Recenzje / Opinie

Awatar użytkownika
Nerobianco
Posty: 132
Rejestracja: sob 13 gru, 2008
Lokalizacja: Zambrów

Post autor: Nerobianco »

Inaczej do tego podejdę.


Resident Evil 6 pozwala nam wcielić się w 7 indywidualnych bohaterów w 4 kampaniach które przeplatają się ze sobą, Każda z nich oferuje inny rodzaj rozgrywki, nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu „Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego.”. Ale zacznijmy od początku. Nieważne na którą kampanię się zdecydujemy , musimy przejść swego rodzaju tutorial będącym wycinkiem z kampanii Leona. Tam poznajemy meandry sterowania, zapoznajemy się ze środowiskiem w którym przyjdzie nam spędzić trochę czasu i … dostajemy pierwsze sygnały że coś w Resident Evil 6 nie zagrało. Wspomniany przeze mnie samouczek naszpikowany jest sekwencjami QTE które swoje czasy świetności miały na konsolach poprzedniej generacji. Kiedy jeszcze w poprzednich częściach Resident Evil takie rozwiązanie sprawdzało się całkiem dobrze tutaj po prostu irytuję. Teraz udowodnię dlaczego.
Niektóre QTE są na siłę ubarwione, gracz zmuszony jest nacisnąć kwadrat albo jakiś inny guzik rytmicznie w sekwencji, jeżeli zawiedzie cała zabawa zaczyna się od początku. Rozumiem, dodaje to element stresu i pompuje adrenalinę w trudnych sytuacjach ale … ja chcę tylko otworzyć drzwi! Nic więcej ! Czy nie mogę nacisnąć wspomnianego kwadratu tylko raz ?

Kiedy ukończymy tutorial wreszcie wcielamy się w skórę protagonisty którego wybraliśmy na początku. Czy będzie to Leon, Jake czy ktokolwiek inny gameplay z założenia będzie się różnił. Ale to nie do końca prawda.

Różnice
Kampania Leona jest czymś co miało szansę być najmocniejszym punktem gry, ale jest wprost przeciwnie. Rozdziały w których sterujemy agentem Kennedy są stylizowane na horror, więcej tu jednak odniesień do Resident Evil 4 niż powiedzmy Resident Evil 2 czy 3. Usprawnione sterowanie daje nam więcej opcji ale jeszcze bardziej obdziera rozgrywkę z i tak nikłego klimatu, przynajmniej częściowo. Ciężko obawiać się oponentów kiedy wiemy że Leon może rozwalić im czerepy z półobrotu lub rzucić szczupakiem w całą hordę przeciwników nie obawiając się obrażeń, cieszy jednak bardzo mała ilość amunicji która uniemożliwia zmianę kampanii Leona w shooter. Ta zaleta zmienia się niestety w bardzo duży problem w ostatnich rozdziałach przygody ale bardziej zaliczam to na plus niż na minus. Kampanię Leona przechodziłem z zapartym tchem, aż do ostatnich dwóch rozdziałów które moim zdaniem są największą porażką całej gry. Bezsensowne i przeciągnięte do bólu. Ile razy mogę zabijać tego samego przeciwnika ? Ile razy oponent wstanie i stwierdzi "Ha ha ! To nie jest moja ostateczna forma." W następnej kampanii rozwiązano to o klasę lepiej ...

Następny jest Chris. Call of Duty w świecie Resident Evil … gra starszym Redfieldem jest zwykłym shooterem TPP który o dziwo bawi całkiem nieźle. Po kilku godzinach spędzonych z Leonem które pod koniec niesamowicie mnie rozczarowały podszedłem do rozgrywki Chrisem z nikłymi oczekiwaniami. Zostałem zaskoczony na plus ponieważ jako shooter Resident Evil 6 sprawdza się całkiem nieźle. Oczywiście pomijając koślawy cover system. A i fabularnie kampania Chrisa prezentuje lepszy poziom niż rozdziały Leona które nie trzymają się kupy. Warto zwrócić uwagę na kilka miejsc które zwiedzimy w przygodzie Chrisa. Sczególnie podobał mi się hol ze statułami. A w przeciwieństwie do rozdziałów Leona, koniec ścieżki fabularnej Chrisa jest naprawdę bardzo dobry.


Jake jest trzeci. Jego gameplay miejscami inspirowany jest takimi seriami jak Tomb Raider lub Uncharted. Sczególnie jeżeli pod uwagę weźmiemy fragmenty w których pojawia się Ustanak. Bioorganiczny oprawca który ściga Jake'a przez całą przygodę. Na myśl od razu przychodzi Nemesis z Resident Evil 3 co jest słusznym skojarzeniem. Bydle sprawia wrażenie nie do pokonania, zmusza też gracza aby zaplanował swoje ruchy.. W trzeciej kampanii pojawiają się też elementy skradankowe, czasami związane z Ustanakiem. Jake posiada również jedną umiejętność która odróżnia go od innych bohaterów, potrafi walczyć wręcz znacznie lepiej niż inni, ale to niestety zawodzi z powodu tragicznego sterowania.

O Adzie nie ma sensu pisać bo jej gameplay nie różni się mocno od Weskera jr. Z wyjątkiem braku kooperacji który o zgrozo ... sprawił że bawiłem się najlepiej właśnie w tej kampanii. Liczę że prędzej czy później Capcom w kolejnych Resach porzuci ten chory pomysł aby na siłę wciskać kooperację. Ciężko chłonąć klimat kiedy gram z kolegą na kanapie, zamiast skupienia pojawiają się żarty i dyskusje. Fakt mogę zagrać offline z botem ale wtedy jaki jest sens ? Bot jeszcze bardziej niszczy klimat, strzela pierwszy w przeciwnika którego ja mogłem nie zauważyć, przez to cały element zaskoczenia znika.
Gra online ? Po co ? Dlaczego ktokolwiek ma mi niszczyć mój płynny gameplay zmuszajac mnie do pomocy lub kooperacyjnych akcji które są na maxa naciągane ?



Resident Evil 6 działa na tym samym silniku co wszystkie gry Capcom w tej generacji. Mówię oczywiście o MT Framework. Uruchamiając RE6 trudno oprzeć się wrażeniu że grafika jest słabsza. Jasne, otoczenie ma więcej detali, światło zmienia się dynamicznie, ale tekstury i modele czasami straszą bardziej niż przeciwnicy. Mówię tutaj szczególnie o lokacjach znajdujących się w Chinach, pstrokate neony, wszechobecna żółć i czerwień zlewa się ze sobą tworząc nieczytelny pejzaż. Rozmazane cienie które nie są w stanie znaleźć swojego miejsca, rozpikselowane tekstury które wczytują się na naszych oczach. Nie tego oczekiwałem. Ale nie grafika jest tutaj najważniejsza.

Dźwięk i muzyka są standardowe dla serii. Jęki i wybuchy wykonane poprawnie, żaden z przygrywających w tle utworów nie zapadł mi jakoś szczególnie w pamięć.



Resident Evil 6 miał być najlepszą odsłoną serii. Niestety jest zaledwie poprawną grą. Zła konstrukcja poziomów, mimo że poprawione to dalej miejscami dziwne sterowanie oraz nacisk na akcję stawia szóstą odsłonę serii w niekorzystnym świetle. Mieliśmy otrzymać najlepszego przedstawiciela serii, niestety nie tym razem. Jest to tylko dobry Resident Evil.

Re6 kupiłem ze względu na The Mercenaries i pupę Ady w HD. Na tym się nie zawiodłem, gram i będę grał w tą część ale tylko i wyłącznie w ten dodatkowy tryb.
Ostatnio zmieniony śr 24 paź, 2012 przez Nerobianco, łącznie zmieniany 2 razy.
ダーク
Awatar użytkownika
Nemesis US
Posty: 1336
Rejestracja: pn 26 mar, 2007
Lokalizacja: Łęczyca

Post autor: Nemesis US »

A ja może w końcu przeleję swoje odczucia po zaliczeniu trzech głównych kampanii w RE6.

Przede wszystkim dostałem dużo więcej niż oczekiwałem. Nie sądziłem, że tak ostatnimi czasy skąpy wydawca jak Capcom dostarczy tak kompletny i wartościowy produkt. W sumie cztery świetnie poprowadzone kampanie w całości tworzące chyba najlepszą fabułę od czasów Code: Veronica, która do tej pory była dla mnie pod tym względem najlepsza.

