Diary of Jack Krauser

Zablokowany
Awatar użytkownika
J.Krauser
Posty: 1715
Rejestracja: sob 01 maja, 2010
Lokalizacja: Blackland

Diary of Jack Krauser

Post autor: J.Krauser »

Na wstępie napiszę że jest to bardzo luźno powiązane ze światem RE jak i historią Jack'a. Niektóre wątki z RE postaram się w dalszych dniach płynnie przeplatać z tymi co sam wymyślę oraz ubierać to w ciekawą opowieść o największym spisku rządu USA. Miłego czytania. (mam nadzieję że wytkniecie mi parę błędów, których nie widzę)


Wstęp:
Nazywam się Jack Krauser. Pochodzę z Kaukazu, jednak żyję w USA. Jestem byłym komandosem wyspecjalizowanym w wykonywaniu najcięższych misji. Doskonale wyszkolony w posługiwaniu się bronią białą i palną. Kiedyś byłem na usługach rządu Stanów Zjednoczonych. Dokładnie do roku 2002 pracowałem w jednostce SOCOM. Ten pamiętnik opisuje mój największy błąd jaki popełniłem w swoim życiu. Błąd, a raczej decyzja, która odmieniła moje życie na zawsze. Decyzja której żałuję po dziś dzień.

1999 // Czerwiec // Środa // 23:43

Jakąś godzinę temu wróciliśmy wraz z oddziałem do głównej bazy wojskowej w USA z dwudniowej misji w Meksyku. Nie była to jakaś ciężka misja. Polegała po prostu by schwytać lidera grupy terrorystycznej oraz jego ludzi. Choć to nawet za dużo powiedziane. Ich terroryzm polegał tylko na tym że raz na tydzień napadali i rabowali miasto. Rząd Meksyku nie mógł sobie z nimi poradzić bo lokalizacja ich kryjówki była nieznana. Zadzwonili do nas. Nie wiem po co zawracali nam tym głowę. Wysłali nas. 10 najlepiej wyszkolonych żołnierzy do takiej błahostki. Szybko namierzyliśmy ich lidera, po czym po czterech godzinach szpiegowania znaleźliśmy ich kryjówkę. Znajdowała się w podziemiu. Wybraliśmy się tam w czwórkę. Reszta oddziału została na górze. Tak na wszelki wypadek jakby ktoś z bojowników wrócił. Gdy schodziliśmy na dół, było coraz bardziej wilgotnie i brudno. Na najniższym poziomie było pełno krwi, a na drzwiach ich „kwatery głównej” jakieś dziwaczne logo. Dokładnie nie widziałem jakie, bo było zamazane krwią. Gdy spytałem kolegów z oddziału, co to za logo, czy widzieli je wcześniej, odrzekli bym się nie przejmował. Ich ton był dziwny. Jakby coś wiedzieli. Po krótkiej wymianie zdań przygotowałem granat błyskowy. Otworzyłem drzwi z buta. Wrzuciłem granat, po czym zaatakowaliśmy. To była kpina! Ich grupa składała się ledwie z siedmiu ludzi w średnim wieku. Byli uzbrojeni lecz ogłuszeni nie stawiali oporu. W ruch poszły kajdanki. Przecież nie byliśmy ich tam zabić. Odstawiliśmy ich do więzienia i tyle. Gdy wracaliśmy do bazy wszyscy zachowywali się dziwnie. Zapytałem się jeszcze raz o to logo. Nikt nic nie odpowiedział. Wymienili spojrzenia między sobą i jechaliśmy w milczeniu. Czułem że o czymś nie wiem. I to o czymś iście bardzo ważnym. Jakiejś tajemnicy rządu. Staram się o tym nie myśleć ale to nie daje mi spokoju. Albo mam jak zwykle mylne przeczucie albo rząd jest w coś zamieszany i wykorzystuje nas by robić brudne interesy. Zobaczymy co przyniesie jutro ...

