w szklanej tubie!! Jego ciało było jakieś dziwne, jakby całe w bliznach, nienaturalnie rozrośnięta. Szybko uciekłam stamtąd... Nie chciałam nawet wiedzieć co tam robią. Na całe szczęście nikt mnie nie widział.

15 czerwca 1988
Dzisiaj całe laboratorium świętuje. Podobno jeden z naszych naukowców dokonał jakiegoś bardzo ważnego przełomu w badaniach. Nie powiedziano dokładnie o co chodzi, wspomniano tylko nazwę projektu: "Nemesis". Od razu przypomniały mi się momenty, gdy byłam w zakazanych laboratoriach i widziałam tego człowieka w szklanej tubie. Nie chcę do tego wracać, nie chcę wiedzieć co oni robią.

15 czerwca 1989
Od czasu, gdy dokonano przełomowego odkrycia w projekcie "Nemesis" nic ciekawego w laboratorium się nie dzieje. Wszelkie środki idą na tamten projekt, a inne badania, w tym moje, zeszły na dalszy plan. Mam teraz więcej czasu, czasami rozmawiam z Annette. Mówiła, że też słyszała o tym projekcie, że jej mąż zapoznawał się z wynikami badań, ale ona sama nic o nim nie wie. Teraz ogranicza swój czas w laboratorium, gdyż dużo zajmuje się małą Sherry.
Chwali się, że jej mąż pracuje nad jeszcze większym projektem, który z pewnością będzie ważniejszy od "Nemesis".

16 maja 1990
Dzisiaj nastąpiła zmiana na stanowisku ochrony w naszym kompleksie. Nowym dowódcą został Rodrigo Juan Raval. Rozmawialiśmy chwilę. Całkiem miły człowiek. Rodrigo został szefem ochrony, ale jednocześnie przybyła do naszego kompleksu jakaś inna grupa ochroniarzy, która nie podlegała władzy Rodrigo. Po co zostali tu przysłani? Tego nikt nie wie.

2 sierpnia 1990
Podczas przerwy śniadaniowej wyszłam przed budynek laboratorium i zerkałam na wchodzących i wychodzących mężczyzn. Przypomniał mi się ślub Annette i jej szczęśliwe małżeństwo. Żaden z mijających mnie facetów, nie wyglądał, na dobrego kandydata na męża. Wszyscy w biegu, zapatrzeni w jakieś papiery, zajęci rozmową. Zrobiłam sobie mały spacer i podeszłam pod budynek ochrony. Na pobliskim placu ćwiczyli ochroniarze. Wszyscy ubrani w wojskowe ciuchy, każdy na kamizelce na plecach ma wyszywane logo korporacji, dwa skrzyżowane miecze i litery UBCS. Ćwiczyli walkę wręcz, jakieś przewroty, salta... To właśnie oni przybyli tutaj w maju.
Jeden z nich zwrócił na mnie uwagę. Młody i nawet całkiem przystojny. Ćwiczył z kolegą i co jakiś czas zerkał na mnie. Po chwili przerwał ćwiczenia i podszedł podwijając rękawy koszuli. Chciał chyba pochwalić się swoim bicepsem. Co powiedział? Może: "Dzień dobry"? A może powiedział: "Cześć"?
Nie. Walnął tylko jakiś tekst w stylu: "Maleńka, jesteś bardzo ładniutka, może byśmy wyskoczyli gdzieś wieczorkiem?"

!!!!

Głupi mięśniak!! Podrywacz od siedmiu boleści. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam bez słowa. Chciał pójść za mną, ale jakiś inny starszy ochroniarz z siwymi włosami zaczął go wołać.
Carlos, bo tak na niego wołali, musiał więc wrócić do ćwiczeń, a jego przełożony ochrzanił go za opuszczenie placu, co nie powiem, przyniosło mi pewną satysfakację :)
Oj, nie. Tutaj, kandydata na męża na pewno nie znajdę. Wracam do moich badań.

22 sierpnia 1990
Dzisiaj znowu podczas przerwy opuściłam swoje "królestwo", aby pospacerować chwilę wokół kompleksu. Znowu widziałam ochroniarzy ćwiczących na placu. Był też oczywiście Carlos, ale tym razem nie zwracał na mnie uwagi.

I dobrze.

Usiadłam na chwilę na pobliskiej ławce i wtedy stało się coś niespodziewanego. Na plac wjechały dwa czarne samochody transportowe i zaczęli z nich wychodzić jacyś ludzie. Chyba też ochroniarze, albo wojskowi, ale cali ubrani na czarno. Na głowach mieli kominiarki i hełmy, tak, że nie było widać ich twarzy, a na placach napis USS. Ich dowódca nakazał ćwiczenia razem z Carlosem i jego kolegami. Wyglądało to trochę jak ćwiczenia dwóch armii, ale... to nie była zabawa. To była prawdziwa walka!! Czarne mundury, bez pardonu zaatakowały ochroniarzy UBCS. Widać było, że są silniejsi i jeszcze lepiej wyszkoleni. Nawet Carlosowi się oberwało, ale tym razem jakoś się z tego nie cieszyłam. Polała się krew, a czarne mundury z USS bardzo szybko obezwładniły naszych ochroniarzy. Gdy wszyscy z UBCS leżeli obezwładnieni na ziemi, z samochodu, którym przyjechała grupa żołnierzy wyszła kobieta. Była to Christine Henri, szefowa całego kompleksu laboratorium w którym pracowałam. Porozmawiała chwilę z dowódcą czarnych, po czym wszyscy wsiedli z powrotem do samochodów i odjechali. Członkowie UBCS tymczasem powoli podnosili się z ziemi. Było mi ich szkoda.

24 sierpnia 1990
Ciągle chodzi mi po głowie ten przedwczorajszy incydent. Pytałam moich znajomych naukowców czy wiedzą coś o żołnierzach w czarnych mundurach. Nikt o nich nawet nie słyszał. USS... Co to może znaczyć?

3 marca 1991
Na kilka dni muszę pożegnać się moim paryskim laboratorium. Dostałam polecenie udania się do innego laboratorium korporacji - na wyspę Rockford. Mam tam pomagać przez kilka dni w prowadzonych badaniach.

5 marca 1991
Wyspa Rockford to nieprzyjemne miejsce. Zimno tutaj o tej porze roku. Zimno i wietrznie. Brrr... marzę o powrocie do mojego paryskiego laboratorium. Pocieszam się, że to tylko kilka dni...

6 marca 1991
Ci ludzie!!! W czarnych mundurach, których widziałam u mnie w Paryżu, są tutaj!! Widziałam na własne oczy! Wygląda na to, że wyspa jest ich bazą. Mają tutaj cały kompleks treningowy. Zawsze chodzą zamaskowani. Nie pokazują swoich twarzy, z nikim nie rozmawiają. Podglądałam jak ćwiczą i muszę powiedzieć, że są perfekcyjnie wyszkoleni. Jeden z nich był ubrany trochę inaczej i zapewne był ich dowódcą. Ciekawe czy porozmawiałby ze mną gdybym do niego zagadała?

9 marca 1991
To co teraz piszę zdarzyło się wczoraj i przedwczoraj.
Znowu oglądałam ćwiczenia żołnierzy. Gdy się skończyły, podeszłam do dowódcy i zaczęłam rozmowę. On nie odezwał się wcale. Odwrócił się i odszedł. Pomyślałam, że sprawdzę dokąd idzie i pomalutku podążałam za nim wąskimi uliczkami między budynkami kompleksu. Mimo, że w śledzeniu go starałam się trzymać blisko, on nagle gdzieś zniknął. Gdy się odwróciłam z zamiarem powrotu zauważyłam, że on... stoi za mną!! Złapał mnie, a ja próbując się wyrywać zerwałam kominiarkę z jego głowy. Widziałam jego twarz tylko przez moment, ale widziałam ją. Te jego oczy... były jak martwe. Nie pokazywały żadnych emocji. Uderzył mnie wtedy i straciłam przytomność...

Obudziłam się w jakimś zamkniętym pomieszczeniu. Po chwili wszedł on. Pytał jak się nazywam, kim jestem i dlaczego go śledzę. Powiedziałam prawdę, że tylko z ciekawości. Nie wiem czy w to uwierzył, bo znowu nie pokazał żadnych emocji. Taki zimny człowiek. Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę i nawet miałam wrażenie, że trochę się uśmiechnął, ale nie wiem czy to tylko moja wyobraźnia, czy naprawdę się uśmiechnął. Wyprowadził mnie z zamknięcia. Szliśmy jakimś korytarzem i nagle spotkaliśmy samego komendanta wyspy - Alfreda Ashford'a!

Wcześniej widziałam go tylko na zdjęciach w galerii zasłużonych pracowników korporacji, ale od razu poznałam, że to on. Wiedziałam, że ma zamiłowanie do ubierania się w czerwone mundury i tak właśnie był ubrany. Zwracając się do dowódcy USS użył określenia "HUNK". Spytał kim jestem, a HUNK odpowiedział mu, że go zdekonspirowałam. Alfred tylko pokiwał głową i powiedział: "Zrobić to samo co z resztą", po czym uśmiechnął sie do mnie i podśpiewując sobie pod nosem poszedł dalej.

Tym razem zaczęłam się naprawdę bać. HUNK zaprowadził mnie do pomieszczenia gdzie było tylko metalowe krzesło solidnie przymocowane do podłogi. On i jeszcze jakiś człowiek w białym kitlu przywiązali mnie pasami do tego krzesła. Wyrywałam się, ale nie dałam rady. Gdy mnie już przywiązali, oddalili się kawałek i zaczęli rozmawiać. Ten w białym kitlu był bardzo zdenerwowany rozmową. Mówił coś, że nie chce się narażać, że ciąży na nim odpowiedzialność... Dalej nie mogłam zrozumieć o czym rozmawiali. Po chwili HUNK odszedł, a do pomieszczenia weszło dwóch ludzi, również ubranych na biało. Mieli z sobą walizkę pełną różnych ampułek. Wyciągnęli strzykawkę, wybrali jedną z ampułek i zrobili mi zastrzyk. Traciłam przytomność, myśląc, że już ze mną koniec...