Leon - nie ukrywam, że to właśnie ta kampania pozamiatała mną najbardziej. Szczerze, to nie sądziłem, że od czasu RE4 będzie dane mi zagrać w pełnoprawną kontynuację, która przywoła mi nagle najwspanialsze czasu spędzone przy RE2 (kiedy dziennie zaliczałem po dwa scenariusze, weterani z pewnością dobrze pamiętają takie maratony). Wróciły zombiaki, miasteczko na wzór Raccon City, setki naprawdę klimatycznych miejscówek i nawet policjant w pierwszym dniu służby;). Samo wykonanie epicentrum epidemii to chyba najbardziej sugestywne doświadczenie na tym polu w historii serii, płonące ulice, rozbijające się samochody, dookoła pełno zombiaków i wciąż walczący o przetrwanie pozostali przy życiu. Już sam początek został stworzony na wzór starej serii, czyli mrok, względny niepokój, potem coś się zaczyna dziać i w końcu outbreak na całego. Myślę, że właśnie dla pierwszych rozdziałów tej kampanii poświęconych horrorowi w Tall Oaks warto w ogóle kupić RE6, bo chyba na tym polu nikt spragniony dawnego uroku marki się nie zawiedzie, sądzę, że też nie dało się tego chyba zrobić lepiej. Nie oznacza to, że im dalej tym gorzej, nic z tych rzeczy. Cmentarz z kolei kojarz się ze złotą erą horrorów o zombie klasy B. kina lat 80. zaś dalsze sekcje takie jak laboratoria to ten sam świetny poziom designu jaki już wcześniej udało się osiągnąć przy RE Remake. Pierwsza z trzech kampanii do samego końca trzyma ten poziom i choć potem jest już bardziej widowiskowo, to i tak kampania zasługuje na miano tej najlepszej, choć dwie pozostałe także są warte uwagi i w pewnym sensie nie ustępują Leonowi. 9+/10

Chris - tutaj może nie ma typowego survival horroru jak wyżej, za to jest druga rzecz, którą ceniłem w serii, czyli oddziały specjalne, a szturm BSAA na Liangshan nie skojarzył mi się z niczym innym jak wejście do Raccoon jednostek UBCS (choć pewnie większości kojarzy się to tylko z CoD'em, ale to już chyba znak tych czasów). Kampania tak naprawdę skupia się na samym jej bohaterze, który przez większość czasu czuje gniew, osobista vendetta (jak to ujął Piers Nivans). Typowy szturm/desant, solidna dawka wymiany ognia, dobre i dynamiczne sekwencje (pościg za pewną damą). Dziwić może wprawdzie design co niektórych mutacji j'avo ale przymknąłem na to oko, za to finalny boss pod tym względem wypadł świetnie, tak samo jak ucieczka przed nim. Jedynie nie za bardzo podobał mi się początkowy fragment w Edonii ale potem było już lepiej. Mam nadzieję, że w końcu Capcom przestanie też umieszczać poziomy na okrętach bojowych, bo to się już ciągnie od RE4. Ogółem kampania jest bardzo solidna i przedstawia nam Chris'a od zupełnie nowej strony, jak najbardziej na plus. Wspomnę jeszcze o świetnie zrealizowanej walce z zakamuflowanym wężem, zdecydowanie jeden z najciekawszych momentów w całej kampanii. 8+/10

Jake - to połączenie wszystkiego co mieliśmy dotychczas w obydwu kampaniach, choć może nie jest to klimat jak o Leona to zdecydowanie najbardziej przygodowa i chyba dynamiczna kampania. Wiele tutaj zdziałało dodanie pewnego rodzaju przeciwnika, który tropi bohaterów przez całą grę, czyli Ustanaka, duchowego następcę Nemesisa. Trzeba przyznać, że jest tak samo nieustępliwy jak swój kultowy poprzednik a akcje z nim mocno zapadły mi w pamięć (choćby pierwszy pościg, czy walka w samolocie, o końcówce nawet nie wspominam, bo to motyw na miano Terminatora). Jest to również chyba najlepiej wykonany przeciwnik w grze. Nie brakuje też czegoś na wzór gościa z piłą czy szaleńczych pościgów. Sama historia i osobowość Jake'a to materiał na nowego bohatera serii, który zapewne z biegiem czasu stanie się takim samym gwiazdorem jak Chris czy Leon. 9/10

Najbardziej rozpłynąłem się w kampanii Leona, ale tutaj chyba każdy znawca tematu przyzna rację, że sentyment zawsze biorą górę nad resztą a grając Leonem niejednokrotnie miałem opad szczeny. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na sam fakt ukazywania przez Capcom bohaterów w tej części, teraz naprawdę stali się oni wyraziści, bardziej niż kiedykolwiek. Dawniej wprawdzie też było to na dobrym poziomie, lecz tutaj mamy do czynienia z nową jakością serii, zapożyczoną z zachodnich trendów i jednocześnie słusznie podążającą za duchem czasu. Seria wreszcie idzie właściwym tokiem, wyzbywając się praktycznie wszystkich archaizmów. Technicznie jest po prostu świetnie, gra na moment nie zwalnia, przez te prawie 25 godzin nie zauważyłem pojedynczego chrupnięcia animacji przy szybkiej, stabilnej prędkości i płynności rozgrywki co jest nie lada sztuką. Wizualnie to jednak poziom lepszy od RE5, począwszy od Leona (jedynie poziom w Edonii odstaje od reszty, ale to jedyny mankament). Oświetlenie, modele postaci, akcje kontekstowe ( a jest ich sporo) są wykonane bardzo dobrze. Ludzie chyba oczekiwali kolejnej generacji na current genach a taka już przecież nie nastanie. Sam gameplay jest teraz elastyczny i bardzo mobilny, gracz ma spore pole do popisu, no chyba, że ktoś jest takim ortodoksem, że postanowi grać w tradycyjnym stylu czyli bez uników, wślizgów czy walki wręcz.

RE6 to w moich oczach zdecydowanie najlepsza odsłona od czasów RE4, przewyższające wciąż świetnie RE4/RE5. Nowe zmiany, sposób prowadzenia akcji w zachodnim stylu i fenomenalne wykonanie dowiodły jaki wciąż w tej serii tkwi potencjał, serii już dawno skreślonej przez hejterów. Dla mnie faworyt do miana GOTY i na deser zostawiłem sobie jeszcze kampanię Ady będącej ostatecznym uzupełnieniem historii.
Awatar użytkownika
Mari
Posty: 32
Rejestracja: śr 29 lut, 2012
Lokalizacja: ta pewność?

Post autor: Mari »

Pora żebym i ja po przejściu całej gry napisał pare zdań o tej produkcji. Ciężko jest zebrać wszystko do kupy i opisać dokładnie w jednym miejscu, z uwagi na ogromną zawartość tej gry. Po krótkim wstępie opiszę może najpierw wrażenia z każdej z czterech kampanii, a następnie czysto techniczne sprawy, po czym podsumuję, żeby trzymało to jakiś ład i skład.

Marki Resident Evil nie trzeba raczej nikomu przedstawiać, nawet gracze niedzielni, którzy wiedzę na temat tej branży mają dość ograniczoną, słyszeli przynajmniej o jednej części tej jakże ważnej dla mnie serii. Gry z tytułem RE kojarzyły się zwykle z survival horrorem, który swego czasu naprawdę potrafił mrozić krew w żyłach, w roku 2005 gra przeszła metamorfozę w coś na kształt "action horroru", nie ma sensu rozdrabniać się nad owym pojęciem, gdyż tekst urósłby wówczas do ogromnych rozmiarów. Tematem mojego tekstu jest najnowsza część szósta, najważniejsza(i największa) produkcja Capcomu , której wypatrywali z niecierpliwością fani, tacy jak ja. Przyszedł czas na kolejne zmiany, z tym, że teraz nazwałbym to bardziej ewolucją, mamy tu mieszankę naprawdę wybuchową: walka, klimat grozy, pościgi, ucieczki, kierowanie pojazdami, zagadki itd. Jak to się wszystko przedstawia w praniu? Przyjrzyjmy się temu bliżej.

Leon: Kampania Leona rozpoczyna się zabiciem przez niego zmutowanego za sprawą wirusa prezydenta, świadkiem zdarzenia jest inna agentka, Helena Harper, która chce nam coś pokazać w pobliskiej katedrze, twierdzi, że to co stało się z prezydentem i to co dzieje się na ulicach ma właśnie związek z tym, co znajdziemy w tym kościele(ma również własne powody, ale to najlepiej zgłębić na własną rękę), tak przedstawia się zawiązanie akcji w tej kampanii, brzmi to bardzo ciekawie i zachęca do poznania reszty, przynajmniej mnie zdecydowanie zachęciło. Zarys fabuły już mamy, jak zatem ma się rozgrywka w tej kampanii? Mamy tutaj survival, ten sam co i kiedyś, tyle, że nieco szybszy i z większą ilością mięsa armatniego, oraz wzbogacony sporym arsenałem różnych ruchów(do tego przyzwyczaiły poprzednie odsłony, nowością są wspomniane ruchy), ale o nich później. Obecna jest również eksploracja jak i etapy zręcznościowe(przykładowo pływanie), są i przemyślane, jednak dość proste zagadki logiczne, co urozmaici nam od czasu do czasu zabawę. Rzecz jasna nie mogło zabraknąć bossów, ale ogółem maszkary zasługują na osobny akapit moim zdaniem. A jak miejscówki? Rewelacja, klimat wylewa się tutaj strumieniami, jest mrocznie, residentowo, świetnie. W zasadzie w tej kampanii podobała mi się cała sceneria, szczególną uwagę zwróciły natomiast: metro, cmentarz, katedra i podziemia. Warto wspomnieć o tym, że fani zwłaszcza drugiej i czwartej odsłony znajdą tutaj ciekawe nawiązania do tych części, co oczywiście należy uznać jako plus. Ogółem jest to jedna z dwóch kampanii, które są dla mnie faworytami, nawet walka z ostatnim bossem przypadła mi do gustu, ciężko mi znaleźć tutaj jakieś rażące minusy, które warte byłyby wymienienia, na to czekałem i to dostałem.