1999 // Czerwiec // Czwartek // 21:54

Mam coraz to gorsze obawy że jestem wykorzystywany do jakiegoś spisku. Dziś nad ranem około godziny trzeciej bądź czwartej przebudziłem się. Obudziły mnie głosy naszego generała, prezydenta i jakichś obcych mężczyzn. Bardziej zastanawiająca jest obecność prezydenta i tych facetów. Odziani byli w dziwne białe skafandry. Pobierali chyba krew od nas. Rozmawiali o jakichś wirusach i o farmaceutyce. Padały dziwne nazwy, czasem tylko same litery alfabetu. Gdy przyszła moja kolej, udawałem że śpię. Poczułem jak igła wbija mi się w ramię. Trwało to kilka sekund, po czym gość przy mnie oznajmił że mają już wszystkie próbki krwi po czym odwrócił się i odszedł od mojej pryczy, spojrzałem na jego plecy i zobaczyłem logo na jego plecach. To samo co wtedy na drzwiach w podziemnej bazie bojowników w Meksyku. Tym razem nie było zamazane krwią więc przyjrzałem się i wyglądało jak parasol. W mojej głowie znów kłębiły się myśli o tym że rząd jest w coś uwikłany. Gdy tak rozmyślałem, usnąłem i budziłem się koło 11. W pokoju nikogo nie było, pewnie wszyscy na stołówce są. Dziwnie się czułem lecz nie było to spowodowane jakąś chorobą czy bólem. Miałem uczucie że coś we mnie siedzi. Było ponad 34 stopnie więc grzało w czaszkę trochę i tłumaczyłem to sobie właśnie wysoką temperaturą panującą na zewnątrz. Zszedłem na stołówkę i zobaczyłem generała trzymającego maskę przeciwgazową. Mówił coś o stracie żołnierza w Afryce gdzie panuje jakiś konflikt i potrzebują wysłać wsparcie. Wyznaczył wszystkich moich kolegów z oddziału tylko nie mnie, co było dość dziwne. Spytałem się co ze mną lecz usłyszałem że jestem za mało doświadczony do takich spraw. Była to dla mnie obraza, bo w boju jestem doświadczony bardziej niż ten pyszałek ale kłótnie z generałem ciężko się kończą więc dałem spokój i usiadłem. Rzuciłem jeszcze raz okiem na maskę i znów ujrzałem to logo parasolki, a sama maska miała ślady krwi oraz liczne ślady zadrapań i kilka pęknięć. Dziwiły mnie te zadrapania na niej, a raczej kto lub co zrobiło te ślady. Generał z moimi kumplami odszedł, a Ja poszedłem do pokoju przebrać się na trening na poligonie. Reszta dnia była normalna. Jak każdy inny dzień.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez J.Krauser, łącznie zmieniany 1 raz.
One man forced to seek REVENGE
Awatar użytkownika
J.Krauser
Posty: 1715
Rejestracja: sob 01 maja, 2010
Lokalizacja: Blackland

Post autor: J.Krauser »

Dzięki Deus za podpowiedź z Darkside Chronicles. :rad12: A teraz zapraszam do czytania:

1999 // Czerwiec // Poniedziałek // 4:30

Minęły cztery dni od wyjazdu generała Sweat’a oraz moich kumpli do Afryki. Od tamtej pory nie było od nich żadnych wieści, jednak nie martwiłem się. Bardziej zastanawiało mnie co za konflikt tam wybuchł że aż najbardziej doświadczeni żołnierze musieli interweniować. Spokoju nie dawała mi też ta obdrapana maska. Z tego wszystkiego nie mogłem spać, choć byłem zmęczony po treningach. Będąc samemu w pokoju mogłem bez większych zmartwień rozmyślać. Jest wczesny ranek lecz środek czerwca i już nieźle grzeje. W pokoju miałem otwarte okno by się dotlenić i przewietrzyć oraz pooglądać bazę z wyższego punktu. Uroku nie można jej odmówić. Wielki poligon doświadczalny, 4 strzelnice, kilka wielkich hangarów w których składowana jest broń oraz pojazdy, budynek kwatery głównej, stołówka, boisko do kosza i kilkanaście budynków dla żołnierzy. Moje rozmyślania przerwał hałas. Rozejrzałem się i do bazy wjeżdżały dwie wojskowe ciężarówki z kontenerami, jednak nie były to nasze pojazdy. Sięgnąłem po lornetkę by się przyjrzeć i zobaczyłem dwóch strażników, którzy otwierali bramę i wpuszczali owe ciężarówki. Rzuciłem okiem na ciężarówki i znów pojawiło się to logo w postaci parasola zaś sami strażnicy byli dziwni. Wcześniej ich nie widziałem w tej bazie ale to nie problem bo przecież to duży teren, dziwniejsze były ich odruchy, wręcz tiki nerwowe oraz oczy, które były czerwone. Ciężarówki kierowały się w stronę największego hangaru na zachód od budynku z którego obserwuję zaistniałą sytuację. Jeden z tajemniczych pojazdów najechał na mały wybój i otworzyła mu się klapa od kontenera który wiózł. Gdy już przejechał, spokojnie mogłem zobaczyć co wiezie w środku i były to jakieś dwie duże beczki z oznakowaniami T-00 oraz T-01. Spojrzałem na drugi kontener gdzie klapa była zamknięta i widniał tam skrót B.O.W. Chciałem przyjrzeć się jeszcze twarzom kierowców lecz byli już za daleko. Rozejrzałem się jeszcze za strażnikami, którzy kierowali się do kwatery głównej. Ich oczy cały czas były czerwone, jakby przekrwione, a zachowanie było dziwne. Obserwowałem teren jeszcze przez półtorej godziny, jednak nic się nie wydarzyło. Ciężarówki nie wracały.