...

Obudziłam się... we WŁASNYM mieszkaniu na Rockford!!!
Ałaaa. Moja głowa. Dlaczego mnie tak boli głowa... Co się ze mną działo...
Wstałam z łóżka i zaczęłam przypominać sobie powoli wszystko: oczy HUNK'a, uśmieszek Ashford'a, ludzi którzy zrobili mi zastrzyk... Nagle zadzwoniła moja komórka. Przyszła nowa wiadomość.
SMS brzmiał: "Uciekaj. Nigdy tu nie wracaj".

Co mogła znaczyć ta wiadomość? Nie wiem, ale rzeczywiście nie zamierzałam dłużej pozostawać na tej wyspie. Szybko spakowałam się i najbliższym samolotem wróciłam do Paryża. Powiedziałam sobie, że już nie będę wsadzać nosa w nie swoje sprawy.

12 marca 1991
W Paryżu musiałam się sporo tłumaczyć, dlaczego nie dokończyłam swoich badań na Rockford. Skłamałam, że nagłe sprawy rodzinne zmusiły mnie do wyjazdu z wyspy. Moi przełożeni pokręcili głowami, ale nie wracali już do tej sprawy.
Ja natomiast nie zapomnę, tego co tam widziałam. Zastanawiałam się, czy opowiedzieć to wszystko Annette, ale chyba lepiej będzie, gdy zostanie to tylko w moim pamiętniku. Nie chcę jej niepotrzebnie martwić.

13 października 1991
Dzisiaj dzwoniła Annette. Powiedziała, że Spencer doceniając badania Williama, dał mu do osobistej dyspozycji najnowsze laboratorium korporacji. Laboratorium położone jest bliżej miasta, co bardzo cieszy Annette, bo po pracy może bardzo szybko wrócić do swojej córeczki. Sherry ma już pięć lat i chodzi do przedszkola. Annette bardzo ją kocha, ale pracę naukowca trudno pogodzić z życiem rodzinnym, nad czym bardzo boleje. Mówiła, że chciałaby, aby Sherry gdy dorośnie również została naukowcem.

2 stycznia 1992
Dzisiaj wezwała mnie do siebie szefowa paryskiego kompleksu. Na jej biurku leżała teczka podpisana moim imieniem i nazwiskiem. Przeglądała ją w mojej obecności. Były tam zawarte wszystkie moje dotychczasowe osiągnięcia podczas pracy w Paryżu. Christine była pod wrażeniem mojej pracy i zaproponowała mi awans.
Nareszcie!! Do tej pory dawali mi tylko podwyżki, jednak nic nie cieszy tak bardzo jak wyższe stanowisko. Dostałam do podpisania nową umowę o pracę. Teraz będę jedną z najważniejszych osób tutaj. Na koniec dostałam od Christine nową kartę magnetyczną, która daje mi dostęp do całego kompleksu. Na dole umowy coś było napisane drobnymi literami:
"Ja niżej podpisana zobowiązuję się do przestrzegania poleceń zwierzchników i utrzymania w tajemnicy całej wiedzy o prowadzonych eksperymentach, dopóki nie zostaną one oficjalnie opublikowane. Złamanie powyższych ustaleń spowoduje skreślenie mnie z listy pracowników korporacji".
"Skreślenie z listy"... Dziwnego określenia użyli ;) Ale co tam.
Od razu pochwaliłam się awansem Annette. Pogratulowała mi, ale... jakoś się nie cieszyła...

2 luty 1992
Nie wiem czy się cieszyć, czy płakać. Mam awans, ale jednocześnie już wszystko wiem. Tam na dole oni pracują nad czymś co jest nielegalne. Nad zakazaną przez Konwencję Genewską bronią biologiczną!
Co ja najlepszego zrobiłam...
Teraz stałam się ich zakładnikiem, a dopisek na umowie "skreślenie z listy", zmienił swoje znaczenie...

7 listopada 1993
Ten projekt "Nemesis"... to nie wszystko nad czym pracują. Mają tam różne wirusy, a najgroźniejszy jest chyba wirus oznaczony kryptonimem "T". Zarażają nim różne zwierzęta, które pod jego wpływem zamieniają się w groźne bestie. Najgroźniejsza jest chyba bestia którą nazwali "Hunter", chociaż z tego co zauważyłam teraz chcą zrobić coś jeszcze silniejszego, ale opartego nie na zwierzętach, ale na... człowieku. Boże, to jest straszne...

Projekt nazywa się "Tyrant", ale jest przynajmniej jak na razie całkowitą porażką. Wirus "T" wszczepiany ludziom, zabija ich, albo w najlepszym wypadku zamienia w zombie, które nie przedstawiają jakiejś wysokiej wartości bojowej i są natychmiast utylizowane. Podobno pasożyt "Nemesis" ma rozwiązać właśnie ten problem.

3 sierpnia 1994
Dzisiaj minęło 10 lat od kiedy po raz pierwszy przyjechałam do tego laboratorium. Cieszyłam się wtedy jak dziecko. Spełniały się moje marzenia. Teraz już nic mnie nie cieszy.
Postanowiłam, że wszystko opowiem Annette. Jej mąż ma wiele do powiedzenia w korporacji. Może centrala Umbrelli nawet nie wie, że tutaj prowadzi się takie nielegalne eksperymenty. Może Christine robi to na własną rękę? Korzysta z pieniędzy korporacji i z ich sprzętu, aby tworzyć broń i sprzedawać ją terrorystom?

4 sierpnia 1994
Nie zadzwoniłam do Annette, bo to co dziś odkryłam znowu zmieniło wszystko. Przeglądając dokumenty projektu "Hunter" zauważyłam, że często pojawia się w nich nazwa miasta - Raccoon City. Podążając dalej tym wątkiem dowiedziałam się, że to sam William Birkin stworzył Huntera!!
A więc nie tylko w Paryżu prowadzi się takie badania. Zapewne każde laboratorium Umbrelli w mniejszym lub większym stopniu zajmuje się tym procederem.
A czy Annette również???

10 września 1994
Zdecydowałam się w końcu porozmawiać z Annette. Początkowo była oburzona, że oskarżam jej męża, w końcu... przyznała się, że to prawda.
Opowiedziała mi, że kilka miesięcy przed moim awansem również, dostała do podpisania nową umowę i została wtajemniczona w badania nad bronią. To dlatego nie cieszyła się, gdy napisałam do niej, że ja również awansowałam. Wiedziała z czym to będzie się wiązać...
Annette broniła jednak męża. Mówiła, że nie prowadzi badań z chęci tworzenia broni, czy też niszczenia czegoś. On pracuje, bo kocha naukę, kocha odkrywać nowe rzeczy. A wirus "T" którym się zajmował na pewno ma również jakieś dobre właściwości, które można wykorzystać pozytywnie.
Powiedziałam jej wtedy, że chyba sama nie wie co mówi. Przecież tu chodzi o broń biologiczną!! Od tego mogą zginąć tysiące, miliony ludzi!!
Annette płacząc odpowiedziała tylko: "Nie zatrzymasz tego. Już nikt nie jest w stanie tego zatrzymać..."

13 września 1994
Od dwóch dni próbuję skontaktować się z Annette. Ona nie odbiera moich telefonów... Pewnie nie chce ze mną rozmawiać.

23 maja 1995
Postanowiłam działać. Ktoś musi to przerwać. Domyślam się, że niektórzy naukowcy pracujący nad "Nemesisem" podobnie jak ja, pod groźbą śmierci, zostali zmuszeni do pracy tutaj. Staram się delikatnie wypytać ludzi co sądzą o pracy nad bronią biologiczną, tak, aby trafić na tych których mogę obdarzyć zaufaniem.

27 grudnia 1995
Od kilku miesięcy werbuję grupę ludzi, którzy chcą uciec z kompleksu zacierając wszelkie ślady po sobie. Mamy zamiar dokonać sabotażu, zniszczyć prowadzone badania, a potem podpalić archiwum. Gdy wszystkie nasze dokumenty spłoną, będziemy mieli szansę, aby uciec stąd i ukryć się tak, aby ludzie korporacji nas nie odnaleźli.
Zdaję sobie sprawę, że jeżeli akcja się powiedzie to już do końca życia będę musiała uciekać, ale wolę to niż dołożyć rękę do tego niecnego procederu.

1 kwietnia 1996
Dziś prima aprilis, ale ja nie jestem skłonna do żartów. Akcja sabotażu, jest przygotowana. Jest nas osiem osób, razem ze mną. Wszyscy wiedzą co mają robić.

3 kwietnia 1996
Dziś, całkiem przypadkowo spowodowałam wypadek w laboratorium. Pomyliłam strzykawki w wyniku czego jedna z osób która miała być "świnką doświadczalną" w projekcie "Nemesis" dostała inną substancję niż powinna. Zamiast substancji wzmacniającej strukturę mózgu, tak aby pasożyt jej nie zniszczył, podałam tej osobie zastrzyk z fenolu, którym uśmiercamy nieudane eksperymenty!!
Osoba ta jednak nie umarła!! Ten zastrzyk...
Ten zastrzyk to było rozwiązanie problemu nad jakim pracowali tutaj wiele lat.
Do tej pory skupiano się na wzmocnieniu struktury mózgu nosiciela, tak aby nie była niszczona, ale nikt nie wpadł na pomysł, aby osłabić samego pasożyta! Wtedy nie będzie w stanie zniszczyć mózgu nosiciela tylko będzie w nim egzystował nie dokonują wielkich zmian i nie zabijając nosiciela. Fenol osłabił pasożyta na tyle, że... eksperyment powiódł się!! Pierwszy tyrant typu "Nemesis" stał się faktem!!