Chris: Przygoda Chrisa Redfielda rozpoczyna się klimatycznym intrem w barze, w którym to bohater zapija smutki chcąc zapomnieć o pewnych trudnych dla niego wydarzeniach, jednocześnie odcinając się od życia zawodowego. Jednak kompani nie zamierzają zostawić go samemu sobie, zdaniem Piersa Nivansa(druga grywalna postać, będąca jednocześnie istotną częścią fabuły) jego przyjaciel(tak, tak właśnie wygląda prawdziwa przyjaźń) i mentor powinien przestać użalać się nad sobą, wziąć się w garść i stawić czoła problemom, poza tym, że jest kapitanem tego oddziału, jest również jego filarem jak i autorytetem dla wielu żołnierzy mu podległych. Tutaj zaczyna się jakby pierwsza z dwóch linii fabularnych wątku Chrisa(są to stosunki pomiędzy nim a jego drużyną, ze szczególnym naciskiem na Piersa), druga jest powiązana mniej lub bardziej z wydarzeniami dziejącymi się w dwóch pozostałych kampaniach i również jest ciekawa, z tym, że osobom bardziej wrażliwym bardziej do gustu może przypaść pierwsza wymieniona przeze mnie część. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się tak mocnej fabuły z udziałem tej postaci, moim zdaniem jest ona równie wciągająca co wątek Leona, w dodatku posiada mocniejsze zakończenie, pod tym kątem jest znakomicie. Co można rzec o rozgrywce? Jest tutaj zdecydowanie więcej walki niż u pana Kennedy'ego, ale czy to wada? Bynajmniej. Chris wreszcie przestał bawić się w detektywa, nie ma tutaj rozpoznania sytuacji we dwójkę, bierzemy udział w prawdziwych operacjach oddziału wojskowego BSAA, klimat jest tutaj inny niż w opisanej wyżej kampanii, jednak na pewno nie jest on gorszy, tam mieliśmy survival, tutaj mamy walkę i tępienie skutków stosowania broni biologicznej, ratowanie zakładników z obszaru, w którym ją zastosowano, ściganie osób za to odpowiedzialnych, osłanianie osób będących ważnym czynnikiem dla walki z owym tałatajstwem, naprawdę fajnie jest to wszystko zrealizowane, ciężko się do czegoś przyczepić, choć zadania typowo militarne mogą niektórych nużyć, mnie osobiście się podobały, dodam, że w tej przygodzie pokierujemy również pojazdami, i co naprawdę mnie zaskoczyło, okazało się to trafnym urozmaiceniem dla mnie. Nie znalazłem tutaj zagadek, jednak sam charakter kampanii raczej wskazuje na walkę, niż na plątanie się po katakumbach i głowienie się nad łamigłówkami, pod kątem produktu można to usprawiedliwić tak, że kampania jest jedną z czterech, a w pozostałych zostało to nadrobione. Jak już mówiłem, straszydła opiszę osobno, jednak jeżeli chodzi o bossów, jest świetnie, czy lepiej niż u Leona? To już zależy od gustu, moim zdaniem poziom rozmachu jest podobny(czyt. wysoki). Lokacje, w sumie do walki z bronią biologiczną w takiej formie jaką mamy w tej kampanii pasowałoby niemal wszystko, mamy tu kilka mroczniejszych miejsc(rezydencja w Edonii), jak i mniej mroczne(pierwsza połowa drugiego rozdziału, również w Edonii). Ogółem klimat odwiedzanych miejsc jest odpowiedni, pasuje do samej kampanii, przy okazji nie psując klimatu gry, Edonia z początku klimatem mnie nie położyła tak jak reszta, ale jest naprawdę dobrze, na szczególną uwagę zasługują wg. mnie: wspomniana już rezydencja w Edonii i niektóre miejscówki z Chin. Nawiązania znalazły się i tutaj, co oczywiście cieszy, nie będę z oczywistych przyczyn ich przytaczał, jednak warto o tym napisać, że są. Naprawdę mocna fabularnie kampania, miłe zaskoczenie, rozgrywkę preferuję jednak najmniej ze wszystkich czterech przygód, jak by nie było jest to solidny kawał gry, na pewno jeszcze wrócę do tej kampanii.

Jake: Historia trzeciego z głównych bohaterów nowego Residenta rozpoczyna się w momencie, gdy agentka rządowa Sherry Birkin(pozdrawiam fanów serii, a zwłaszcza RE2 :rad13: ) odkrywa, że za sprawą pokrewieństwa z Albertem W. w jego żyłach razem z krwią płyną przeciwciała niwelujące działanie wirusa C. Okazuje się, że jest on rozwiązaniem problemu plagi mutacji, jednak ma to również swoje minusy, owe przeciwciała mogą również wzmocnić działanie tego wirusa, a co za tym idzie, jest on targetem tych dobrych, jak i tych złych, a żeby było ciekawiej, egzekutor "aresztowania" naszego protagonisty z ramienia czarnych charakterów, to całkiem pokaźny olbrzym, będący duchowym spadkobiercą Nemesisa - Ustanak. Tak wygląda wprowadzenie do fabuły Jake'a Muller'a, nie jest przesadnie skomplikowana, ale potrafi zainteresować i w żadnym momencie nie czułem żeby wiało nudą, dodam, że naprawdę polubiłem tego bohatera i wierzę, że jeszcze się spotkamy. Rozgrywka w tej kampanii opiera się na ucieczce, masie akcji, walce i szczypcie skradania, mamy tutaj wielokrotne starcia z olbrzymem, eksplorację, proste zagadki i sekwencje kierowania pojazdami(bardzo fajne moim zdaniem :rad13: ). Warto napomknąć, że Jake sprawniej niż inni posługuje się zdolnością walki wręcz, nie jest to może system walki rodem z rasowej bijatyki czy jakiegoś slashera typu Ninja Gaiden, jednak sprawia ona frajdę i jest miłą odskocznią od broni palnej, poza tym jest dość skuteczna. Co do bossów, jest podobnie jak w poprzednich kampaniach, Blondyn(czyt. Ustanak) po prostu rządzi. A jak poszło zwiedzanie? Sporo lokacji pokrywa się z kampanią Żołnierzy, jednak jest kilka wyjątków i mnie akurat one przypadły do gustu: ośrodek badawczy, willa czy góry, to te, które zapadły mi w pamięć, klimat jest utrzymany jak w innych kampaniach i nie mam miejscóweczkom nic do zarzucenia, poza pierwszą Edonią, która jak w przypadku Chrisa, zaprezentowała się dobrze, jednak w ziemię mnie nie wgniotła jak reszta lokacji w całej grze. Nie sposób nie wspomnieć o jakże ważnym nawiązaniu, którym jest kampania sama w sobie :smiech6:. Mimo, że na tę kampanię nie czekałem zbytnio, to sprawiła mi ona bardzo miłą niespodziankę, jest naprawdę fajna, bawiłem się w niej pierwszorzędnie przez cały czas, momentami nawet wydawała mi się lepsza niż dwie pozostałe, jednak po przełknięciu i przemyśleniu stwierdzam, że jest świetna, ale najlepsza nie jest.

Ada: O fabule w tej kampanii nie będę pisał, to trzeba poznać samemu, tutaj nawet zarysowanie akcji mogłoby ujawnić zbyt dużo, więc po prostu się powstrzymam, gdyż nie każdy pewnie grę przeszedł. Natomiast powiem, że naprawdę warto, można się dużo dowiedzieć, i wreszcie wszystko nabiera jakiegoś sensu, do tego kampania sensownie zazębia się z innymi wątkami(zresztą to tyczy się wszystkich kampanii). Co do rozgrywki, to mamy tutaj podobnie jak u Leona z domieszką Jake'a, jednak pani Wong zyskuje na braku towarzysza, to zdecydowana zaleta tej kampanii. Mamy tutaj skradanie, walkę, eksplorację, i zagadki, bardziej skomplikowane niż u innych, nie są jednak zbytnio trudne i są nam na siłę wciskane podpowiedzi, co uważam za zdecydowaną wadę, pokierujemy również pojazdem, co robi się bardzo przyjemnie. Bossowie to już chyba standardowa zaleta tej gry, mimo, że to kampania bonusowa, nie potraktowano tego po omacku i nadal robią wrażenie. Lokacje to w sumie prawie wszystko co najlepsze z pozostałych trzech kampanii, nie znalazłem nic co by działało na szkodę tej przygody. Tutaj nawiązania tyczą się RE2 i 4, miło, że są, fani na pewno to zauważą i docenią. Stawiam tę kampanię zaraz obok Leona, trzyma poziom i na każdym kroku widać, że ludzie z Capcom pracowali nad nią nie jak nad bonusem, ale jak nad jedną z pełnoprawnych kampanii, a to naprawdę cieszy.

