Szept

Zablokowany
Awatar użytkownika
AT
Posty: 744
Rejestracja: pt 31 sie, 2007
Lokalizacja: Blackbourn
Kontakt:

Szept

Post autor: AT »

Czy ja umarłem? Nie... ja... ja lewituję prawda? Na krawędzi umysłu, w wielkim słupie światła... Czym jestem? Człowiekiem? Chyba jednak nie... Może umarłem po to by się odrodzić, i to ostatnie co zapamiętam z tego dotychczasowego świata? Pamiętam teraz wyraźnie, wszystkie znajome twarze. Pamiętam mych wrogów i mych przyjaciół. Pamiętam jak siedząc na zamglonym wzgórzu, usłyszałem pierwsze spadające krople deszczu. Pamiętam uczucie jakie towarzyszyło mi od dawna, to uczucie ulgi, uczucie które tak dawno zatraciłem, uczucie życia... Pamiętam jak pierwszy raz upadłem. Ogromny ból – uczucie którego nigdy przedtem nie znałem. Pamiętam jak wstawałem, a me dłonie odmawiały posłuszeństwa. Pamiętam jak me serce przewiercone zostało uczuciem do teraz nieznanym mej duszy. Pamiętam początek cierpienia... Czegoś jeszcze bardziej nieznajomego, nieokiełznanego.
Deszcz... Ten deszcz... Obmywający mnie z błota. Jakie to kojące uczucie, gdy chłodny jesienny deszcz spada na twą twarz i w dół po szyi, karku, po plecach spiralnie przedziera się pomiędzy łopatkami. Czy leżąc w brudnym błocie, jestem warty więcej niż zgniłe od środka drzewo? Ja... umieram od środka setki razy. Każdego dnia, nieznanej mi godziny ani roku ziemskiego, czuję i uczę się... Jak być człowiekiem.
Pytam sam siebie dlaczego? Dlaczego właśnie człowiekiem, dlaczego spełniono me życzenie? Czy Ty wiesz kim teraz się stałem? Czy Ty mnie nadal pamiętasz? Nie, nie możesz pamiętać.... Ty nawet mnie nie widziałaś. Ale ja Cię widziałem. Widziałem miliardy razy. Każdego dnia i każdej nocy. Kiedy patrzysz w lustro czesząc swoje włosy. Próbowałem ich kiedyś dotknąć... ale gdy prawie je miałem ty odsunęłaś głowę, i spojrzałaś za okno... To nie twoja wina. Mogłem być szybszy. Pamiętam chwile gdy czuwałem nocami, spoglądając na twą twarz zanurzoną w otchłań czegoś co zwiecie snem. Ja nigdy nie spałem. Podobno macie wtedy koszmary... wcale się wam nie dziwię. Świat w którym żyjecie jest zbyt okrutny. Dławi każda wrażliwszą jednostkę w zarodku. Tak jak zdławił Ciebie prawda? Widzisz, wiem o tym. Zawsze wiedziałem. Bo ja... zawsze byłem przy Tobie.
Każdego ranka widziałem Ciebie jak wstawałaś. Każdej nocy widziałem Ciebie jak kładłaś się spać. Przez swoja dyskrecję nie zaglądałem do środka. Każdy potrzebuje odrobiny samotności, nawet ja. Lecz czasem... czasem w nocy słyszałem jak płaczesz. Powiesz mi że nie mogłem tego usłyszeć... nikt nie słyszał, ale ja słyszałem. Słyszałem spływające po twych policzkach łzy. Słyszałem szloch, choć nie otwierałaś ust. Czułem tęsknotę... czasem i zazdrość – a przecież cichutko tuliłaś się do poduszki marząc o swoim własnym błędnym rycerzu. Uwierz mi, to nie jest śmieszne. Każdy z nas marzy, Ty a nawet Ja. Też mam marzenia, i wiesz... wcale nie są takie góro lotne. Może któregoś dnia powiem Ci, o czym sobie tak marzę. Ale wtedy właśnie, gdy leżałaś w swoim wygodnym łóżku, słyszałem twoją duszę. Słyszałem jak krzyczała, płakała i pragnęła ziszczenia marzeń. I widziałem też jak stara się przeżyć. Jak walczy z przytłaczającym ją ciężarem wyrzutu. Widziałem jak miliony macek rzeczywistości zaciskają się na niej, i z miażdżącą siłą uderzają nią o ziemię. Pamiętasz jedną z tych nocy? Tą gdy była ta przeklęta wichura i burza za oknem? Jak szybko wtedy zasnęłaś? To moja sprawka. Wtedy już i ja nie wytrzymałem. Wyjąłem miecz i rozciąłem wszystkie. Co do jednej. Myślałem że oszaleję. Każda z nich miała w sobie tyle cierpienia, że starczyło by go dla całego miasta, i jeszcze by go zostało. Dziewczyno... jak Ty to wytrzymałaś?