4 kwietnia 1996
Dlaczego los jest tak przewrotny... Przyłożyłam rękę do tego z czym chciałam walczyć. Nie będą się jednak długo cieszyć z sukcesu. Jutro zniszczę wszystkie wyhodowane pasożyty, jak i samego tyranta. Jutro jest dzień prawdy...
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Diadem, łącznie zmieniany 7 razy.
Awatar użytkownika
Diadem
Posty: 1877
Rejestracja: sob 16 cze, 2007
Lokalizacja: Sosnowiec

Post autor: Diadem »

CZĘŚĆ 2

12 kwietnia 1996
Co ja zrobiłam... Co ja zrobiłam. Zabiłam ich wszystkich. Ufali mi, a ja ich zabiłam...

Akcja zaplanowana na 5 kwietnia od początku była skazana na porażkę. Plan był taki, aby wykraść materiały wybuchowe z budynku ochrony i nimi wysadzić laboratorium. Wykradliśmy trotyl, ale nie zdążyliśmy go użyć. Czekali na nas w laboratorium uzbrojeni w karabiny. Materiały wybuchowe które mieliśmy przy sobie, były bezsprzecznym dowodem obciążającym. Skąd się dowiedzieli?
Ktoś z naszej grupy był zdrajcą.

Chwilę po naszym aresztowaniu do laboratorium weszła Christine. Patrzała na nas z pogardą. Zerknęła na Paul'a i powiedziała, że dobrze się spisał. Stało się jasne, że to on był zdrajcą w naszej grupie. Paul uśmiechnął sie szyderczo, ale gdy Christine wyciągnęła pistolet, jego uśmiech gdzieś zniknął. Strzeliła do niego i Paul padł martwy na ziemię. Teraz to Christine uśmiechnęła się i powiedziała: "Nigdy nie lubiłam zdrajców..."
Następnie spojrzała na mnie. "Ty jesteś cenna, dokonałaś przełomu w badaniach, możesz żyć, ale... oni muszą ponieść karę i to ty ich zabijesz, aby pokazać swoją lojalność wobec korporacji..."

Odpowiedziałam, że nie zrobię tego i nic mnie do tego nie zmusi. Wolę zginąć razem z nimi. Na to Christine znowu się uśmiechnęła i odpowiedziała, że na śmierć... to trzeba sobie najpierw zasłużyć.

Zabrali moich towarzyszy do jednego z pomieszczeń, gdzie prowadziliśmy różne eksperymenty. Przywiązali ich i zaczęli torturować, a ja musiałam na to wszystko patrzeć!! Wszyscy krzyczeli...
Jezu jak oni krzyczeli...
Prosiłam Christine, aby ich zostawiała, aby przestali, ale ona powiedziała, że wszystko zależy tylko ode mnie. Zabrała karabin jednemu z ochroniarzy i podała mnie. Moi przyjaciele błagali mnie bym strzelała, błagali mnie o śmierć.

Zamknęłam oczy... Zastrzeliłam ich...

14 kwietnia 1996
Nie chodzę do pracy. Nakazano mi tygodniowy odpoczynek. Miałam dzisiaj w nocy sen. Wydarzenia sprzed kilku dniu powracają do mnie jak bumerang. Mam przed oczami ich przerażone twarze, krew, wszędzie krew!! Te krzyki... Nie mogę...

15 kwietnia 1996
Postanowiłam z sobą skończyć. Nie mogę żyć z ciężarem, że kogoś zabiłam. Zostałam sama. Nikt już nie zostanie moim przyjacielem, nikt mi nie zaufa. Moja najlepsza przyjaciółka z którą studiowałam, pracuje dla ludzi z którymi ja chciałam walczyć. Nie mam już nikogo...

20 maja 1996
Właśnie wróciłam ze szpitala. Byłam tam prawie miesiąc, po nieudanej próbie samobójczej.
Chciałam sie otruć, zażywając kilka opakowań tabletek przeciwbólowych. Gdy straciłam przytomność, odnalazł mnie szef ochrony Rodrigo Raval. Przyjechał do mojego domu, wszedł przez otwarte drzwi i gdy zobaczył puste opakowania po lekach, natychmiast zawiózł mnie do szpitala. Uratowali mnie podobno w ostatniej chwili.

Gdy otworzyłam oczy w szpitalu nie mogłam uwierzyć, że żyję. Pomyślałam, że chciałam zniszczyć laboratorium Umbrelli, a tymczasem nie potrafię nawet zorganizować swojego samobójstwa.
Gdy poczułam się lepiej odwiedził mnie Rodrigo. Od mojego lekarza dowiedziałam się wcześniej, że to on mnie uratował. Nie chciałam z nim rozmawiać. Miałam mu za złe, że mnie uratował.
Wtedy on zamknął drzwi do pokoju i powiedział, że źle zrobiłam. Nie sztuką jest bowiem popełnić samobójstwo. Samobójstwo to pójście na łatwiznę. Samobójstwo jest trudne?? Nie!! Popełnić samobójstwo jest bardzo łatwo i wcale nie trzeba do tego jakiejś wielkiej odwagi. Odwagę natomiast trzeba mieć, ŻEBY ŻYĆ!!!

Spytał mnie czy pamiętam HUNK'a?
Zrobiłam wielkie oczy... Skąd on może wiedzieć, co się ze mną działo na Rockford. NIKOMU o tym nie mówiłam!!!
Rodrigo wyjaśnił mi, że znają się z HUNK'iem od wielu, wielu lat. Opowiedział mi o nim, że miał bardzo nieszczęśliwe dzieciństwo. Rodzice się nim nie interesowali, zawsze musiał dbać sam o siebie. HUNK miał też siostrę - Cindy, której musiał zastąpić ojca i matkę. Mieszkali w slumsach, kradli aby przeżyć. Cindy pewnego dnia zachorowała. HUNK zdobył pieniądze na leki dla siostry, ale było za późno. To była ostra postać gruźlicy. Cindy zmarła po kilku dniach pobytu w szpitalu.


Po tym wydarzeniu HUNK zamknął się w sobie i stał się osobą jaką jest teraz. Umbrella wypatrzyła go gdzieś na ulicy i zaproponowała pracę ochroniarza. HUNK jednak okazał się za dobrym na zwykłego ochroniarza. Stał się żołnierzem, a z czasem dowódcą oddziału USS - tajnej jednostki komandosów Umbrelli.
Dlaczego to robi? Powiedział mi kiedyś, że szuka śmierci i chce stawiać jej czoła, jakby w zemście za to, że zabrała jego siostrę. To jest jego jedyny cel. Nie interesują go cele korporacji, on chce udowodnić... Chce udowodnić, że jest lepszy od śmierci i że potrafi ją pokonać.
Spytałam Rodrigo skąd to wszystko wie, a on uśmiechnął się i odpowiedział, że szkolił HUNK'a na wyspie Rockford po przyjęciu w szeregi Umbrelli. Z czasem jednak uczeń przerósł mistrza...
Zapytałam jeszcze, czy wie jak się naprawdę nazywa HUNK, albo przynajmniej jak ma na imię? Rodrigo odpowiedział jednak, że tego nie wie. Nie wie nawet co oznacza, jego pseudonim...

Teraz dopiero coś zrozumiałam. Wtedy na Rockford... Ashford nakazał HUNK'owi aby mnie zabił, ale HUNK rozmawiał z tamtym naukowcem, który mi potem zrobił zastrzyk. Wtedy co się kłócili i gestykulowali...
Ja wtedy miałam otrzymać zastrzyk z trucizną i nigdy się już nie obudzić, a dzięki HUNK'owi żyję. Doktor wstrzyknął mi tylko środek symulujący objawy śmiertelne i w jakiś sposób przetransportowali mnie od mojego mieszkania.
A potem ta wiadomość na komórkę... Nawet "Pan Śmierć" może mieć ludzki odruch...
Może nie wszyscy w Umbrelli są źli i chcą tylko zabijać. Może jest jeszcze jakaś szansa dla której warto żyć.

Dziękuję Ci Rodrigo, szkoda, że nie mogę podziękować HUNK'owi...

30 czerwca 1996
Wróciłam do pracy w laboratorium. Pracuję normalnie, ale będę czekać na okazję. Poprzednia akcja sabotażu nie udała się, bo niepotrzebnie wciągałam w to innych ludzi. Muszę znaleźć sposób, aby wszystko zrobić sama. Z pewnością będzie to trudne, bo teraz baczniej mi się przyglądają, ale ja poczekam... Potrafię czekać...

19 października 1997
Nemesis przechodzi ostatnie testy. Ten potwór jest naprawdę niesamowicie groźny. Próby wykazały, że najlepszą bronią dla niego będzie ręczna wyrzutnia rakiet. Jej ciężar nie stanowi dla Nemesisa problemu, a celność strzału jest zadowalająca. Aby chronić go przed pociskami, Nemesis został dodatkowo wyposażony w specjalny pancerz i fartuch z wysoko skoncentrowanych polimerów powodujący, że konwencjonalne pociski z broni palnej nie będą go raniły. Jest bardzo szybki i wykonuje polecenia. Umbrella jest z niego dumna, a mnie jest wstyd. W końcu to ja go stworzyłam.