Przeciwnicy: Gra ma całkiem spory wachlarz wszelkiej maści straszydeł do ubicia, w dodatku ciekawie zaprojektowanych, naprawdę podobają mi się cudaki w tej grze. Od zwykłych zarażonych, nieumarłych, sub-bossów, po potężnych bossów. Tekst mi się rozciąga więc po prostu wymienię tych, którzy szczególnie zwrócili moją uwagę: Pierwszym z nich jest czerwony umarlak Bloodshot, kawał drania, odporny, silny, nieprzewidywalny, Shrieker, operuje krzykiem, Rasklapanje, zwany również "mięsnym jeżem" :rad13: , nie wiem czy to coś da się zabić, zrobiłem to kilkakrotnie, zwiedzałem okolicę i nagle go zobaczyłem, poszedłem tam gdzie były jego szczątki, ale ich tam nie było... Jest tego więcej, ale nie chcę przeciągać. Co do bossów, nie chcę psuć zabawy tym co nie przeszli, jednak już dawno nie widziałem tak dobrze wykonanych bossów, naprawdę, ludzie, którzy projektowali te czupiradła nie próżnowali.

QTE: Omawiając kampanie nie wspomniałem nic o QTE ponieważ moim zdaniem zasługują one na osobny akapit. Powiem z miejsca, że pomimo swoich wad, mnie akurat się spodobały, sytuacje, w których są one umieszczone są dobrze dobrane, i wykonywanie ich nie sprawiło mi większych problemów, jednak, warto wspomnieć, że z czasem można odnieść wrażenie zbyt wielu kombinacji potrzebnych do wciśnięcia, czy to, że zmieniają się one, mimo podobnych sytuacji podczas walki, przez co odruchowo możemy chcieć wcisnąć daną kombinację, która w niemal bliźniaczej sytuacji była przed chwilą, a tu bum, teraz trzeba wprowadzić inną, co kosztuje pewną ilość paska życia. Mnie podoba się ten zabieg, a i dla mniej zręcznych graczy jest rozwiązanie - wykupienie odpowiedniej umiejętności, która znacznie ułatwia oswobodzenie się z objęć nieprzyjaciela, jednak po co ta kombinatoryka, skoro w RE4 są QTE najlepsze jakie widziałem? Pod QTE również podchodzą kontry, mógłbym to omówić wraz z nowymi ruchami, jednak zrobię to tutaj.
Polegają one na tym, by w momencie, gdy wróg ma nas zaatakować, szybko wcisnąć przycisk odpowiadający za walkę wręcz, co spowoduje odparcie ataku, jednocześnie unikając otrzymania obrażeń przez naszego podopiecznego, całe szczęście, że przypisano to pod jeden tak instynktowny w tej sytuacji przycisk, poza tym to bardzo przydatna umiejętność, jednak pamiętajmy, że nie wszystkie ataki da się odeprzeć tym sposobem.

Sterowanie i interfejs: Omawiając sterowanie nie zamierzam Was nudzić punktując co i czym się robi, zwrócę, uwagę na nowe ruchy, i na to, co nie do końca wydało mi się komfortowe w obsłudze. Otóż, nowych ruchów nie ma tutaj za dużo: możemy chodzić podczas celowania i prowadzenia ognia, robić uniki, przewroty i biec sprintem, wszystkie te czynności wykonuje się dość łatwo na padzie, nie miałem z tym żadnych problemów, czego nie mogę powiedzieć o nowości takiej jak system osłon, w tej chwili drugi raz przechodzę grę i weszło mi to w nawyk, jednak po pierwszym zetknięciu się z tym patentem, przez pierwsze godziny uznawałem to za wadę. Interfejs został całkowicie przebudowany, ma on różny wygląd w zależności od tego, którą z postaci kierujemy(przypomina to jakby różne urządzenia pełniące tę samą rolę, w tym wypadku dostarczające nam takich samych informacji w przypadku każdej z postaci), a mianowicie mamy tam informacje o posiadanym pasku życia(pasek ten jest w postaci sześciu kwadracików, zielona roślinka zapełnia każdy pojedynczy kwadracik, natomiast spray wszystkie), stan magazynka, ilość amunicji do używanej obecnie broni, oraz pasek staminy(zużywający się podczas walki wręcz), a i jeszcze jest obok tego "paska życia" ilość posiadanych przez nas lekarstw(roślinek) "pod ręką", czyli do natychmiastowego zażycia za pomocą wciśnięcia R2(PS3), co więcej nie ma już walizek jak w poprzedniczkach, tutaj mamy swoiste menu, które obsługujemy za pomocą krzyżaka(góra i dół to bomby, granaty i spraye lecznicze, natomiast lewo i prawo to zmiana giwer), do tego za pomocą trójkąta(PS3) wchodzimy do menu, gdzie trzymamy wszystkie przedmioty(paczki z amunicją, granaty, bomby, roślinki itp, to tutaj odbywa się proces łączenia roślinek dla przykładu), warto wspomnieć, że bohater może nosić wiele broni na raz, jednak jego kieszeń odnośnie mniejszych przedmiotów(jak amunicja, granaty, czy roślinki dla przykładu) jest już ograniczona. Z początku można się poczuć dość nieswojo, w dodatku mój opis pewnie niewiele wyjaśnia osobie, która nie miała styczności z tytułem, ale jest to proste i instynktowne, z czasem przestanie Was to obchodzić, obecnie nie mam żadnych zastrzeżeń do tego rozwiązania, niektórzy mogą mieć problem z natrafieniem na właściwą pukawkę, ja taką sytuację miałem tylko raz.

Sztuczna Inteligencja: Do tej nie mam chyba żadnych zastrzeżeń. Nasi przyjaciele sterowani przez konsolę jeszcze ani razu mnie nie zawiedli, co jest naprawdę zdumiewające, przypominam sobie tylko jedną sytuację, kiedy to bot nie zdążył mnie uratować na czas, jednak był wtedy zbyt zaangażowany w walkę. Widać ewidentny progres względem poprzedniej części. Co do wrogów to tak, nie mam pojęcia jak powinien się zachowywać zombie czy nieumarły, jednak wiem, że walka z tą plagą do najłatwiejszych nie należy, dla weteranów serii wszystko będzie do przebrnięcia, tak i ja nie miałem jakichś szalonych problemów, ale opór stawiany przez wroga jest odczuwalny, jak na bezmózgów to dają radę w całej rozciągłości. Podobnie sprawa się ma z bossami, nie zauważyłem żeby głupieli, wręcz przeciwnie, mają swoją taktykę i jej się trzymają, owszem są na nich sposoby, ale moim zdaniem o to w grze chodzi, znalezienie sposobu na danego przeciwnika i realizowanie go daje mnóstwo satysfakcji.

Multiplayer: Mamy tutaj standardowo przejście gry z kompanem na podzielonym ekranie, przy jednej konsoli, lub przez sieć, oraz polowanie na agenta, jak na razie wstrzymam się od komentowania, gdyż nie wypróbowałem żadnej z tych opcji.

Inne: Warto wspomnieć o możliwości kupowania umiejętności za zebrane punkty w postaci pionków szachowych, dla przykładu silniejsze ciosy w walce wręcz, odporność na ataki, czy łatwiejsze wyrywanie się z objęć wroga. Rozwiązanie to zostało wprowadzone kosztem tuningu oręża, nie każdemu musi się to spodobać. Ja o ile z przyjemnością dopakowywałem bronie w RE4, o tyle w 5 robiłem to bardziej dla zasady, więc system talentów witam z otwartymi ramionami. Mamy standardowy już dla serii tryb "Najemnicy" polegający oczywiście na nabijaniu jak najwyższych wyników w określonym czasie likwidując kolejne fale przeciwników. Są tutaj również "odblokowywanki", zbieramy tzw. emblematy węża, co daje nam dostęp do notatek pozwalających lepiej zrozumieć fabułę, czy zawierających ciekawostki dla fanów, oraz figurki, standard, jednak ogrom tego jest naprawdę pokaźny, co dodatkowo wydłuża zabawę z i tak już długą grą(za pierwszym podejściem przejście czterech kampanii zajęło mi lekko ponad 38 godzin, jednak ja akurat zwiedzam itd, standardowo powinno Wam to zająć około 30 godzin).

Grafika: Mnie się ona bardzo podoba. Modele postaci są świetnie zrobione, ilość animowanych elementów jest imponująca, ogień i woda(zwłaszcza deszcz) to klasa sama w sobie, podobnie jak gra świateł, niestety czasami w oczy rzuca się przenikanie się obiektów, czy brak utraty odkrajanych kończyn(w końcu to gra 18+, nie jestem fanem przesadnej brutalności ale w RE4 było to obecne), wstawki filmowe prezentują znakomity poziom, przyłożono się do nich należycie, co do lokacji, tu i ówdzie można zobaczyć niezbyt wyraźnie tekstury w otoczeniu, jednak na dłuższą metę przestaje to przeszkadzać, gdyż nadrabiają one klimatem z nawiązką, z czystym sumieniem można powiedzieć, że graficznie to solidna robota.

Dźwięk i Muzyka: Dźwięki są bardzo dobre, na dobrym sprzęcie audio na pewno docenicie odpowiednio wszelkie odgłosy, jęki, brzdęki itp, dobra robota. Aktorzy podkładający głosy również brzmią wiarygodnie, miło się ich słucha. Co do muzyki to tak, mnie akurat spodobał się soundtrack w kampanii Ady, tam jest on zdecydowanie najlepszy, poza tym w każdej kampanii jest dobrze, szkoda, że tylko dobrze, zaledwie kilka kawałków z ponoć 150, które mają znaleźć się w soundtracku zapadło mi w pamięć, mogło być lepiej, ale dobrze, że tych kilka utworów jest na tyle charakterystycznych aby pozostać w pamięci, ogólnie, mogło być jednak lepiej.