Od tamtej pory nie opuszczałem ciebie na krok. Każdej nocy i dnia, podążałem za Tobą. Aż wstyd się do tego przyznać, ale pewnego dnia byłem z Tobą nawet w jednej łazience. Brałaś wtedy prysznic. Nie martw się - i tutaj dyskrecja przeważyła. Nic nie widziałem. Choć dodam że wyglądałaś pięknie owinięta w ręcznik. Patrzyłem jak się malujesz i jak myjesz zęby. A gdy strąciłaś przez przypadek okulary, chwyciłem je tak by się nie rozbiły. Byłaś wielce uradowana, gdy zobaczyłaś że nic im nie było. Pierwszy raz od dawna, mimowolnie się uśmiechnąłem. Chwile po tym ruszyłaś do wyjścia. Cofałem się wtedy byś tylko mnie nie dotknęła. Wielką ulga było to, że drzwi łazienki zawsze zostawiałaś otwarte. Pobiegłaś do kuchni nucąc piosenkę Cohen’a o tych nieszczęsnych różach. Przez Ciebie też ją polubiłem, jednak bardziej podobała mi się twoja ich interpretacja. Nie była taka... ograniczona.
Pewnego dnia jednak, gdy tak za Tobą chodziłem zdarzył się mały wypadek. Zaraz Ci wytłumaczę. Miałaś wtedy jakiś ważny wyjazd, i strasznie się spieszyłaś. Ubierałaś się, pakowałaś, i biegałaś od pokoju do pokoju. Nie mogłaś znaleźć sobie miejsca, nie wiedziałaś co masz spakować. Gdy tak za Tobą chodziłem, w pewnej chwili... przeszłaś przeze mnie. Zaniemówiłem i odwróciłem się. Potarłaś wtedy ramiona i zamknęłaś wszystkie okna, tłumacząc matce że jest ci strasznie zimno. Spojrzałem na swoją prawą dłoń... nią właśnie, dotknąłem twojej. Spojrzałem wtedy na Ciebie...
I po raz pierwszy w życiu....
Zapragnąłem być człowiekiem.
O tamtego dnia, obserwowałem Cię dokładniej. Widziałem jak przytulasz przyjaciół, jak wielką radość sprawiał Ci pocałunek od mężczyzny, dawnego przyjaciela. Obserwowałem to wszystko w milczeniu... wzrokiem którego nigdy przenigdy nie powinnaś oglądać. Miałem ochotę zarżnąć wszystko i wszystkich. Ale nie potrafiłem. Choć próbowałem rozerwać tego mężczyznę na strzępy, posiekać na kawałki swym srebrzystym mieczem, nie potrafiłem. Nie mogłem. Nie chciałem Ci odbierać tak długo szukanego szczęścia.
Tamtego dnia gdy mnie dotknęłaś, zacząłem marzyć, mieć własne pragnienia... Wtedy po raz pierwszy, zrozumiałem co znaczy słowo czuć. Zrozumiałem też czym jest cierpienie.
Czy znasz uczucie dotknięcia czegoś przez najczystsze lustro? Czułem się tak, każdego dnia. W każdej chwili gdy przechodziłaś obok mnie, a ja wyciągałem me dłonie, by choć przez chwile móc znów spróbować Cię dotknąć. Pamiętasz jak szeptałem że marzę? Może i trochę skłamałem mówiąc Ci że me pragnienia nie są tak wyolbrzymione. Zależy to od tego, jak się na to spojrzy. Mam pomysł, może to ty je oceń co? Uwaga o to me skrywane pragnienie: chciałbym choć jeden raz byś mnie zobaczyła i dotknęła.
Ciekaw jestem co byś mi wtedy powiedziała, gdybym stracił skrzydła i stał się człowiekiem.


Opowiadanie wyciągnięte z mroków szuflady, choć nie wiem, czy opowiadaniem, można je nazwać.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez AT, łącznie zmieniany 2 razy.
"In his house at R'lyeh dead Cthulhu waits dreaming."
H.P. Lovecraft
Zablokowany

Wróć do „Opowiadania”