20 października 1997
Dzisiaj przybył nowy transport więźniów do testów. Jest ich tylko troje:
- Andy Smith
- George Hopkins
- Erika Burnside
Zostali specjalnie wytypowani na nosicieli pasożyta Nemesis. Mają stać się kolejnymi tyrantami, a to dopiero początek. Do końca 1998 roku planowane jest stworzenie dwudziestu kolejnych tyrantów Nemesis! Spytałam przełożonych, czy nikt się nie upomni o tych ludzi. Zapewnili mnie, że oficjalnie te osoby... już nie żyją.

3 stycznia 1998
Straszny mróz dzisiaj, ale żołnierze UBCS ćwiczą jak zwykle. Ja ubrana od stóp do głów. Szalik, czapka, rękawiczki i mi dalej zimno, a oni tarzają się w tym śniegu, jakby w ogóle nie odczuwali mrozu. Ostatnio mam wrażenie, że ćwiczą częściej i intensywniej niż zwykle. Rodrigo też to zauważył, ale nie wie co się dzieje. UBCS nie podlega jego rozkazom.

15 stycznia 1998
Już wiadomo dlaczego UBCS tak intensywnie ćwiczył. Za tydzień odbędzie się w naszym kompleksie zebranie przedstawicieli wszystkich najważniejszych laboratoriów Umbrelli. Przyjadą zapewne obejrzeć Nemesisa. Och, jak ja bym ich wszystkich...
Niech ich szlag.

22 stycznia 1998
Dziś odbyło się zebranie. Przyjechali wszyscy najważniejsi:
Z laboratorium na rosyjskim Kaukazie - Sergei Wladimir
Z wyspy Rockford - Alfred Ashford
Z wyspy Sheena - Vincent Goldman
Z laboratorium w Raccoon City - William Birkin
Brakowało tylko Spencer'a.

Ja miałam przeprowadzić wykład i zapoznać przybyłych z możliwościami Nemesisa. Chciałam rozpocząć od wyjaśnienia, dlaczego akurat nazwa Nemesis została wybrana dla tego potwora, ale Wladimir przerwał mi i polecił, abym od razu opisała jego praktyczne możliwości i nie bawiła się w jakieś lanie wody, bo nikogo to nie interesuje. Opisałam więc po krótce jego możliwości, a potem obejrzeliśmy jak Nemesis radzi sobie z sześcioma atakującymi go hunterami. Walka była okazała, ale nie zrobiła wrażenia na zebranych.
Ashford w ogóle nie interesował sie tym co się dzieje i może dobrze, bo przecież mógłby mnie rozpoznać i skojarzyć, że już mnie kiedyś widział. Zresztą jego chyba nikt nie traktuje poważnie.
Na Sergei'u walka również nie zrobiła wielkiego wrażenia. Stwierdził nawet, że w swoim rosyjskim laboratorium zamierza zrobić coś znacznie doskonalszego.
Goldman był chyba jedynym który był pod wrażeniem Nemesisa. Ten tyrant był lepszy od Mr X którego produkcja po przezwyciężeniu początkowych trudności miała się właśnie rozpocząć na Sheena. Ponarzekał jednak, że koszt Nemesisa jest duży i trudno go będzie "produkować" na dużą skalę.
Ostatni swój osąd podał Birkin, stwierdzając, że Nemesis faktycznie, nie jest zły, ale on pracuje nad czymś co będzie jeszcze lepsze. Na koniec podał absurdalny argument, że nie wierzy, aby jakieś pasożyty mogły być podstawą dobrej broni biologicznej, bo prawdziwa broń biologiczna opiera się tylko na wirusach.

Ogólnie wszyscy byli marudni i woleli chyba udać się na bankiet niż oglądać jakieś okładające się wzajemnie stwory. Zwłaszcza, że nie były ich.
Na przyjęciu Birkin zdradził mi, że jutro do Paryża przyleci Annette z małą Sherry i będziemy mogły się spotkać. Nie rozmawiałam z nią już tak dawno. Od czasu gdy się pokłóciłyśmy...

23 stycznia 1998
Czekałam na Annette na lotnisku. Nie przywitałyśmy się jakoś szczególnie wylewnie. Za to Sherry jest słodka :)
Pojechałyśmy do mnie do domu. Sherry bawiła się lepiąc bałwana przed domem, a ja i Annette mieliśmy czas, aby wyjaśnić sobie kilka spraw.
Dalej mnie przekonywała, że to co robi ona i mąż jest tworzone z pasji, a nie dla potrzeb korporacji.
"To musisz zmienić pasję" - odpowiedziałam. Annette się zdenerwowała i wytknęła mi, że ja też miałam bardzo duży wkład w Nemesisa, więc niczym się nie różnimy.
Przykro mi się zrobiło... Miała trochę racji, mimo, że wtedy z tą strzykawką, to był przypadek, ale... nie wiem, mogłam spróbować to jakoś zatrzymać, zniszczyć. Nie zrobiłam tego, a gdy zdecydowałam się na sabotaż było już za późno.
Postanowiłyśmy już dalej się nie spierać. To nie miało sensu.
Annette wyjawiła mi jeszcze, że wirus "T" to jeszcze nic. Teraz jej mąż pracuje nad wirusem "G", który ma być jeszcze potężniejszy. Jej słowa mnie zszokowały. Coś jeszcze groźniejszego niż wirus "T"? A co dalej? Kolejny wirus? Jeszcze potężniejszy i jeszcze potężniejszy? Do czego to ma doprowadzić?
Annette powiedziała jednak, żebym się nie martwiła na zapas. Wiedzę o wirusie "G" posiada tylko William Birkin i to ja zostanie wykorzystany zależy tylko od niego. Umbrelli nic do tego.
Zdziwiły mnie jej słowa. Są aż tak pewni sukcesu, że zamierzają stawiać warunki korporacji? Z Umbrellą się nie negocjuje. Umbrelli się słucha.
Annette jednak dalej podtrzymała swoje zdanie. Wirus "G" będzie największym odkryciem naukowym od wielu lat. A wszystkie zaszczyty za jego odkrycie i zbadanie spadną na Williama, a nie na Umbrellę.

Już nic się dalej nie odzywałam. A niech sobie robią co chcą. Ja chcę tylko zniszczyć Nemesisa, bo będę odpowiedzialna za zło które on wyrządzi. Reszta jest nieważna.

26 stycznia 1998
William, Annette i Sherry wrócili do Raccoon City. Pozostali naukowcy również. Wreszcie spokój. Ja natomiast się rozchorowałam z tego wszystkiego. Za dużo pracy, za mało odpoczynku.

15 lipca 1998
W laboratorium zapanowało poruszenie. Christine chodzi zdenerwowana. Było jakieś zebranie w jej gabinecie. Zaostrzono również środki ochrony. Jeden z ochroniarzy nie chciał mnie wpuścić do części z pomieszczeniami biurowymi w laboratorium, bo znalazł przy mnie w kieszeni fartucha skalpel. Co się dzieje?

22 lipca 1998
Słyszałam wieści o dziwnych zdarzeniach jakie miały miejsce w Raccoon City. Podobno w lasach pojawiły się jakieś stworzenia, które zabijały ludzi. Zaczęłam się zastanawiać, co by się stało gdyby wszystkie obiekty na których prowadzone są eksperymenty nagle wydostały się z laboratorium. Zarazić się wirusem "T" jest bardzo łatwo i zawsze kończy się to śmiercią. To byłaby prawdziwa rzeź. Ale może nic się nie dzieje. Może to tylko moja wyobraźnia. Pewnie prasa bulwarowa rozdmuchała historię, a tak naprawdę wszystko jest sprawką niedźwiedzi lub wilków, których w Górach Arklay nie brakuje.

14 września 1998
Niespodziewanie zadzwoniła do mnie Annette. Zawiadomiła mnie, że stało się to co zapowiadała. Jej mąż zakończył badania nad wirusem "G". Nie zainteresowało mnie to nawet, ale to co powiedziała dalej było już ciekawe... Wyjaśniło się dlaczego w naszym paryskim laboratorium zapanowało takie poruszenie. Annette powiedziała mi, że w pobliżu willi Spencera, tej samej gdzie odbyło się jej wesele, znajdowało się tajne laboratorium w którym Spencer, Marcus i Ashford dokonali pierwszych odkryć. W laboratorium tym wystąpił ponoć wybuch i zostało doszczętnie zniszczone razem z willą. W wyniku eksplozji śmierć poniósł sam Albert Wesker!
Być może uznano, że był to sabotaż i dlatego zaostrzono środki bezpieczeństwa?
Spytałam Annette o prasowe doniesienia o potworach w lasach Raccoon. Odpowiedziała, że rzeczywiście mogą to być pozostałości eksperymentów z tamtego laboratorium. Straszne...
Poprosiłam Annette, aby poinformowała mnie jak się jeszcze czegoś nowego dowie i aby uważała na siebie. Powiedziała, żebym się nie martwiła, że ich laboratorium jest dobrze chronione i dodała z uśmiechem, że ma dla kogo żyć i nie śpieszy jej się na tamten świat, po czym odłożyła słuchawkę.

15 września 1998
W pobliskiej siedzibie UBCS mobilizacja jak nigdy. Podobno pościągali wszystkich żołnierzy z urlopów, ale już nie ćwiczą, tylko mają jakieś narady. Jakby się na coś przygotowywali, tylko na co? Umbrella zamierza z kimś toczyć wojnę?

