Za Żelazną Bramą - bunt maszyn (Prolog)

Zablokowany
Awatar użytkownika
Recoil
Moderator
Posty: 3377
Rejestracja: ndz 09 wrz, 2007
Lokalizacja: Perdition City
Kontakt:

Za Żelazną Bramą - bunt maszyn (Prolog)

Post autor: Recoil »

Wprawdzie nie jest to opowiadanie jako takie, tylko wstęp do gry książkowej, nad którą teraz pracuję, ale postanowiłem go zamieścić jako swego rodzaju zapowiedź. A zdecydowałem się na to z kilku powodów:

-ATi wjechał mi na ambicję swoim opowiadaniem "Pieśń Potępionych" - genialnym zresztą, więc nie chcę się z nim mierzyć bo mija się to z celem
-ma mnie to zmobilizować do pracy. Kiedy już info rozniesie się na forum głupio będzie porzucić projekt - taka zapowiedź do czegoś jednak zobowiązuje
-może to zachęci Was do sięgnięcia po jakieś projekty autorskie z dziedziny gier książkowych



Uwaga, opowiadanie zawiera kilka niecenzuralnych zwrotów!!!


[center]Za Żelazną Bramą - bunt maszyn[/center]


Wstęp:

81 rok Nowej Ery (za pierwszym razem nową erę zaczęto liczyć od nadejścia Jezusa, tym razem od nadejścia Jeźdźców Apokalipsy...). Nowy Świat powstał z ruin nuklearnej zagłady. Nieliczni, którzy przeżyli, odbudowali miasta, i odgrodzili je murami od postapokaliptycznego świata zamieszkałego teraz przez mutanty popromienne. Powstały nowe państwa, nowe technologie, ale i też nowe zagrożenia i niebezpieczeństwa. Chaos po zagładzie sprzyjał anarchii i zasadzie "silniejszy wygrywa". Do dziś nie udało się wyeliminować wszystkich objawów samowolki, jednak w dużej mierze udało się je odizolować w otoczonych wielkimi murami ruinach miast, zwanych "Azylami". W zamknięciu trzymano najbezwzględniejszych, najbrutalniejszych i, co ważne, niereformowalnych recydywistów. Utrzymania porządku tam nie podjął się nikt o zdrowych zmysłach, więc zadanie to powierzono robotom bojowym, które rygor utrzymywały "żelazną ręką"' można by rzec. Pomysł był kosztowny, ale jak się okazało skuteczny. Do czasu...
Pewnego pięknego wieczora, kiedy promienie zachodzącego za mury słońca zalewały pobliskie wzgórza krwawoczerwoną łuną, w centrali odebrano strzępki wiadomości z jednego z Azyli Nowej Kolonii Angielskiej:
Centrala! Tu Azyl w sektorze 07!!! Zgłoście się!!! Maszyny zwariowały! Straciliśmy nad nimi kontrolę!!! Zabiły wszystkich więźniów! Idą po nas! POMOCY!!! Zgłoście się, kurwa!!! <odgłosy strzałów i krzyki, potem tylko szum radia>...
Kilka godzin później, John Dante, najlepiej wyszkolony człowiek elitarnej grupy Strażników, siedział uzbrojony i opancerzony po zęby w śmigłowcu zmierzającym w stronę Azylu 07...


Prolog:

Nad panelem, umieszczonym przed Strażnikiem, unosił się holograficzny obraz przedstawiający trójwymiarowe plany Azylu 07. Obraz zmieniał się co jakis czas i obracał pokazując różne lokacje z każdej perspektywy. Z słuchawek dobiegał ciepły, choć rzeczowy, kobiecy głos zagłuszany nieco rykiem silnika:
-Witaj John. Nazywam się Amanda i będę twoim wsparciem technicznym podczas misji. Wiemy niewiele. Kilka godzin temu A.I. zyskało świadomość i maszyny przejęły kontrolę w Azylu 07. Wyeliminowały niemal cały czynnik ludzki oraz odcięły kontakt ze światem zewnętrznym. Nie wiemy dlaczego to zrobiły, nie możemy też dotrzeć do wewnętrznej bazy danych Azylu. Sądzimy jednak, że jest szansa na to, że ktoś z personelu technicznego mógł przeżyć i ukryć się w podziemnym kompleksie. Twoim celem priorytetowym jest dotarcie do podziemnego kompleksu i wyłączenie rdzenia komputera głównego sterującego zasobami Azylu. Znamy kody dezaktywujące, jednak nie możemy użyć ich zdalnie. Podam ci je w odpowiednim momencie. Celem podrzędnym jest, jeśli to oczywiście możliwe, wyprowadzenie stamtąd ocalałego personelu technicznego.
-Co z więźniami? - warknął Dante.
W słuchawce nastała cisza, którą zakłócało monotonne warczenie silnika.
-Żaden z celów twojej misji nie przewiduje ocalenia skazańców - odrzekł lekko drżący głos w słuchawce, starający się być głosem zdecydowanym i rzeczowym. Po kolejnej chwili ciszy głos znów nabrał profesjonalnego, formalnego tonu.
-Głównymi lokacjami Azylu są: fabryka, miasto oraz katedra. Żaden z tych elementów nie był reorganizowany po wojnie, więc są to tylko ruiny. Kluczowym elementem - jedynym, który cię interesuje - jest katedra. To w niej jest wejście do podziemnego kompleksu, w którym znajduje się jednostka centralna, oraz w którym mogą ukrywać się ewentualni ocalali. Nie spodziewaj się jednak, że wejdziesz tam jak do sklepu. Możliwy jest opór. Przejdźmy więc do tego, co może sprawiać ci kłopoty po drodze do katedry. Otóż każdy Azyl został wyposażony w trzy rodzaje jednostek: Scout - w tym momencie plany lewitujące przed Johnem zniknęły, a na ich miejscu pojawił się hologram przedstawiający niewielką, około pół metrowej długości maszynę przypominającą stalową ważkę, na końcach skrzydeł której zostały umocowane dysze odpowiadające za sterowanie. Na miejscu głowy widniała półkolista kopuła, za którą zapewne umieszczono system optyczny, natomiast na spodzie zamocowano małe działko maszynowe. - Ich jako takich nie musisz się obawiać - są raczej niegroźne a to działko ma raczej zapewnić jej bezpieczny lot, niż unieszkodliwić przeciwnika. Scouty mają inne zadanie - kiedy tylko wykryją intruza przekazują informację o nim w centrali, a ta wysyła wsparcie. Za wszelką cenę unikaj kontaktu z nimi, a jeśli już zostaniesz namierzony &#8211; zniszcz je. Kolejna jednostka to Eliminator - obraz holograficzny znów zmienił się, a tym razem pojawił się na nim dość masywny robot o humanoidalnym kształcie wysokości około dwóch metrów. Smukła budowa, oraz stosunkowo lekkie opancerzenie sugerowały, iż Eliminator to model szybki i sprawny, a aerodynamiczma głowa w miejscu oczu obdarzona podłużną szczeliną jarzącą się zimnym błękitem nadawały mu wyglądu mogącego przyprawić o dreszcze każdego, kto nie nazywał się John Dante. - Eliminatory to jednostka, której głównym zadaniem jest utrzymywanie porządku w Azylu. Są szybkie, zwinne i niezwykle niebezpieczne w starciu. Nie mają własnego uzbrojenia więc wyposażono je w Predatory. Ostatnia jednostką są Guardiany - tym razem przed Dantem pojawił się hologram przedstawiający masywnego mecha o wysokości około dwóch i pół metra, o gładkim, opancerzonym korpusie z przodem pokrytym lśniącą powłoką. Z jego boku na potężnych ramionach umieszczono dwa solidne działka maszynowe wyposażone również w bagnety łańcuchowe. - Ich zadaniem jest trzymanie intruzów z dala od punktów strategicznych. Są dość powolne i ociężałe, ale solidne i wytrzymałe. Działka umieszczone na ramionach są większego kalibru więc uważaj na nie. Pierwsze Azyle miały do dyspozycji jeszcze jedną jednostkę o nazwie Terminator. - W tym momencie hologram zaczął pokazywać fatalnej jakości urywki starego filmu, w którym maszyna o budowie bazującej na ludzkim szkielecie, której oczodoły jarzyły się piekielną czerwienią, ze stoickim spokojem siała spustoszenie wśród bezbronnych ludzi. - Ponoć tworząc je inżynierowie wzorowali się na jakimś popularnym przed wojną filmie. Później zastąpiono je Eliminatorami w związku z ich większą elastycznością i sprawnością. Nie wiemy, czy w Azylu 07 Terminatory były jeszcze w użyciu. To tyle w kwestii wprowadzenia. Będę monitorować przebieg twojej misji i w miarę możliwości będę służyć ci pomocą. Gdybyś miał jakieś pytania, śmiało kontaktuj się ze mną. Życzę ci powodzenia.
Hologram zniknął, a w słuchawkach zaległa cisza. John westchnął głęboko zaciągając się mocnym, cygarowym dymem - nigdy nie mógł pozbyć się tego nawyku po przerzuceniu się z papierosów - i spojrzał w stronę horyzontu, gdzie słońce wstawało powoli by rozświetlić panujące wokół ciemności.
-Kurwa... - warknął pod nosem. Zza wzniesienia, w kierunku którego zmierzali, wyłonił się majestatyczny kształt wiekowej katedry górującej dumnie nad otoczonym murem kompleksem, a im bliżej się znajdowali, tym większy niepokój wzbudzała jej potęga. Dante ostatni raz sprawdził swój ekwipunek i broń, po czym przypiął się do liny mającej sprowadzić go w dół - za Żelazną Bramę, wprost do Azylu 07.
-Ja pierdolę... - warknął znów do siebie po czym wyskoczył ze śmigłowca.