Polonizacja: Radzę sobie bardzo dobrze z językiem angielskim, więc wypowiem się nieco i na ten temat, otóż tłumaczenie nie jest zbyt dobre, niby zawsze sens wypowiedzi jest zachowany i osoby władające mniej biegle językiem angielskim zrozumieją co się dzieje, jednak przetłumaczone dialogi są sztywne, drętwe i często zawierają przeinaczenia, z drugiej strony miło, że ktoś się pokusił o tłumaczenie, to na pewno ułatwi odbiór wielu osobom, jednak na przyszłość proponowałbym wydawcy nieco bardziej się przyłożyć do tego.

Podsumowanie: Resident Evil 6 to gra z najwyższej półki, zawiera świetną i spójną fabułę, bardzo dobrą grafikę, świetne udźwiękowienie, tylko dobrą muzykę i ogromne pokłady grywalności, jako fan serii mogę z czystym sumieniem polecić innym fanom jako godnego następcę poprzedników, przebijającego część piątą, a ośmieliłbym się powiedzieć, że nawet i czwartą, do poprzednich nie porównuję dlatego, że gra się w zbyt dużym stopniu zmieniła. Pozostali również mogą spróbować jeśli nie odstrasza ich japońska specyfika. Cieszę się, że z nowego Residenta wyszła gra naprawdę godna polecenia, przewyższająca swoją jakością poprzedników, oby następna część trzymała równie wysoki poziom i wyeliminowała niedociągnięcia, które są po prostu drobnostkami. Moje oczekiwania zostały spełnione, z czego jestem szczerze zadowolony.
Ostatnio zmieniony śr 31 paź, 2012 przez Mari, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Necraria
Posty: 1005
Rejestracja: pt 01 cze, 2007
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Necraria »

Napisałam trochę w pobocznych tematach, ale wypadałoby skrobnąć też i reckę, tym bardziej, że przemyśleń mam sporo :)

Do RE6 podchodziłam jak pies do jeża, ponieważ widziałam, że wiele osób, których zdanie szanuje i często uznaję za zbieżne z moim psioczyło na tę grę niemiłosiernie. Niemniej wiedziałam, że i tak ją kupię, więc oczekując na osiągnięcie przez nią przystępnego pułapu cenowego zrobiłam sobie maraton ze starymi RE - oj, było momentami trudno (śmierć w zupełnie głupi sposób), widać, że pamięć w niektórych momentach szwankowała, ale wrażenia z maratonu jak najbardziej pozytywne - przypomniałam sobie za co uwielbiam tę serię ^^ Ba, nawet na Code Veronica spojrzałam łaskawszym okiem, chociaż Steve i Alfred dalej tkwią w tym oku niczym drzazga :P Po zakończeniu jakże miłej przygody z Resami upolowałam RE6 za 100 zł w wersji angielskiej - wszystko zgodnie z zamierzeniem :)

Pierwsza rzecz po odpaleniu - przy wyswietlaniu ekranu powitalnego przygrywa muzyczka rodem z Harry'ego Pottera... taaa... :P Nic to, odpalam grę. Zaczyna się prolog-tutorial, który więcej zagmatwał, niż ułatwił - nic nie widać, QTE za QTE, poruszam się jakby po torze - od razu piana na pysk. A jak dotarłam do
Spoiler!
to ta piana zaczęła się wylewać - przecież wiadomo, że głównymi odbiorcami gry będą osoby, które grały w RE4 i RE5 - tam QTE polegają na rytmicznym wciskaniu przycisku , a nie trzymaniu go - -' Szczerze, to chwilę mi zajęło rozkminienie, dlaczego mi nie wychodzi taki prosty manewr i dlaczego
Spoiler!
Nic to, tutorial ukończony, ruszamy z kampanią - postanowiłam iść zgodnie z kolejnością zaprezentowaną na liście wyboru (Leon, Chris, Jake, Ada - odblokowana już od początku, ponieważ od razu zainstalowała mi się łatka odpowiedzialna m.in. za to) i w takiej też kolejności przedstawię moje wrażenia, które pozwolę sobie zakończyć ogólnymi uwagami i spostrzeżeniami.

Leon: jeszcze wkurzona przejściami w tutorialu nie byłam nastawiona pozytywnie. Akcja na początku bardzo powolna - klimat czuć (zaznaczę, że grałam tylko wieczorami, bo tylko wtedy miałam chwilkę czasu, żeby przysiąść nad kampaniami, więc klimat automatycznie był podrasowany), może nie aż taki zawiesisty, jak chociażby w REmake, ale nie jest źle. Szkoda, że jest tworzony głównie mrokiem "że oko wykol", ale liczy się efekt. Jeszcze nie ogarniałam klawiszologii, ze spragnieniem wypatrywałam wskazówek na ekranie ładowania. Szybko zaprzyjaźniłam się z walką wręcz - nieodzowna na grupki zombiaków i bardzo skuteczna. Wreszcie można ją zainicjować tak ot, bez wcześniejszego ogłuszenia, ale dobrze, że jest limitowana wytrzymałość - zmusza to do rozważnego łączenia umiejętności i broni. Ogólnie wszystkie przygody Leona trzymają wysoki poziom - jest adrenalina, jest poczucie zaszczucia, jest zróżnicowanie i są niespodziewane zwroty fabuły, jak chociażby
Spoiler!
Potworki też są zróżnicowane: mamy
Spoiler!
- ta ostatnia mocno mi napsuła krwi, bo trudno ją ubić, ale trzeba przyznać, że potencjał potwora jest duży.

Kampania dla mnie nabiera najwięcej kolorków od Katedry - dalej już sam miód, możliwe, że też dlatego, że wtedy mniej więcej zaczęłam czuć się pewnie ze sterowaniem i przyzwyczaiłam się do ciemności, która potem jednak nie dawała sie tak we znaki. Ogólnie bardzo równa, z wciągającą fabułą
Spoiler!
a przeplatanie się z wątkami pozostałych postaci jest tu chyba najlepsze -
Spoiler!
Jedyna tak naprawdę wada to główny boss - zbyt wiele mutacji przechodzi, nie potrafi umrzeć i ma żałosną motywację do swojego działania -
Spoiler!
Chris: zacznę od fabuły, bo wbrew temu, co widziałam w wypowiedziach wielu osób, ten scenariusz oferuje znacznie więcej, niż tylko akcję i strzelanie. Już samo intro pokazuje nam Chrisa,
Spoiler!
Do tego jeszcze dochodzi świetnie zarysowana i charyzmatyczna postać jak Piers -
Spoiler!
A teraz gameplay - przy Krzysiu już miałam ogarniętą klawiszologię, chociaż jeszcze nie eksperymentowałam z wynalazkami typu quick shot, padanie na ziemię i ostrzał z tej pozycji, podcinanie wrogów itp. - opierałam się na broni i opanowanej już walce wręcz, i muszę przyznać, że do tej pierwszej na początku brakło mi amunicji - było jej na styk. Ale dzięki nieśmiertelnym partnerom,
Spoiler!
dawało radę. J'avo są mocno wkurzający, ale da się z nimi walczyć - szkoda tylko, że system osłon w tej grze jest tak schrzaniony, że lepiej, gdyby go nie było -
Spoiler!
Misje bardzo zróżnicowane, boss lepszy od bossa, gdzie finalny był już w ogóle super, nie licząc początkowego etapu walki, czyli sekwencji QTE, podczas której ginęłam naprawdę wieeele razy, głównie przez beznadziejną kamerę - czy naprawdę tak trudno było im zostawić kamerę znad ramienia albo zrobić porządny rzut izometryczny, zamiast dziwnej statyczno-niestatycznej, gdzie przez połowę ujęć w ogóle nie widzę swojej postaci i biegnę na oślep? Tego Capcomowi nie daruję - o ile kamera przez całą grę jest naprawdę dobra, to przy QTE, albo Adowej lince po prostu idzie rzucić padem w ekran - jak zechcę spojrzeć w górę, to spojrzę - niech gra tego na mnie nie wymusza.