18 września 1998
Dzisiaj spóźniłam się trochę do pracy. Śpieszyłam się biegnąc przez korytarz i przez nieuwagę wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Wszystkie dokumenty rozsypały mi się nie podłogę, ale ja ich nie zbierałam... stałam jak zamurowana. Osoba z którą się "zderzyłam" była ubrana w czarny mundur i miała kominiarkę na twarzy. Komandos USS.
Przyglądał mi się przez chwilę, a ja jemu. Czy to mógł być on? Te oczy... czy to te same oczy?
Mężczyzna schylił się, gdy zobaczył leżące na ziemi zdjęcie. Podniósł je i obejrzał. To było moje zdjęcie z Raccoon City zrobione pod wieżą zegarową, gdy byłam na ślubie Annette. Nosiłam je zawsze w segregatorze, sama właściwie nie wiem dlaczego...
Mężczyzna długo wpatrywał się w zdjęcie, po czym oddał mi je i pomógł pozbierać rozrzucone dokumenty. Jak sprawdzić, czy to on? Odwrócił się i chciał odejść. Powiedziałam wtedy cicho pod nosem słowo: "Cindy...".
Zatrzymał się. Odwrócił i spojrzał na mnie.
To jednak musiał być on.
Był zaskoczony, ale jednocześnie zły, że wypowiedziałam to imię. Nie odezwał się do mnie ani słowem i odszedł.
Chciałam iść za nim, ale gdy przypomniały mi się wydarzenia z Rockford to pomyślałam, że to nie najlepszy pomysł. Gdyby chciał ze mną rozmawiać, zrobiłby to.

Od razu pobiegłam do Rodrigo powiedzieć mu, że HUNK jest u nas. Rodrigo uznał to za zły znak. Wyspa Rockford jest bazą USS. Jeżeli HUNK ją opuścił to na pewno przybył, aby odebrać jakieś nowe rozkazy. Nie wróży to nic dobrego.

Gdy wracałam od Rodrigo, widziałam jak HUNK wychodzi z gabinetu Christine. Minął mnie i nawet się nie spojrzał. Był myślami gdzieś daleko...

19 września 1998
Dzwoniła Annette. Tym razem nie była taka szczęśliwa jak ostatnio. Była przestraszona. Powiedziała mi, że była świadkiem rozmowy swojego męża ze Spencerem. Prezes korporacji zażądał udostępnienia wirusa "G" wszystkim laboratoriom firmy w celu dalszych badań. William się nie zgodził twierdząc, że tylko on wie jak obchodzić się z nowym odkryciem. Spencer był bardzo zły, groził mężowi Annette, twierdząc, że to środki Umbrelli umożliwiły badania i stworzenie nowego wirusa. Jeżeli William nie chce podzielić się odkryciem po dobroci, zostanie go pozbawiony siłą.
Powiedziałam Annette, iż ostrzegałam ją, że z korporacją się nie zadziera. Annette miała wyrzuty sumienia, że mnie nie słuchała. Powiedziała jednak, że nie ugną się presji Spencera i mają pewien plan. Chcę zaoferować swoje odkrycie armii Stanów Zjednoczonych w zamian za ochronę przed Umbrellą. William już rozmawiał ze swoim przyjacielem, pułkownikiem Franklin'em Hart’em. Do miasta ma przybyć oddział wojskowy pod eskortą którego z laboratorium zostaną ewakuowani William, Annette i Sherry wraz z próbką wirusa "G" i całą jego dokumentacją.
Ryzykowna operacja, ale to chyba jedyne co im pozostało. Umbrella nie puści ich nieposłuszeństwa płazem.

Wieczorem gdy wracałam już do domu, widziałam startujący z dachu naszego kompleksu czarny śmigłowiec. Leciał w kierunku lotniska...

20 września 1998
Martwię się o Annette. Nie dzwoni, a ja nie mogę dodzwonić się do niej. A może właśnie teraz armia eskortuje ich z Raccoon City i dlatego nie ma z nią kontaktu? Trzeba być dobrej myśli.

22 września 1998
Dostałam wreszcie wiadomość od Annette. Wojsko nie zdążyło ich ewakuować, ludzie Umbrelli zjawili sie szybciej. Annette opowiedziała, że grupa komandosów w czarnych mundurach wdarła się w nocy do laboratorium korzystając z systemu tuneli kanalizacyjnych pod miastem. Zabijali każdego kto stanie im na drodze, o nic nie pytając. Byli świetnie wyszkoleni, znali plan kompleksu, potrafili poradzić sobie z wszelkimi elektronicznymi zabezpieczeniami. Nikt nie był w stanie ich zatrzymać.
Dostali się do głównego laboratorium, gdzie przechowywany był wirus "G". Zabrali próbki i strzelili do Williama!!!
Annette opisała, że znalazła go całego zakrwawionego leżącego na podłodze. Szybko pobiegła po jakieś materiały opatrunkowe, aby się nie wykrwawił, ale gdy wróciła Williama już nie było w laboratorium.
Z takimi obrażeniami ranny naukowiec nie mógłby wstać, a co dopiero wyjść z pomieszczenia! Leżąca na podłodze pusta strzykawka wyjaśniła jednak wszystko. Ranny Birkin sam zainfekował się wirusem "G"!!!
Wirus przywrócił niektóre jego funkcje życiowe i dodał mu siły. William zamienił się w potwora i ruszył w pościg za wycofującymi się komandosami.

"Widziałam jak ich dopadał Agatho, widziałam..." - mówiła Anette. Strzelali do niego z karabinów, a pociski nic mu nie robiły. Wytrącił jednemu z komandosów walizkę z próbkami wirusa i zniszczył je. Zabijał jednego po drugim, ale jeden z żołnierzy zakradł się, podniósł z ziemi jedyną ocalałą próbkę i niezauważony zdołał uciec!!
Chciałam go gonić, ale musiałabym przebiec przez korytarz w którym William walczył z pozostałymi przy życiu komandosami. Bałam się to zrobić... Nie wiedziałam czy mnie pozna, nie wiedziałam czy mnie również zaatakuje...
Ten komandos uciekł... Próbki wirusów z rozbitej skrzyni rozniosą szczury. Tam był również wirus "T"!! Całe miasto jest w niebezpieczeństwie! Niekontrolowana infekcja zabije mieszkańców Raccoon City.

Byłam przerażona słuchając opowieści Annette. Pytałam co się stało z Sherry, ale Annette odpowiedziała, że na całe szczęście, nie było dziewczynki w laboratorium w czasie szturmu komandosów. Sherry jest sama w domu w Raccoon City. Annette mówiła, że zadzwoniła do niej, aby przyszła na posterunek policji w Raccoon. Znają ją tam. Wiedzą, że to córka Birkinów. Komendant Irons zaopiekuje się nią, gdyby w mieście wybuchła infekcja. Annette zapowiedziała, że zabierze z laboratorium dokumentację wirusa i zaraz potem uda się na posterunek po dziewczynkę.

Straszna ta jej opowieść. Żarty się skończyły i tym razem chyba nawet korporacja Umbrella przesadziła. Tak bardzo pragnęli wirusa "G", że nie liczą się z infekcją jaka może wybuchnąć w mieście. Szaleńcy...

24 września 1998
Czekam z niecierpliwością na kolejne informacje od Annette.Telefon jednak milczy, a ja mam złe przeczucia. Oby jej się nic nie stało.

26 września 1998
Nadzieja matką głupich... Dziś media doniosły o tajemniczej zarazie w Raccoon City. Armia USA odcięła miasto wprowadzając kwarantannę tego obszaru. Annette, uciekaj stamtąd!!!

W nocy obudziły mnie jakieś hałasy. Zauważyłam, że pod budynkiem ochrony lądują śmigłowce. Dużo ich było. Całą jednostka UBCS gdzieś wyruszała.
Zadzwoniłam do Rodrigo pytając czy wie, gdzie udają się żołnierze. Odpowiedział, że tylko się domyśla i w tym momencie ja również się domyśliłam.
Wszystkich chcą przetransportować do Raccoon City do walki z zainfekowanymi mieszkańcami. Sytuacja musiała całkowicie wymknąć się spod kontroli.

27 września 1998
Dziś na tablicy ogłoszeń przeczytałam oficjalny komunikat Umbrelli. Zarząd korporacji podaje, że w obliczu nieznanej zarazy jaka wystąpiła w Raccoon City porozumiał się z rządem Stanów Zjednoczonych oferując pomoc w zwalczaniu infekcji. Jako największa międzynarodowa firma farmaceutyczna na korporacji spoczywa bowiem obowiązek niesienia pomocy w takich przypadkach, dlatego na miejsce zostali wysłani najlepsi lekarze i specjaliści.

Obłudnicy!!! Przecież sami spowodowali zarazę, a teraz udają, że chcą jej zapobiec!! Mogłam się tego domyśleć. UBCS i wszyscy inni ludzie Umbrelli zostali wysłani do Raccoon, aby zlikwidować wszystkich niewygodnych świadków i dowody obciążające firmę!

Nawet jeżeli Annette uniknie zarażenia, to w przypadku ucieczki z miasta, będą chcieli ją zabić! Muszę ją ostrzec.
Dlaczego nie odbierasz telefonu. Annette odbierz...

Popołudniu, gdy już wracałam do domu, zadzwonił telefon, ale to nie była Annette. To dzwoniła Christine, abym szybko wróciła do laboratorium.
Na miejscu okazało się, że mam przygotować Nemesisa do jego pierwszej misji. Dostałam dokumenty z zdjęciami jego celów. Miałam zaprogramować go tak, aby odnalazł i zabił tych ludzi. Chris Redfield, Jill Valentine, Brad Vickers... i jeszcze kilku innych. Pomyślałam, że mogłabym wprowadzić jakiś błąd w jego funkcjonowanie... żeby atakował ludzi Umbrelli, a nie jej wrogów.
Pomysł był dobry, ale niestety nie udało mi się go zrealizować. Stali nade mną całą noc, podczas wprowadzania danych. Gdy tylko skończyłam, zabrali Nemesisa z laboratorium. Oczywiście domyślałam się gdzie go wysyłają.
Do Raccoon City.
I to ma być ta "pomoc", którą wspaniałomyślna korporacja Umbrella przysyła do ratowania cywilów tego miasta?