Dante uderzył w ziemię z taką siłą, że płytki chodnikowe skruszyły się pod ciężarem jego opancerzonego ciała. Podniósł się powoli na równe nogi. Wyglądał dostojnie i majestatycznie, niczym wykuty w marmurze posąg - duma rzeźbiarza.
Rozejrzał sie dookoła. Stał na skraju placu, na środku którego była fontanna. Podest, na którym umieszczony był niegdyś pomnik jakiejś znaczącej przed wojną postaci, był pusty i spękany, zaś sam posąg leżał strzaskany wewnątrz fontanny w połowie zatopiony w mule. Po lewej stronie sterczały z ziemi ruiny miasteczka. Domy, sklepy, szkoła, ratusz - wszystko to wyglądało jak miasteczko duchów rodem z tanich, przedwojennych horrorów. Nikt nie kłopotał się by cokolwiek z tym zrobić. Po prostu okrążono je murem i wsadzono recydywistów, którzy byli tam zdani tylko na siebie. Ci z kolei zaadoptowali część zabudowań tak, by nadawały się do mieszkania, jednak efekt pozostawał wiele do życzenia. Kto wie, może ktoś nadal tam był... Ale Strażnik nie przejmował się tym specjalnie. Miał ważniejsze rzeczy na głowie.
Z prawej strony, w oddali majaczył zatopiony w słońcu szkielet fabryki wyglądającej teraz raczej jak czarne, skruszone zęby w dziąśle żebraka, aniżeli industrialny gigant. Na wprost, daleko przed nim, na niewielkim wzniesieniu, otoczona solidnym, kamiennym murem stała posępnie katedra skąpana w promieniach porannego słońca, górując nad całym Azylem i rzucając nań zimny, złowrogi cień. Wyglądała, jakby wojna nie odcisnęła na niej swojego piętna. Jakby zawarła z nią pakt... Nie licząc pustych przestrzeni zakończonych ostrymi łukami okien, oraz pęknięć, była w prawie nienaruszonym stanie. Jedynie czas miał swój udział w procesie jej przemijania.
Za plecami Strażnika wznosił się znienawidzony, a jednocześnie upragniony przez wszystkich mieszkańców Azylu symbol. Symbol ich poddania się Władzy, ich zniewolenia i upokorzenia. Symbol ich porażki. Żelazna Brama. "Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie" - głosił napis wygrawerowany na metalowej płycie umieszczonej nad nią.
Dante zaciągnął się mocno cygarem, które po chwili wylądowało na chodniku sypiąc żarzące się iskry i przydepnął je opancerzoną nogą miażdżąc jak robaka. Spojrzał w stronę katedry i powoli wypuścił dym z płuc.
-Kurwa, ja pierdolę... - Warknął znów szorstko pod nosem po czym ruszył przed siebie.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Recoil, łącznie zmieniany 2 razy.
Fluid Project
Calm Down People!
It's Just A Little Lie...
Zablokowany

Wróć do „Opowiadania”