Niemniej, scenariusz też bomba - fabuła, Piers, potwory, wartka akcja - pachnie RE5, ale znacznie ulepszonym ;)
Spoiler!
Jake: oj, już grając Krzysiem po interakcji z Jakiem nie mogłam się doczekać jego scenariusza. Jak go w końcu odpaliłam, to tak samo piałam z zachwytu (świetna postać - widać, że to
Spoiler!
więc tu nie mam nic do zarzucenia), jak i klęłam pod nosem na gameplay - na początku tylko strzelanie i bieganie (które u Chrisa mi nie przeszkadzało, a tu go zdzierżyć nie mogłam), a potem...
Spoiler!
najpierw wywołał we mnie chęć po prostu odłożenia pada i pożegnania się ze scenariuszem, a potem załączył u mnie przycisk "to JA nie dam rady?!" :P I tak dalej ruszyłam z kampanią i było coraz lepiej -
Spoiler!
Jak widać dużo różnych emocji we mnie się kotłowało w trakcie gry - zasadniczo dopiero w laboratorium i rezydencji w Chinach zaczęłam się czuć naprawdę jak ryba w wodzie, i jak normalnie nie lubię jeździć pojazdami w grach (ssę w tym niemiłosiernie :P), tak
Spoiler!
baaardzo mi się spodobała ^^ A to wszystko jeszcze przystrojone ciągłymi powrotami
Spoiler!
Fabularnie jest naprawdę dobrze -
Spoiler!
- mi pasuje ^^

Ada: wisienka na torcie - wiadomo, że tu wszelkie ewentualne wątpliwości się wyjaśnią, a poza tym lubię grać Adą - już Separate Ways czy Assignment Ada były przyjemne - trochę słabsze bronie (nie licząc wypasionej kuszy w RE4), cięty język jak brzytwa, manewry do wykonania za pomocą linki - jest to zupełnie inna rozgrywka, w bardzo szybkim tempie. Tu z kolei mam wrażenie, że poznaliśmy prawdziwie szpiegowskie oblicze Ady - zawsze z boku, w cieniu, wychodzi, gdy jej się podoba, ale tylko po to, żeby jeszcze bardziej namieszać lub z sobie tylko znanych powodów.

Fabularnie - ciekawie - mamy interakcje z innymi,
Spoiler!
a to wszystko szybko, zwinnie i z klasą znaną tylko Adzie - oczywiście pomijając moje ślamazarne i niewprawne granie :P Szkoda tylko, że nie zachowała tych kocich ruchów z RE4 - otwieranie drzwi kopem z obrotu czy to wskakiwanie na wyższe półki wykonując salto, jakkolwiek przesadzone, miało swój urok ;)

Tu rozgrywka też jest inna, głównie ze względu na to, że
Spoiler!
ale to własnie dobrze - każdy scenariusz jest inny, nawet te przepełnione akcją Jake'a czy Chrisa też się różnią, więc dla każdego coś się znajdzie, a jak ktoś jest na tyle otwarty, jak ja się okazałam, to po prostu się ucieszy z możliwości grania w jedną grę na tyle sposobów :)

Dobra, dość tego bredzenia, czas na ogóły, ale konkretne (oksymoron? :P): dobitnie odczułam brak notatek w trakcie gry, czy dopisków przy sprawdzaniu przedmiotów - lubię te komentarze, jakkolwiek mało oryginalne są - pozwalają mi bardziej wejść w interakcję z otoczeniem i sprawiają, że mój ulubiony styl gry - lizanie ścian - ma sens. Niestety, te notatki, które dostajemy za medaliony nijak mi tego nie rekompensują - dopiero u Ady zaczynają przypominać klasyczne raporty, pamiętniki, czy wiadomości, ale te u Leona, Jake'a czy Chrisa to po prostu bezpłociowe wycinki, jakby z encyklopedii, a przecież da się to zrobić ciekawiej - iluż to osobom przeszły ciarki po plecach, jak czytaliśmy tę notatkę zakończoną pamiętnym "itchy. tasty" - nie można było tego pozostawić? Klimat sam się tworzy przy dobrze wykonanych notkach. Poza tym bez nich jest mniej zbieractwa, a ja się jednak w tym lubuję ;)

Jeśli chodzi o bronie, to o ile w RE5 i RE4 jestem w stanie przytoczyć większość nazw broni i ich wyróżniające parametry, to tu ni cholery - jak dla mnie każda postać po prostu miała pistolet, strzelbę, snajperkę, maszynówkę i nóż
Spoiler!
ale różnic między nimi nie widzę specjalnych - może na wyższych poziomach zaawansowania da się zauważyć różnicę między karabinem Chrisa lub Leona, ale jak na razie - nic. Jest jednak pozytywna zmiana - dodanie możliwości strzelania podczas chodzenia jest jak najbardziej pozytywne. O ile w innych grach używam tego mniej lub bardziej płynnie, to tu jeszcze idzie mi nieśmiało - nie wiem czy to przyzwyczajenie, czy co, ale czasem się jednak przydawało, np. jak na kogoś się czaiłam, ale chciałam przejść na wygodniejszą pozycję. Dobrze, że to jest jako opcja. Celownik też mi się podoba - grałam z tym krzyżakowym, ale dla tradycjonalistów (poniekąd :P) jest laser - do wyboru, do koloru (dosłownie :) ). I jeszcze jedna świetna opcja - strzelanie ostatkiem sił, gdy jesteśmy na skraju życia i śmierci - jest to świetnie wykonane i uważam, że o ile ręka strzelca jest stanowczo zbyt stabilna, to jest to rewelacyjny motyw.

Kontrowersyjna walka wręcz - ja jestem jak najbardziej za. Każda innowacja w tym kierunku była witana, może początkowo opornie, ale z radością - czy to był użyteczny nóż w RE:CV, czy self defense items w REmake, czy zaczątek tego, co teraz mamy - kopniaki i piąchy serwowane ogłuszonym przeciwnikom. Teraz jest to jednak bardziej realistyczne, no bo czemu taki Krzysio, czy Leon po latach treningu mieliby mieć opory przed wyjechaniem z kopa na dzień dobry zombiakowi, no czemu? Nie bądźmy w końcu hipokrytatmi - paralizator czy sztylet cacy, ale kopniak be? A jakoś Alice w RE: Genesis pod tym względem się podobała :P Co prawda self defense items były limitowane, ale i tak to dziwne, że osoby ze specjalnego oddziału policji boja się podnieść rękę czy nogę na zombiaka.
Spoiler!
- wymaga to też jakiejś wprawy, czy skilla, żeby skutecznie przeprowadzić atak w ten sposób, ale jest to wielce satysfakcjonujące. Dodajmy do tego
Spoiler!
- coś, czego mi brakowało od RE4 - i jest sam miód ;)

Niestety prowadzi nas to do mniej radosnego dla mnie obszaru, czyli QTE - jest ich za dużo, są przekombinowane i zbędne - trochę QTE urozmaici grę i wymusi na graczu większe zaangażowanie, sprawiając też wrażenie autentycznego wciągnięcia w świat przedstawiony w grze - ok. Ale jednak tu przesadzono, bez większej potrzeby. Gorzej, że dochodzi do tego beznadziejna, już wcześniej wspomniana, kamera podczas tych sekwencji - nie wiem, czym się kierowali programiści, ale to, co się dzieje z kamerą i widokiem w tym czasie nie powinno mieć miejsca nawet, gdyby ta gra wyszła 10 lat temu. Tak samo osłony - są sprawdzone, działające rozwiązania, czy to przy QTE, czy przy osłonach - nie mozna było dopracować tego przed wydaniem gry? No chyba, że dostaniemy łatkę - wtedy może nie będę czuć tej goryczy. Obecnie, gdyby w tych (świetnie, swoją drogą) rozbudowanych statystykach była pozycja "QTE deaths", to nawet nie chciałabym patrzeć na cyfrę obok - byłaby stanowczo zbyt wysoka, a z drugiej strony, to co to za śmierci? Tylko przez brak ogarnięcia programistów, niekoniecznie gracza.

Z nowości doszedł jeszcze drogowskaz, który sprawił, że poczułam się tragicznie - już w RE5 mieliśmy na każdej planszy mrygający punkcik mówiący dokąd iść - teraz widać nawet mapy przestały być modne lub okazały się za trudne w obsłudze, więc mamy drogowskaz - -' Nie powiem, użyłam go w kilku momentach, gdy naprawdę się przydał
Spoiler!
ale równie dobrze by się spisała mapa, naprawdę.

A ze staroci - wróciły zagadki, lepsze niż ustawienie zwierciadeł odbijających laser czy układanka w RE4 - przy jednej musiałam zasięgnąć pomocy, bo wiedziałam, że odpowiedź jest w zasięgu ręki
Spoiler!
ale nie wpadłam na to. Z pozostałymi się uporałam już samodzielnie.

Muzyka niestety nie porywa - nawet RE5 miało kilka motywów, które mi wyraźnie zapadły w pamięć, tu niestety, a ta w mercach jest po prostu drażniąca. Może jednak z czasem się osłucham - zobaczymy.

Co do nowych postaci, to jest ich dużo (wliczam w nie też Sherry, bo od dawna jej nie widzieliśmy) i sa naprawdę solidnie zrobione - mają charakter, miały/mają trudne przejścia w życiu, z którymi jednak sobie radzą i są naprawdę barwne - Luis czy Sheva bledną przy nich, kompletnie nic sobą nie reprezentują, w porównaniu do takich osób jak Piers lub Jake. Dzięki nim też fabuła dużo zyskuje - tak wyraźnie zarysowane postaci same ją tworzą. Historia wreszcie jest wciągająca - może nie udało im się zachować wszystkich niespodzianek do końca, ale jednak kilka rzeczy może zaskoczyć, co jest jak najbardziej pozytywne w tym kontekście. Zresztą nawet główne postaci mają wyraźny cel, w dużej mierze osobisty, co jeszcze dodaje smaku fabule - zabrakło mi tego przekonania w poprzednich dwóch częściach, więc tu jest to jak powiew świeżego, ale jednocześnie odrobinę stęchłego od woni zombie powietrza ^^ Chociaż twórcom nie udało się uchronić od wtórności:
Spoiler!
ale czy to wszystko jest negatywne? Niekoniecznie. Ta ilość wtórności jest zauważalna, ale mnie nie odrzuciła.