28 września 1998
Rząd Stanów Zjednoczonych podał dziś komunikat, że zaraza w Raccoon City rozprzestrzenia się tak szybko, że konwencjonalnymi środkami nie uda się jej zapobiec. Zapadła decyzja o zrzuceniu na miasto bomby atomowej!!
Wojsko już wycofuje swoje jednostki z przedmieść Raccoon, a zaraz za nimi uciekają zapewne ludzie korporacji.

29 września 1998
Dostałam wreszcie wiadomość od Annette! Napisała mi maila. Całe szczęście, że żyje i jest cała. Niestety to jedyna dobra wiadomość. Annette opowiedziała, że ma trudności z wydostaniem się z laboratorium. Wirus "T" ożywił ciała martwych naukowców, zabitych przez oddział komandosów Umbrelli. Annette martwi się o Sherry...

30 września 1998
Annette znowu się ze mną skontaktowała. Napisała, że do laboratorium dostała się grupa ludzi, mężczyzna i dwie kobiety, których uważała za szpiegów korporacji. Z jedną z nich udało jej się porozmawiać, ale okazało się, że jest zwykłym cywilem. Nazywała sie Claire Redfield i mówiła, że odnalazła Sherry na posterunku i zaopiekowała się nią. Niestety posterunek został opanowany przez zombie i Claire szukając drogi ucieczki dla siebie i dziewczynki musiała zejść do kanałów. Właśnie w ten sposób dostała się do laboratorium. Niestety została rozłączona z małą i nie wiadomo co teraz dzieje się z dziewczynką. Annette z jednej strony ucieszyła się, że Sherry żyje i jest tak blisko, ale z drugiej martwiła się, bo laboratorium jest teraz bardzo niebezpiecznym miejscem, a jej mąż może zabić ich wszystkich.

Claire Redfield... skąd ja znam to nazwisko?? Zaraz, zaraz... wtedy gdy programowałam Nemesisa, zapoznawałam go z jego przeciwnikami... Chris Redfield - tak się nazywał jeden z wrogów korporacji, którego Nemesis miał zabić. Przypadkowa zbieżność nazwisk, czy też to ta sama rodzina??

Wieczorem dostałam od Annette następnego maila. Napisała mi, że chce się ze mną pożegnać, gdyż nie widzi możliwości ucieczki z tego miejsca. Napisała, że nie może odnaleźć Sherry. Jeżeli William odnalazł ją jako pierwszy, dziewczynka zapewne już nie żyje.

Chciałam jej napisać, żeby się nie załamywała, żeby próbowała do końca, ale moje wiadomości do niej nie dochodziły. Mój kontakt z Annette się urwał.

1 października 1998
Dziś przed budynkiem naszego laboratorium wylądował helikopter. Nie dziwny to był widok, bo od czasu infekcji w Raccoon każdego dnia przylatują i odlatują stąd śmigłowce. Widziałam przez okno jak wysiada z niego żołnierz USS. Od razu obstawili go ochroniarze i odeskortowali do budynku. Wyglądał na bardzo zmęczonego, ale oni zabrali go od razu do podziemi laboratorium, a po kilku godzinach wyszedł stamtąd już sam.

A może... a może to komandos z Raccoon City? A może to on szturmował laboratorium Birkina? Może to on do niego strzelał? Może wie coś o Annette!!!!
Zastąpiłam mu drogę, ale odepchnął mnie tak, że wylądowałam na ścianie. Nie dałam za wygraną i złapałam go za rękę. Odwrócił się i spojrzał na mnie. Znowu te oczy, ten wzrok... momentalnie puściłam jego dłoń. Gdy odchodził krzyknęłam za nim, że jest mordercą, ale nawet się nie odwrócił i wyszedł z budynku.

2 października 1998
Stało się. Raccoon zostało zniszczone i zamienione w atomową pustynię.
Przypomniał mi się temat mojej pracy dyplomowej pisanej na studiach: ""Odporność bakterii 'Escherichia nitrum' na działanie promieni rentgenowskich". Taka ciekawa bakteria... Zabijają ją promienie słoneczne, zabija niska i wysoka temperatura, a mimo, że jest taka delikatna potrafi oprzeć się takiej dawce promieniowania, która zabiła by człowieka na miejscu...

Gdyby ludzie posiadali taką odporność... Zapewne wielu, którzy byli niezainfekowani wirusem "T", a zostali napromieniowani po wybuchu bomby, mieliby szansę na przeżycie. Ten pomysł, to takie moje niezrealizowane naukowe marzenie...
Myślałam, że przy pomocy Umbrelli uda mi się coś odkryć, że dokonam jakiegoś przełomu, który pomoże ludziom i będzie pożyteczny. Zamiast tego, badam możliwości tworzenia nowej broni...

Annette, Sherry zapewne nie żyją, chociaż tli się we mnie iskierka nadziei, że jeszcze kiedyś ich zobaczę.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Diadem, łącznie zmieniany 3 razy.
Awatar użytkownika
Diadem
Posty: 1877
Rejestracja: sob 16 cze, 2007
Lokalizacja: Sosnowiec

Post autor: Diadem »

CZĘŚĆ 3 (OSTATNIA)

3 października 1998
Christine wezwała mnie dzisiaj do swojego gabinetu. Był tam jeszcze jakiś żołnierz UBCS. Widziałam już kiedyś tego mężczyznę. Wysoki, siwe włosy... To on zganił Carlosa, gdy po raz pierwszy przyglądałam się ćwiczeniom żołnierzy.
Na dzień dobry dostałam po twarzy od Christine, a potem musiałam wysłuchać niezłej reprymendy. Okazało się, że wczoraj, jeszcze przed zrzuceniem bomby atomowej Nemesis został zniszczony nie wykonując do końca swojej misji. Wiadomość ta jest potwierdzona i dostarczył ją właśnie ten komandos UBCS.
Nie mogłam w to uwierzyć... Nemesis był przecież doskonałą bronią. Ten kto go pokonał musiał mieć dużo szczęścia. W duchu cieszyłam się jednak, że wydarzenia nie poszły po myśli Umbrelli.
Nakazano mi ulepszenie kolejnych wersji Nemesisa i usunięcie wszelkich niedociągnięć. W laboratorium gotowe były już trzy kolejne tyranty, dla których nosiciele zostali dostarczeni 20 października zeszłego roku. W przygotowaniu było siedemnaście kolejnych potworów.

Myślałem też co stało się z pozostałymi żołnierzami UBCS. Oprócz tego żołnierza z gabinetu Christine, nie widziałam żadnego innego. Ich koszary stały puste.

1 listopada 1998
Jak to możliwe... Umbrella wywinęła się od odpowiedzialności za zniszczenie Raccoon City!! Z miasta nie zostało nic. Nie odnaleziono żadnych dowodów obciążających firmę, a brudne pieniądze korporacji zamknęły usta świadkom, którzy coś mogli wiedzieć. Jak walczyć z taką organizacją?

27 listopada 1998
Narzekałam ostatnio, że z Umbrellą nie można walczyć, a tym czasem... słyszałam plotki, że nasze instalacje na wyspie Sheena przestały istnieć, a Vincent Goldman, dyrektor tamtejszej placówki nie żyje!! I to wszystko zrobił ponoć jeden mężczyzna, któremu w dodatku udało się ujść cało z wyspy!! Czyli są jeszcze na wolności ludzie, którzy znają prawdę i podjęli walkę. Ja również nie mogę się poddać. Muszę coś wymyślić...

28 listopada 1998
Dostałam polecenie, aby trzy tyranty "Nemesis" przygotować do transportu na wyspę Rockford. Wszystkie zostały zamknięte w specjalnych kapsułach - chłodniach na czas transportu. Nie mogę sabotować samych tyrantów, ale... mogę pogrzebać przy ich kapsułach. Transport ma się odbyć 2 grudnia. Ustawiałam komputery sterujące kapsułami w ten sposób, aby tyranty obudziły się z hibernacji w czasie przelotu samolotem na wyspę. Gdy wyjdą ze swoich kapsuł, zabiją załogę samolotu, tak, że wpadnie on do morza. Zginie cała załoga i trzy tyranty. Nikt nie udowodni, że byłam w to zamieszana. W końcu ja odpowiadam tylko za same tyranty...

2 grudnia 1998
Wszystko szło dobrze, zmieniłam ustawienia w kapsułach, ale... dowiedziałam się czegoś i nie wiem co mam zrobić.
Rodrigo poinformował mnie, że odpowiedzialnym za przewóz tyrantów na Rockford jest HUNK i to on je tam dostarczy!!
Nawet HUNK nie poradzi sobie w walce z trzema tyrantami na pokładzie samolotu. Wydałam na niego wyrok śmierci!
Muszę go jakoś ostrzec... Prosiłam Rodrigo, aby powiedział mi gdzie mogę go znaleźć. Rodrigo wiedział gdzie on jest, ale nie chciał mi powiedzieć. Mówił, że HUNK mnie zabije, jeżeli będę mu wchodzić w drogę.
Nie dbałam o to. On kiedyś zaryzykował, żeby mnie uratować, ja też zaryzykuję... Długo prosiłam Rodrigo, aż w końcu zgodził się, ale powiedział, że do miejsca gdzie mieszka HUNK muszę dostać się sama.
Pojechałam samochodem dziesięć kilometrów na południe od paryskiego kompleksu Umbrelli. Korzystając ze wskazówek Rodrigo skręciłam w polną drogę, gdzie na skraju lasu stał dwupiętrowy dom.
Wysiadłam z auta, podeszłam pod dom i zapukałam, ale nikt nie odpowiedział. Złapałam za klamkę... drzwi były otwarte.