Ten sam dzień, godz. 17.03. Dzisiejszy dzień był nudny. Prócz dziwnej sytuacji rano, wszystko w bazie było w porządku. Strażników których widziałem, też nigdzie nie było, nawet w kwaterze głównej do której wchodzili. Wszystko wskazywało na to że dzień skończy się normalnie po raz pierwszy od tygodnia i położę się spać bez żadnych podejrzeń czy obaw o siebie. Jednak gdy wychodziłem ze stołówki, ciężarówki które rano przyjechały z kontenerami, teraz wyjeżdżały bez nich. Przejeżdżały obok mnie więc mogłem przyjrzeć się twarzom kierowców. Spojrzałem i serce mi zamarło. Kierowcami było dwóch z bojowników, których aresztowaliśmy kilka dni temu! Zauważyłem też że mieli na sobie kurtki tajnej służby M.S.F. (Mexican Special Forces). Nurtuje mnie jeszcze sprawa dlaczego rząd Meksyku wydał rozkaz aresztowania swoich ludzi, po czym ich uwalnia oraz czemu nasze siły współpracują z nimi. Nie miało to sensu. Wróciłem do pokoju rozmyślając o tym. Wyjrzałem przez okno i spojrzałem w stronę hangaru do którego rano wjeżdżali i zobaczyłem jak jakaś duża postać odziana w płaszcz z niego wychodzi po czym zostaje ogłuszona paralizatorem i w bardzo szybkim tempie zaciągnięta z powrotem do środka. Cała ta scena wyglądała jakby zależało im zachować to w tajemnicy. Coś było nie tak. Moje podejrzenia o szemrane interesy chyba się potwierdzają. W nocy włamię się do kwatery głównej w celu zdobycia jakichkolwiek informacji na ten temat.

1999 // Czerwiec // Wtorek // 9:30

Dziś w nocy włamałem się do kwatery głównej naszej bazy wojskowej w celu zdobycia informacji na temat tego dziwnego loga oraz dziwnych zdarzeń. Sytuacja wygląda gorzej niż mogłem przypuszczać. Owy parasol to znak rozpoznawczy niejakiej Umbrella Inc., największej firmy farmaceutycznej świata. Zdziwiłem się, bo o samej korporacji słyszałem i nawet używałem ich leków na ból głowy ale nigdzie nie było znaku czerwono-białej parasoli. To jeszcze nie jest najgorsze. Z akt wygrzebałem dane na temat projektów broni biologicznych (B.O.W.) o kryptonimie Salvador Motorhand oraz Mr. X opartych na wirusie o kryptonimie T. Sam wirus oraz projekty broni wykonała Umbrella. Były też dane o incydencie w górach Arklay który wydarzył się kilka lat temu oraz raporty finansowe i kopia umowy między wojskiem, rządami między innymi USA, Meksyku, Afryki i Umbrellą. Okazuje się że rząd który przymyka oko na prace badawcze korporacji dostaje astronomiczne sumy, a według umowy wojsko ma pomagać w testach ich broni biologicznej. Co więcej, prezydent wyraził pisemną zgodę by korporacja mogła testować działania wirusów na nas, żołnierzach. W końcu baza wojskowa znajduje się daleko od regionów zamieszkałych więc wszystko składa się w spójną całość. Postanowiłem włączyć komputer i poszperać w cyfrowej bazie danych. Niestety wszystkie dane były zaszyfrowane. Lista była długa ale kilka punktów mnie zaciekawiło jak np.: Dane wirusa T, informacje na temat rezydencji Spencera w górach Arklay, Projekt Saberhand oraz Plaga. Nic więcej nie znalazłem, a moje nikłe umiejętności hakerskie nie pozwoliły mi dowiedzieć się nic więcej. Wyłączyłem komputer i wróciłem do swojego pokoju w budynku nieopodal kwatery. W głowie miałem mętlik i nie wiedziałem co o tym sądzić i zacząłem poważnie bać się o siebie. Rozmyślając, usnąłem.
One man forced to seek REVENGE
Awatar użytkownika
J.Krauser
Posty: 1715
Rejestracja: sob 01 maja, 2010
Lokalizacja: Blackland