Odrzucili mnie z kolei niektórzy wrogowie, głównie
Spoiler!
Niemniej tacy wkurzający wrogowie zdarzali się też w poprzednich częściach, i to głównie w formie pomniejszych stworków, takich jak robale w wentylacji, nietoperze w RE: CV itp. i dało radę.

Jeśli dotarliście tak daleko, to na pewno ucieszy Was informacja, że już kończę :) Kilka ostatnich przemysleń i komentarzy:

- jak widać po moim opisie - na początku gry była frustracja, spora. Ale jednak w miarę ogarnięcia klawiszologii i systemu rozgrywki byłam w stanie skupić się na grze, a nie na wymyślaniu możliwości rozwalenia pada ;) Jedyne spadki były przy sekwencjach QTE
- raz zostałam zabita nie ze swojej winy - rozładowała mi się bateria w padzie i niestety nie włączyła się wtedy pauza, tylko to podręczne menu z opcjami, restartem itp. - mogli to lepiej przemyśleć
- czasem ginęłam też tak ot - przypadkiem lub z braku znajomości gry. Nie są to przyjemne śmierci, na szczęście powinny się zdarzać znacznie rzadziej przy następnych przejściach
- albo mi się zdaje, albo AI partnerów jest lepsze, a może to przez ilość dostępnych komend i to, że nie giną?
- nowy wirus jest naprawdę porządny - lepsze to, niż Uroboros zamieniający ludzi w przerośniętą lukrecję :P
- po przejściu gry w statystykach wyświetla się, że mam ledwie 11% gry ukończone - nie powiem, motywuje to do kontynuacji przygód i dalszych eksploracji :)

Dziękuję Wam za uwagę ;) Mam nadzieję, że choć kilku niedowiarków zachęciłam do spróbowania RE6 - ja byłam bardzo źle nastawiona, ale udało się przebrnąć przez trudny początek i jest naprawdę super - uważam, że w obecnych warunkach rynkowych dostaliśmy naprawdę kapitalną grę - jest coś dla starych wyjadaczy, coś dla fanów RE4/5, wreszcie porządna fabuła i sporo nowych postaci, jak i nowinek w rozgrywce.
Awatar użytkownika
nietendon
Posty: 15
Rejestracja: czw 20 wrz, 2012
Lokalizacja: Podlasie
Kontakt:

Post autor: nietendon »

Luźna opinia na świeżo...

Zarzekałem się, że nie kupię tej gry, dopóki nie pojawi się na rynku wersja kompletna, z wszystkimi dodatkami. Oczywiście nie wytrzymałem i kupiłem korzystając z tego, że po świętach cena spadła prawie o połowę. Uczucia mam mieszane. Niby nie podoba mi się zorientowanie Szóstki na akcję, ale właśnie ta akcja sprawiała, że przez większość rozgrywki siedziałem na samej krawędzi fotela, ekscytując się jak dziecko cudami wyprawianymi przez bohaterów. Niby jestem zachwycony fabułą, ale gdy zacznie się zwracać uwagę na szczegóły można przyczepić się do miliarda głupotek. Męczą mnie wszechobecne QTE (momentami przypominał mi się Fahrenheit, z którym miałem to samo). Gra też wygląda na zrobioną niedbale. Pojedyncze elementy jak modele postaci, niektóre tekstury, cienie, czy nawet architektura poziomów trzymają wysoki poziom, ale brakuje przywiązania do detali. Fajnie, że można pęknąć balonik, ale czemu nie można kopnąć krzesła? W piątce można było porozwalać dużo więcej rzeczy. Ale z kolei w szóstce są dużo większe mapy... Do tego jeszcze gra wielokrotnie ogranicza swobodę narzucając jedyny słuszny kąt patrzenia, lub zmuszając do chodzenia powoli i bez broni w ręku, a wrogowie znikają gdy tylko otworzy się drzwi do kolejnej lokacji.

Mam całkiem dużo zarzutów do szóstego Residenta, ale w większości są to zarzuty typu: "myślałem, że będzie inaczej". Przejście czterech scenariuszy zajęło mi 32 godziny grając na normalu offline (jeden rozdział z bratem na splicie) i były to 32 godziny wypełnione świetną zabawą. Leon i Ada pozostają moimi ulubionymi postaciami, ale Jake i Piers okazali się być również świetnymi bohaterami. Nie tylko sami w sobie. Bardzo satysfakcjonuje taż oglądanie ich interakcji odpowiednio z Sherry i Chrisem. Jest chemia między nimi, co automatycznie winduje też poziom dialogów w górę.
Spoiler!
Podoba mi się Ustanak. Nie podoba mi się odkrywanie kostiumów przez internet. Kompletnie nie rozumiem pomysłu z układaniem dioram. Nie, poważnie. Co to za pomysł.

W ankiecie na stronie głównej kliknąłem "jest dobrze, ale mogło być lepiej".
Awatar użytkownika
Capcom
Posty: 84
Rejestracja: śr 07 lut, 2007
Lokalizacja: Antwerpia (Belgia)

Post autor: Capcom »

Przeszedlem zaledwie kilka punktow kontrolnych, ale juz na tej podstawie musze troche wycofac sie z stwierdzenia ze gra nie posiada juz klimatu RE. Nie wazne jaka transformacje przeszla, ale w sumie podoba mi sie bardziej niz RE5, choc poprzednia wersja byla moim zdaniem graficznie lepiej wykonana. Przede wszystkim dlatego ze system sterowania, strzelania i domyslnego biegania jest doskonaly i gra nie jest toporna jak RE5 (przynajmniej na X360 byla). Troche dziwne jest to ze w jednej kieszeni mamy bronie i spreje, w drugiej amunicje i roslinki. System mierzenia odleglosci do drzwi jest doskonaly, tak samo jak kompas wskazujacy gdzie trzeba isc. Gra jest naturalnie przewidywalna, ale moim zdaniem bardzo przyjemna i chce sie grac dalej. Fajnie ze znowu sa zabiaki i te wszystkie motywy. Niestety nie moglem pograc zbyt dlugo, ale czekam na premiera na PC i na pewno tego tytulu nie odpuszcze :)
-----------------------------------------------------
http://pl.youtube.com/user/Dawidmwrc
Awatar użytkownika
Łodzianin
Posty: 33
Rejestracja: śr 27 sty, 2010
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post autor: Łodzianin »

Pierwszy Resident w którego nie chce mi się grać...tragedia...zero klimatu..może w scenariuszu Leona....Chris to totalne dno...niedługo to będzie Medal of Honor: Resident Evil. Gdzie się podziały stare dobre Residenty...zombiaki...raccon city..naprawdę z gier wydanych na next geny chyba najbardziej podszedł mi Operration Raccon City z uwagi na klimat i powrót do korzeni..choć zawiodł tu nieco system rozgrywki...Nie chcę już takich Residentów. Odkurzam Gacka.. :rad10: 6 część gry plasuje się u mnie naprawdę nisko w hierarchii całej sagi.

Czekam na Revelations na xboxa może będzie trochę lepiej.
XboxOne & Switch & Wii & GameCube

Śledź moją kolekcję gier na instagramie: nintendo.games.collector
XBL: peerki
PSN :s_perczynski
Awatar użytkownika
Leon. KennedY
Posty: 1511
Rejestracja: pn 08 paź, 2007
Lokalizacja: Raccoon City

Post autor: Leon. KennedY »

naprawdę z gier wydanych na next geny chyba najbardziej podszedł mi Operration Raccon City z uwagi na klimat i powrót do korzeni..
O rzesz Ty :szok6:

Mały bug... Gdy uciekamy przed końcowym bossem w scenariuszu Chrisa i niszczy te metalowe kłady czy jak to tam nazwać, nagle rozwala tą na której stoję i powinienem polecieć w przepaść razem z nią, ale nic z tego... Stwór ruszył dalej, a ja spokojnie popylam sobie w powietrzu przez dobre 30 sekund zanim spadłem :rad10: Prawie prawie przegoniłem stworka :rad11:
Awatar użytkownika
parsley81
Posty: 33
Rejestracja: wt 26 lip, 2011
Lokalizacja: Toruń

Post autor: parsley81 »

Witam ... Miałem okazje pograć dzisiaj u znajomego w RE6 wersje PC. Po prostu tak jakoś wyszło, że znajomy wczuł się grając w kampanie Leona przy czym ja bacznie przyglądałem się najnowszej odsłonie popijając piwko, zajadając chipsy i paluszki. Wyszedłem od niego z chaty po blisko 4 godzinach spędzonych przy grze....z jednej strony czułem smak a z drugiej strony niesmak , niedosyt tzn:
- smak po jedzeniu i wypiciu piwka
- total niesmak, niedosyt po strzelaninie o nazwie Resident evil 6<----WTF? CALL OF DUTY , MEDAL OF HONOR, SOLDIER OF FORTUNE, DOOM , QUAKE, WOLFENSTEIN ?
Prosto, w lewo, w prawo , prosto zabij 5.... prosto w lewo, w prawo zabij 10, otwórz drzwi, w prawo w lewo, prosto i kolejnych 10, BUHHAHAHAA (Znajdź kluczyki w aucie - PIAŁEM ZE ŚMIECHU)
na końcu misji boss itp. itd... :( No nie ludzie, RE 6 to nie akcja, Survival horror... to coś w stylu MODA NA SUKCES odcinek 5900 - emisja serialu 20 lat,
tylko że strzelaninka - gra komputerowa, ogólnie nuda, dno, kupa w pewnym sensie. Nagrałem się w tego typu gry, chyba zwymiotuję, lecę na kibel.. just kidding,
spędziłem naście lat grając w shootery.. wystarczy jak dla mnie....Nie pożyczam od znajomego tej gry, nie kupię, nie zagram.... nie polecam tej gry, strata kasy...