Wyglądało, na to, że nikogo nie ma w środku. Weszłam po cichu do salonu i nagle usłyszałam za sobą jakiś odgłos. Powolutku się odwróciłam... On stał za mną z wyciągniętym nożem. Bałam się zrobić jakikolwiek ruch. Jezu jak ja się wtedy bałam...

Staliśmy tak bez ruchu przez dłuższą chwilę, aż w końcu zdecydowałam się odezwać. Powiedziałam mu, że zmieniłam ustawienia w kapsułach tyrantów, które jutro ma zawieźć na Rockford, że grozi mu niebezpieczeństwo, ale on jakby nie słuchał, co do niego mówię. Jakby go to wcale nie obchodziło...

Powiedziałam, że już sobie pójdę, ale on nie zamierzał mnie wypuścić. Pokazał tylko, że mam iść do pokoju obok. Były tam drzwi i schody prowadzące do piwnicy. Pokazał, że mam tam wejść. Zeszłam na dół, a on został na górze i zamknął drzwi.

Minęło kilka godzin, postanowiłam spróbować wydostać się stamtąd. Drzwi... były otwarte. W pokoju w fotelu siedział HUNK. Miał zamknięte oczy, wyglądało na to, że śpi. Zaczęłam skradać się powoli w kierunku wyjścia, a wtedy odezwał się do mnie: "Pamiętaj o tym, że jestem mordercom. Sama tak o mnie powiedziałaś... Wracaj więc na dół!!"
Bez namysłu uciekłam z powrotem do piwnicy. Cholera, tacy jak on potrafią pewnie spać z otwartymi oczami - pomyślałam.
Ucieczka była niemożliwa, w końcu zasnęłam...

Spałam całą noc. Był już drugi grudnia! Wstałam i pobiegałam na górę. HUNK nie było. Pod dom podjechał jakiś samochód. to był Rodrigo, który martwił się o mnie i postanowił przyjechać tutaj. Spytałam czy widział HUNK, a on odpowiedział, że HUNK odleciał rano z tyrantami na Rockford.

3 grudnia 1998
Do naszego laboratorium przyszło potwierdzenie, że transport trzech tyrantów "Nemesis" powiódł się. A więc jednak... HUNK posłuchał mnie i zmienił ustawienia na kapsułach.
Teraz jesteśmy kwita.

17 grudnia 1998
Dzisiaj był niesamowity dzień. Zaczęłam pracę jak zwykle od porannej kawy, ale nawet nie zdążyłam jej dopić do końca, gdy rozległ się alarm w całym laboratorium, a po korytarzach zaczęli biegać uzbrojeni ochroniarze. Myślałam, że to jakieś ćwiczenia, ale szybko okazało się, że jednak nie, gdy do mojego laboratorium wpadła jakaś nieznajoma dziewczyna.
Cywil!!
Spytałam co tu robi, ale ona nic nie odpowiedziała tylko prosiła, żeby ją gdzieś ukryć. Była przerażona, a ja nawet nie zdążyłam jej odpowiedzieć, gdy do laboratorium wpadli ochroniarze i zaczęli strzelać na oślep! Dziewczyna uciekła drugim wyjściem, żołnierze za nią, a ja za nimi wszystkimi. Biegliśmy przez długi korytarz, mogli łatwo ją zastrzelić, ale ktoś krzyknął, żeby pojmać ją żywcem. Nagle usłyszałam nadlatujący helikopter. Był tuż przy budynku i nagle... zaczęli strzelać z tego śmigłowca w budynek!! W ostatniej chwili skryłam sie za ścianą, a gdy się wychyliłam zauważyłam ciała martwych ochroniarzy. Dziewczyna tymczasem jakimś cudem uciekła. Ogień ze śmigłowca był jednak prowadzony dalej, czyli ścigali ją. Zniszczyli całą elewację budynku pociskami z karabinów. Gdy przestali strzelać pobiegłam dalej szukać tej dziewczyny. Odnalazłam ją, otoczoną przez ochroniarzy. Pojmał ją sam Rodrigo. Skutą kajdankami i pod eskortą odprowadzili nieznajomą do byłych koszar UBCS...
Kim ona jest i jak się tutaj dostała?

18 grudnia 1998
Mam kilka dni wolnego. Technicy robią porządek w zniszczonej części laboratorium. Pytałam Rodrigo o tą dziewczynę pojmaną wczoraj, ale on powiedział, że lepiej będzie jeżeli nie będę się nią interesować. Spytałam czy wie jak sie nazywa, a on odpowiedział, że znalezione przy niej dokumenty poświadczają, że ma na imię Claire. Claire Redfield.

CLAIRE REDFIELD!! To ta dziewczyna o której opowiadała mi Annette w mailu tuż przed zniszczeniem Raccoon!! Może ona wie, coś o mojej przyjaciółce? Skoro ona przeżyła to może Annette też?

Gdy usłyszałem jej nazwisko to nie dawałam spokoju Rodrigo i tak długo chodziłam za nim, aż w końcu zgodził się zabrać mnie do niej, przynajmniej na kilka minut.

19 grudnia 1998
Z dostaniem się do budynku UBCS nie było problemu. Prowadził mnie przecież szef tutejszej ochrony. Rodrigo wpuścił mnie do pomieszczenia, gdzie była trzymana dziewczyna i dał piętnaście minut na rozmowę z nią.
Dziewczyna była nieufna i nie chciała ze mną rozmawiać. Wyjaśniłam jej, że jestem przyjaciółką Annette z czasów studiów.
Claire powiedziała, że Annette nie żyje...

A więc jednak... nie udało jej się uciec z miasta. Spytałam czy wie coś o jej córce Sherry, a ona potwierdziła, że Sherry żyje. Powiedziała, że to ona, wraz ze swoim przyjacielem uratowali ją i wydostali z miasta, ale teraz nie wie co dzieje się z dzieckiem.
Dobrze, że przynajmniej mała Sherry żyje. Mam nadzieję, że ludzie korporacji nie widzą o niej i jej nie odnajdą.

Spytałam Claire czego tutaj szukała, a ona odpowiedziała, że swojego brata Chrisa Redfielda. Powiedziałam jej, że korporacja wydała na niego wyrok śmierci, że do Raccoon wysłany został tyrant "Nemesis" który miał go odnaleźć i zabić. Tyrant którego sama zaprogramowałam...
Claire nie zmartwiła się jednak tą wiadomością. Odnalazła bowiem w Raccoon City pamiętnik brata, w którym było napisane, że opuścił miasto zanim pojawiły się pierwsze zombie. "Nemesis" nie mógł więc go odnaleźć i zabić.

Do pomieszczenia wszedł Rodrigo mówiąc, że musimy już stąd wyjść. Pożegnałam się z Claire i obiecałam, że spróbuję jej pomóc wydostać się na wolność.

20 grudnia 1998
Chciałam pomóc Claire w ucieczce, a tymczasem sama mogę mieć kłopoty. Zabezpieczenia w budynku UBCS wykryły, że ktoś wchodził do celi gdzie przetrzymywany jest więzień. Rodrigo został wezwany do gabinetu Christine. Powiedział, że nic o tym nie wie, ale obecny szef UBCS Nicholai Ginovaef pokazał nagrania z kamer na których było widać Rodrigo wykradającego klucz do celi Claire. To był dowód którego nie można było podważyć.

Rodrigo przyznał się, że wykradł klucz, ale tylko po to, aby zanieść więźniowi jedzenie. Nic nie powiedział o moim udziale w tym incydencie. Christine nie wierzyła do końca jego tłumaczeniom. Za karę został pozbawiony funkcji szefa ochrony kompleksu i zmieniono jego przydział za paryskiego laboratorium na tą okropną wyspę Rockford.

Podziękowałam Rodrigo za jego poświęcenie i było mi bardzo przykro. Wczoraj dowiedziałam się, że moja najlepsza przyjaciółka nie żyje, a dzisiaj zabierają mi najlepszego przyjaciela...

26 grudnia 1998
Święta Bożego Narodzenia. Wigilię spędziłam z Rodrigo i jednocześnie było to nasze pożegnanie. Dziś Rodrigo poleciał na Rockford, a razem z nim zabrano Claire. Widziałam jak ją wyprowadzali z budynku i chciałam przeprosić, że nie udało mi się jej uwolnić, ale ona chyba rozumiała, że to było niemożliwe.
Śmigłowce odleciały podnosząc tumany śniegu.
Teraz już naprawdę zostałam tutaj sama.

10 stycznia 1999
Raccoon City, wyspa Sheena, wyspa Rockford. Co łączy te wszystkie miejsca oprócz tego, że znajdują się tam laboratoria korporacji? Łączy je również to, że... już nie istnieją...
Nikt nie wie co się stało na Rockford. Podobno wyspa została zaatakowana, przez jakiś dobrze wyszkolonych komandosów. Nikt nie wie jaki był ich cel i czego szukali. Zniszczyli instalacje na wyspie i zabili podobno dyrektora Ashforda. Pytałam czy wiadomo coś o Rodrigo, ale dostałam odpowiedź, że prawdopodobnie zginął tak jak pozostali. Nikt się tym nie przejmował... Dyrekcja była tylko zmartwiona, że kolejne laboratorium Umbrelli zostało zniszczone.

Zastanawiałam się czy przeżył chociaż HUNK? Miał szansę, w końcu był najlepszy...

13 stycznia 1999
Wszyscy pracownicy laboratorium chodzą wystraszeni. Słychać plotki, że po Raccoon, Sheena i Rockford, teraz to miejsce jest do odstrzału. Te obawy mimo, że przesadzone sprawiły, że niektórzy planują ucieczkę stąd.