Post autor: J.Krauser »

1999 // Lipiec // Piątek // 0:00

Ponownie wdarłem się do kwatery by zebrać więcej informacji o tych badaniach. W raportach o projekcie Salvador Motorhand była wzmianka o Clark’u Salvador jako potencjalnym biorcy wirusa T oraz pasożyta Plagas. Teczka o nim była dość gruba, więc czytałem wszystko pobieżnie lecz uważnie. W jednym z raportów były załączone zdjęcia tuż po zaaplikowaniu wirusa T, Plagasa i tuż po mutacji. Wyczytałem również że po wstrzyknięciu wirusa, pacjent był niestabilny i bardzo agresywny. Przybrał na masie, po czym uspokoił się. Po dwóch dniach obserwacji zaaplikowano mu pasożyta. Z raportu wynika że pasożyt w ciele Clarka połączył się z wirusem i nastąpiła gwałtowna mutacja w wyniku której pacjent przybrał na masie jeszcze bardziej niż poprzednio. Lekarzy to zaniepokoiło, bo z takim ciężarem nie mógł sprawnie się poruszać, jednak po kilku minutach nastąpiła kolejna mutacja i Clark stał się wyższy. Z zaledwie 168 cm wzrostu i 57 kg wagi, urósł do 243 cm i ponad 192 kg. Byłem zdumiony co potrafi ten wirus. Z tak cherlawego człowieczka w ciągu paru minut przemienić w potężną istotę. W ostatnim raporcie były notatki o uzbrojeniu go i kryptonimie. Jako broń dali mu gigantyczną piłę mechaniczną przyczepioną do przedramienia tak by ostrze wystawało ponad dłoń i nazwali go po prostu Salvador. Będąc pod wrażeniem możliwościami tego syfu, sięgnąłem po teczkę z projektem Mr. X. Ta była chudsza i zawierała tylko jeden raport w którym było napisane o moim koledze z oddziału jako by sam zgłosił się do udziału w nim. Nie było załączonego żadnego zdjęcia tylko istniał opis na osobnej małej kartce. Mr. X opisywany był jako broń ostatniej szansy i zagłady. Odziany w płaszcz miał wyszukiwać i zabijać ostatnich żyjących na polu bitwy. Niestety nic więcej nie było lecz od razu przypomniałem sobie ten incydent przed hangarem. Zastanawiając się po co rządowi i wojsku takie bronie biologiczne usłyszałem jak ktoś szedł po schodach. Szybko pochowałem teczki do szuflad i wybiegłem z pokoju nie oglądając się za siebie. Biegnąc przez korytarz usłyszałem dziwne krzyki i wrzaski lecz nie obchodziły mnie teraz gdyż moim celem było dostanie się do swojego pokoju. Wybiegając na zewnątrz budynku ujrzałem chmurę ognia nad hangarem gdzie ciężarówki zostawiły kontenery. Wiedziałem że coś im nie poszło zgodnie z planem. W pewnym momencie drzwi hangaru zostały porozcinane i wyważone z impetem na zewnątrz, a ludzie którzy chcieli ugasić pożar zostali przygnieceni przez sterty blachy. Z kłębu dymu i ognia wyjawił się dwu i pół metrowy potwór z piłą mechaniczną na ramieniu, był to Salvador. Nie namyślając się zbyt długo wbiegłem z powrotem do kwatery po dysk twardy z resztą zaszyfrowanych danych, który na moje szczęście był akurat przenoszony przez strażnika na parter. Szybko go powaliłem, a dysk zabrałem i wybiegłem z budynku po czym zorientowałem się że stoję twarzą w twarz z Salvadorem. Wmurowało mnie w ziemię i nie wiedziałem co zrobić. Po prostu czekałem, tylko nie wiedziałem na co. Może na zbliżającą się śmierć z rąk tego demona? Nie miałem nawet czasu rozejrzeć się czy Mr. X również się wydostał. Wtedy poczułem jak ktoś chwyta mnie za ramię i krzyczy bym uciekał i nie zadawał pytań. Wraz z nieznajomym wsiadłem do wojskowego Hummer'a nieopodal budynku, w którym było kilka osób. Salvador nami się nie przejął. Z resztą był zajęty rozwalaniem wejścia do kwatery więc ucieczka była w miarę prosta. Gdy byliśmy już jakieś 7 kilometrów od bazy, dotarło do mnie co się stało i wreszcie mogłem racjonalnie myśleć. Wiedziałem że miałem nie zadawać pytań ale jednak musiałem. Tajemnicza grupa która mnie uratowała była na usługach Umbrelli. Mieli na sobie maski przeciwgazowe i czarne kombinezony z logiem korporacji. Nic po za tym. Opowiedzieli mi że podobny incydent przytrafił się na Antarktydzie, gdzie uciekła najniebezpieczniejsza broń stworzona za pomocą wirusa T, Nemesis i pokazali mi nagranie wideo z bazy znajdującej się na tym odludziu. Jego nazwa mówiła sama za siebie ale gdy zobaczyłem jakie zniszczenie sieje to monstrum, byłem przerażony i zarazem zdumiony. Każdego człowieka zamieniał w plamę krwi, po prostu czysta furia ubrana w ciało humanoida. Zdradzili też że mój generał oraz koledzy, którzy wyjechali na misję do Afryki, nie zyją. Zabił ich najnowszy eksperyment Umbrelli, Plaga. Niestety nie chcieli zdradzić co tą Plagą jest. Po kilkugodzinnej podróży dotarliśmy do niewielkiej chatki na wzgórzu w której nocowaliśmy przed kontynuowaniem podróży. Rano dowiedziałem się od jednego z nich że tworzą jednostkę Black Rain i są prywatnymi najemnikami do najęcia. On sam przedstawił się jako Hunk. Nic więcej nie mówił i czekał aż reszta ekipy wstanie by ruszyć dalej.