:kotz: RESIDENT EVIL 6 :furz: Ocena 2\10 lecz Tytuł gry - napis 10\10
Andrzej80
Posty: 62
Rejestracja: śr 06 lip, 2011
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Andrzej80 »

Mam takie wrażenie, że niektórzy zbyt pochopnie oceniają RE6. Owszem jest tak wiele strzelania, ale klimat horrorowy występuję. Najbardziej widoczny jest w kampanii Leona i Ady.
Mi się takie połączenie akcji i horroru bardzo podoba i przypadło do gustu. Ci co twierdzą,że RE6 to strzelanka to tak dokońca nie widzieli gry i nie grali. Oceniają wyłącznie pod kątem kampanii Chrisa.
Ostatnio zmieniony śr 29 maja, 2013 przez Andrzej80, łącznie zmieniany 1 raz.
Maestro
Posty: 743
Rejestracja: sob 08 sty, 2011
Lokalizacja: Londyn

Post autor: Maestro »

W RE5 było niewiele mniej strzelania, a jakieś mniejsze kontrowersje były. A wystarczyło dodać opcję porusznia się i strzelania jednocześnie, i automatycznie ludzie podnoszą wrzask ;).
Ostatnio zmieniony śr 29 maja, 2013 przez Maestro, łącznie zmieniany 1 raz.
Andrzej80
Posty: 62
Rejestracja: śr 06 lip, 2011
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Andrzej80 »

akurat ten nowy motyw poruszania się i strzelania jednocześnie mi sie podoba. Dobrze, że ten aspekt zmieniono.
Awatar użytkownika
Nemesis US
Posty: 1336
Rejestracja: pn 26 mar, 2007
Lokalizacja: Łęczyca

Post autor: Nemesis US »

Maestro pisze:W RE5 było niewiele mniej strzelania, a jakieś mniejsze kontrowersje były. A wystarczyło dodać opcję porusznia się i strzelania jednocześnie, i automatycznie ludzie podnoszą wrzask ;).
Ludzie podnoszą wrzask bo zawarto w sumie wszystkie topowe rozwiązanie jakie znamy ze współczesnych shooterów TPP czyli cover system, etc. Do tego dochodzą skrypty i już jest to odpowiedni powód do hejtowania gdzie popadnie. RE5 tkwiło korzeniami w RE4 i dlatego nie wzbudziło to takiego ruszenia jak teraz.
Awatar użytkownika
Recoil
Moderator
Posty: 3377
Rejestracja: ndz 09 wrz, 2007
Lokalizacja: Perdition City
Kontakt:

Post autor: Recoil »

A największy problem tkwi w tym, że to co wykonali jest toporne i marne.
Fluid Project
Calm Down People!
It's Just A Little Lie...
Awatar użytkownika
Nemesis US
Posty: 1336
Rejestracja: pn 26 mar, 2007
Lokalizacja: Łęczyca

Post autor: Nemesis US »

Nie zgodzę się z tym. Po pierwsze, nie ma obecnie gry, która funduje cztery jakby nie patrzeć różnorodne kampanie, siedmiu grywalnych bohaterów, w co-opie z bardzo dobrą oprawą wizualną i zerowymi dropami animacji.

Toporne? Nie wiem o czym mówisz, bo to zdecydowanie najbardziej dynamiczna odsłona, gameplay jest szybki, stabilny i przede wszystkim funkcjonalny. Nie moja wina, że co niektórym pro-fanom jest się ciężko przerzucić na nowy model rozgrywki ale u mnie zdał on w pełni egzamin. Dzięki temu walka z samymi zombiakami stała się ciekawsza i wprowadza pewne elementy taktyczne, bo teraz zamiast konieczności strzelania można walczyć close-quarter, etc. Co do walki z j'avo to jest to typowy shooter i tyle.
Awatar użytkownika
Recoil
Moderator
Posty: 3377
Rejestracja: ndz 09 wrz, 2007
Lokalizacja: Perdition City
Kontakt:

Post autor: Recoil »

Po pierwsze nie liczy się ilość, tylko jakość. A tu już nie jest tak różowo...

Gameplay jest szybki, ale czy o to właśnie nam chodziło? Dynamiczny zastapilbym określeniem chaotyczny. A funkcjonalny to już moim zdaniem totalnie chybionye określenie. Summa summarum mamy masę chaosu na ekranie, którego nie można opanować przez właśnie totalnie niezoptymalizowane sterowanie. Postać jest nieposluszna. Ma tyle różnych możliwości, że sama się w tym gubi. W połączeniu z hordami nacierajacych przeciwników dostajemy czystą definicję niemal niemożliwego do opanowania chaosu (przychodzi mi do głowy przykład początku kampani Jake i Sherry na PRO, gdzie obrywamy co chwilą nie wiedząc nawet od kogo i z której strony...). O nieczytelnym i absurdalnym wręcz HUDzie pisać nie muszę, bo o ile pamiętam dużą większość miała problemy z przyzwyczajeniem się do niego.

jeśli zaś idzie o taktyki, które rzekomo daje nam nowe sterowanie to nie widzę większych możliwości niż dawało nam RE5. Przyznaje jednak, że równoczesne poduszanie się i celowanie (nie bieganie, tylko chodzenie!!!) to coś, czego brakowało mi już od 4 części i w końcu to dostałem. Zagladanie za róg w końcu nie równa się oberwaniem w łeb od niewidocznego przeciwnika.
Fluid Project
Calm Down People!
It's Just A Little Lie...
Andrzej80
Posty: 62
Rejestracja: śr 06 lip, 2011
Lokalizacja: Lublin

Post autor: Andrzej80 »

Niektórych pro-fanów trudno zadowolić. Co by autorzy zmienili to źle, jakby nic nie zmienili źle. Dodali coś źle, nie dodali źle. No cóż na takie nastawienie nie ma komentarza. :smiech7:
Awatar użytkownika
Nemesis US
Posty: 1336
Rejestracja: pn 26 mar, 2007
Lokalizacja: Łęczyca

Post autor: Nemesis US »

Dziwne, bo w sumie chaos to jedna ze składowych epidemii wirusa i typowych działań zbrojnych na otwartym terenie, lub w zamkniętych lokacjach. Tutaj dzięki nowym wachlarzom umiejętności postaci trzeba szybko znaleźć kompromis pomiędzy wieloma zombiakami na ekranie a skutecznością w walce. Dzięki temu jest właśnie ciekawiej a nie sztampowo gdzie walimy w każdego trupa po kolei. Dla mnie bomba i sprawdza właściwy skill w tego typu starciach.
Awatar użytkownika
Recoil
Moderator
Posty: 3377
Rejestracja: ndz 09 wrz, 2007
Lokalizacja: Perdition City
Kontakt:

Post autor: Recoil »

Mamy na myśli zupełnie inny rodzaj chaosu ;)
Fluid Project
Calm Down People!
It's Just A Little Lie...
nemesisdestro
Posty: 1577
Rejestracja: wt 10 kwie, 2007
Lokalizacja: Poznań

Post autor: nemesisdestro »

Niektórych pro-fanów trudno zadowolić. Co by autorzy zmienili to źle, jakby nic nie zmienili źle. Dodali coś źle, nie dodali źle. No cóż na takie nastawienie nie ma komentarza. :smiech7:
Wrong, zmiany są konieczne i to jest oczywiste, nie upieram się że seria musi bazować na tym samym gameplay'u - ale on powinien ewoluwoać a nie zmieniać się w coś zupełnie innego, tak że w zasadzie przeskakuje w całkowicie inny gatunek zamiast rozwijać ten z którego się wywodzi. To jak jakby dla przykładu, Pierwsze 3 mortale były bijatykami a czwarta część miała już być strategią turową. Może to drastyczne porównanie, ale tak to wygląda. Żeby nie było tak całkowicie pesymistycznie to dodam jednak że Capcom jak chce to potrafi jeszcze zrobić RE jak należy, można spojrzeć jak do sprawy podszedł przy Revelations - jednak można zrobić naprawdę fajny gameplay ( ba można są nawet dwa różne rodzaje sterowanie w zależności kto jak preferuję, można grać a'a RE4 albo RE6) a przy tym stworzyć odpowiedni klimat, który rzeczywiście jest zgodny z duchem serii. Przykre że nie mieli tyle odwagi przy RE6 by zastosować te naprawdę dobre patenty. Tyle ode mnie.
Ostatnio zmieniony ndz 02 cze, 2013 przez nemesisdestro, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Resident Evil 6”