30 maja 1999
Korporacja ma kłopoty. Firma upada na naszych oczach. Badania zwolniły, fundusze są mniejsze, a od czasu do czasu w prasie brukowej pojawiają się artykuły oskarżające Umbrellę o różne rzeczy.
Niegdyś szanowana firma staje się swoim własnym cieniem...

28 października 1999
Teraz to nawet ja zastanawiam się nad tym wszystkim. Pojawiła się bowiem kolejna plotka, że paryski oddział Umbrelli ma zostać z powodu braku funduszy zamknięty!! Zlikwidują kompleks, a co zrobią z pracującymi tutaj ludźmi?

9 marca 2000
Z laboratoriów systematycznie wywozi się sprzęt i prowadzone badania. Podobno wszystko ma pomóc w rozwoju nowej bazy Umbrelli w Rosji. Nie wiem w czym tamta placówka jest lepsza od naszej, ale chyba to już rzeczywiście koniec tego miejsca.
Przypomniało mi się, jak z przyjaciółmi próbowaliśmy wysadzić w powietrze to laboratorium. Akcja przygotowana z dużym poświęceniem nie powiodła się wtedy.
A teraz... sami zamykają ten kompleks.

15 marca 2000
Jedna z osób pracujących w centrali telefonicznej laboratorium podsłuchała przypadkiem rozmowę pomiędzy zarządem korporacji, a Christine. Decyzja o zamknięciu paryskiego laboratorium jest prawdziwa i została już zatwierdzona. Reszta sprzętu ma zostać wywieziona w przeciągu dwóch tygodni. Christine pytała co z pracownikami, a ktoś odpowiedział, że nie będą już potrzebni. Przysłana zostanie specjalna jednostka, która rozwiąże ten problem. Ewakuować ma się tylko ścisłe kierownictwo laboratorium. Następnie kompleks ma zostać zniszczony.

Wiadomość ta była dla nasz szokiem. Trzeba stąd uciekać...

20 marca 2000
Laboratorium ma zostać zniszczone za tydzień. Bramy zakładu zostały zamknięte, a cały teren jest strzeżony. Nie nocujemy już w swoich domach, tylko tutaj w laboratorium. Mamy jednak trochę czasu na zorganizowanie się i ucieczkę. Tym razem nie boję się, że ktoś będzie zdrajcą albo, że grozi nam śmierć. Tym razem nic nierobienie to pewna śmierć.

21 marca 2000
Rozpoczęliśmy od rekonesansu po terenie przylegającym do kompleksu. Wszystko jest ogrodzone i strzeżone przez ochroniarzy z bronią. Jeżeli mamy się stąd wydostać również musimy zdobyć broń.

22 marca 2000
Jedynym miejscem, gdzie znajduje się broń w laboratorium to budynek UBCS. Stacjonuje tam jednak zbyt wielu żołnierzy aby się tam dostać. Nie zdobędziemy broni. Jedyne co mamy to trochę różnych chemikaliów, które mogą przydać się w walce. Nie wiem czy komuś z nas uda się stąd uciec, ale trzeba spróbować.

26 marca 2000
To już jutro. Jutro ma nastąpić koniec tego miejsca. Jesteśmy gotowi. Wpadliśmy na pomysł, że gdy po nas przyjdą rozrzucimy w budynku i przed nim zrobione z dostępnych substancji świece dymne. W zamieszaniu jakie się wytworzy może uda nam się zdobyć jakąś broń. Za ogrodzeniem znajduje się prowizoryczne lotnisko, a na pasie startowym stoi transportowy samolot. Gdyby udało nam się dotrzeć do niego...

27 marca 2000
Zaczęło się.
Bramy zostały otwarte, a na teren kompleksu wjechały ciężarówki z żołnierzami. Świece dymne spełniły swoje zadanie. Duszący dym powstrzymał żołnierzy, którzy zaczęli strzelać na oślep. Podjęliśmy z nimi nierówną walkę. Rozproszyliśmy się tak, żeby przynajmniej niektórym udało się uciec.
Mnie i jeszcze siedmiu osobom udało się dopaść do ogrodzenia. Nożycami rozcięliśmy metalową siatkę i wydostaliśmy się z terenu laboratorium. Teraz tylko do samolotu...
Odległość do lotniska pokonaliśmy bardzo szybko nie zauważeni przez nikogo. Wsiedliśmy do maszyny, pobiegłam do kokpitu, a tam... czekał on.
HUNK celował do mnie z pistoletu. Podniosłam ręce do góry. Wszystko było stracone... Byliśmy tak blisko...
HUNK opuścił jednak broń. "Stawiłaś czoła śmierci i pokonałaś ją, tak jak ja to robię" - powiedział. Wstał z fotela i wyszedł z samolotu. Chciałam powiedzieć, żeby uciekał z nami, ale wiedziałam, że nie posłucha. Krzyknęłam tylko, że dziękuję. On jednak nawet się nie odwrócił.

Udało nam się uruchomić silniki i samolot wystartował. Zanim na dole zorientowali się w sytuacji my byliśmy już daleko.
Pojawił się teraz problem gdzie lecieć? W samolocie było dziwne wyposażenie. Namioty, ciepłe ubrania, zapasy jedzenia. Znaleźliśmy nawet broń. Była też mapa Arktyki. Ten samolot miał chyba zawieźć naukowców do jakiejś polarnej bazy badawczej. Doszliśmy do wniosku, że to może być dobry pomysł, aby uciekać na północ, tam gdzie nas nie wyśledzą na radarach. Skierowaliśmy samolot nad ocean, a następnie obraliśmy kurs na Grenlandię. Przelecimy nad tą wyspą do Kanady. Tam w bezludnych obszarach porośniętych lasem znajdziemy jakieś dogodne miejsce do lądowania. Tam nas nie znajdą. Mamy wszystko co będzie nam potrzebne. Damy radę.

28 marca 2000
Wszystko szło dobrze... aż do Grenlandii. Mimo, że w Arktyce jest teraz dzień polarny i zbliża się lato, temperatura była tak niska, że nasz samolot nie wytrzymał tych warunków. Silniki zgasły i musieliśmy awaryjnie lądować. Sytuacja była trudna. Mamy co prawda odpowiedni sprzęt, ale nie wiemy gdzie iść, aby spotkać jakąś osadę. Postanowiliśmy iść na południe.

29 marca 2000
Jest strasznie zimno. Dobrze, że mamy ciepłe ubrania i jedzenie.

2 kwietnia 2000
Idziemy już pięć dni. Z każdym dniem pokonujemy coraz mniejszy dystans. Wszyscy są już zmęczeni. Najbardziej martwi mnie jednak to, że kończy się jedzenie. Na razie nikt nie narzeka, ale po minach ludzi widzę, że mają już dość.

5 kwietnia 2000
Zostały już tylko resztki prowiantu. Mamy jeszcze strzelbę. Wypatrzyliśmy jakieś ptaki. Próbowaliśmy strzelać do nich. Spudłowaliśmy. Na kolację suchy chleb.

7 kwietnia 2000
Alan nie wygląda dobrze. Ma gorączkę, zostaje z tyłu, a my nie mamy żadnych leków.

8 kwietnia 2000
Niesiemy Alana na prowizorycznych noszach, co dodatkowo spowalnia nasz marsz. Rozmawiałam z nim. Prosił abyśmy, go zostawili i dalej szli sami. Odmówiłam.

9 kwietnia 2000
Alan zmarł dziś w nocy. Wykopaliśmy mu grób w śniegu.

11 kwietnia 2000
W czasie marszu zaskoczyła nas burza śnieżna. Dwoje ludzi zaginęło w zadymce. Nie daliśmy rady ich odnaleźć.

12 kwietnia 2000
Kolejny z nas zachorował. Tym razem jest to George. Idzie o własnych siłach i nie chce położyć się na nosze.

13 kwietnia 2000
Moje urodziny. Najsmutniejsze w moim życiu. George znowu zostawał z tyłu. W końcu skręcił i zaczął podążać w innym kierunku. Wołaliśmy za nim, ale on nas nie słuchał, brnąc dalej przez śnieg. Zrozumiałam jego decyzję...

14 kwietnia 2000
Nie ma już nic do jedzenia. Zostało nas tylko troje. Rozbiliśmy namiot.

15 kwietnia 2000
Nie mieliśmy siły, aby zwinąć namiot i ruszyć w dalszą drogę. To już chyba koniec. Przytuliliśmy się wszyscy do siebie.

16 kwietnia 2000
Rano spostrzegłam, że moi towarzysze nie żyją. W nocy musiało być bardzo zimno. Ja przeżyłam tylko dlatego, że leżałam między nimi. Są szczęśliwi. Już nie cierpią.
Dzień jest słoneczny, chcę wyjść z namiotu, aby jeszcze raz zobaczyć słońce, ale śnieg zasypał wejście, a ja nie mam siły, aby go odgarnąć. Zrobiłam tylko nożem dziurę w namiocie, tak, że promienie słońca wpadały do środka. Ledwo trzymam długopis w dłoni...

Zimno...


------------------


W czerwcu 2008 roku odbyła się ekspedycja naukowa na Grenlandię. Grupa badaczy dostrzegła coś wystającego spod śniegu. Wydawało się, że to skała, ale gdy podeszli bliżej okazało się, że były to resztki namiotu. W środku znaleziono ciała trzech osób, doskonale zakonserwowane przez mróz. Kobieta trzymała w ręku ten pamiętnik.


P.S.
Żeby nie było... Pomysł na zakończenie nie jest mój. Znam go z jakiejś książki, którą czytałem chyba z 15 lat temu, a i tak pamiętam to zakończenie do dzisiaj. Tytułu niestety sobie nie przypomnę :(
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Diadem, łącznie zmieniany 3 razy.
Zablokowany

Wróć do „Opowiadania”