1999 // Lipiec // Wtorek // 14:50

Sytuacja obrała nieoczekiwany obrót- stałem się nieoficjalnym członkiem Black Rain. Mam dla nich pracować pod przykrywką i wykonywać drobne misje zwiadowcze oraz kontaktować się z informatorami. Jeden członek BR, który uciekał z nami Hummerem, okazał się wprawionym informatykiem i obiecał zająć się zabezpieczeniami dysku, gdyż oni sami mają w tym jakiś interes. Może dane chcą sprzedać na czarnym rynku lub szantażować korporację. Tylko jak, skoro Umbrella ma w kieszeni rząd i wojsko. W tym mnie. Jestem tym wszystkim skołowany i nie wiem co mam o tym sądzić. Boli mnie głowa i dziwnie się czuję cały czas, zupełnie tak samo jak po tej nocy, gdy pobierali nam krew. Spokoju nie daje mi też ten dysk twardy i informacje na nim zawarte. "Saberhand", "Plaga". Co to w ogóle ma być? Widziałem co kryło się pod kryptonimem Motorhand i chyba mi starczy. Nie chce nawet myśleć jakie monstrum kryje się za tym projektem. Eh, chciałbym cofnąć czas i zrezygnować ze służby, kiedy mogłem ...

1999 // Lipiec // Środa // 01:00

Noc. Dostaliśmy małą misję w Europie od samego prezydenta USA. Mamy zdobyć jakieś dane na temat rządowych projektów, które USA prowadzi wraz z Hiszpanią. Nie zdradzono nam o co chodzi ale mogę się domyślać. W podróży jesteśmy już dobre 10 godzin i przez cały ten czas panuje grobowa cisza. Jedynie informatyk poinformował mnie że złamał już dwie pierwsze cyfry hasła zabezpieczającego wszystkie dane. Ni to sukces, ni porażka. Dobre nawet i to. Jak tak jechaliśmy oglądałem cały czas nagranie z Antarktydy i za każdym razem byłem zaskoczony tym co ten wirus potrafi uczynić. Czułem że częścią siebie pożądam tej mocy lecz druga połowa cały czas się wahała, bo nie było pewne czy wirus się przyjmie. Starałem dowiedzieć się też o wypadek w Afryce, jednak powiedzieli że moi kumple zginęli z ręki jakichś tamtejszych bojowników. Nie przejąłem się tym zbytnio ... Coś innego zaprzątało mi teraz głowę ...
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez J.Krauser, łącznie zmieniany 2 razy.
One man forced to seek REVENGE
Zablokowany

Wróć do „Opowiadania”