Resident Evil : Precipice

Zablokowany
Awatar użytkownika
PaLa
Posty: 443
Rejestracja: pn 19 lut, 2007
Lokalizacja: Piotrków Trybunalski

Resident Evil : Precipice

Post autor: PaLa »

Witam!

Jakiś czas temu (dość spory) pisałam to opowiadanie,ale z braku czasu i weny zaniechałam ten "projekt". Chciałabym go wam udostępnić - uprzedzam, że nie jestem rewelacyjną pisarką. Resident Evil Precipice ukazuje wydarzenia pomiędzy Resident Evil 1 a RE 2 i RE 3. Akcji tu może nie będzie, ale głównie chciałam ukazać życie naszych bohaterów po wydarzeniach z Arklay Mountains. Mam nadzieje, że kogoś to zaciekawi choć sama w to wątpie xD


Chapter I

Późna godzina nocna. Miasto uśpione, na opustoszałych ulicach cisza i spokój. Ludzie pozamykani w swoich domach śpią znużeni trudem dnia poprzedniego zbierając siły na zmagania dnia następnego. W pewnym mieszkaniu wciąż, każdej nocy palą się światła. W tych czterech ścianach panuje spokój zmieszany z bałaganem spowodowanym przez domownika. Sterty papierów są porozrzucane gdziekolwiek się da. Na meblach kilku centymetrowa warstwa kurzu. Młody mężczyzna siedział przy biurku ulokowanym w salonie. Radio cicho grało smętne utwory, a on nieustannie przeglądał dokumenty w między czasie czerpiąc łyki kawy z kubka, który stał obok niego. Zmęczenie było bardzo widoczne na jego twarzy – wory pod przekrwionymi oczami, blada cera, systematyczne ziewanie. Swoimi niebieskimi oczami spojrzał na elektroniczny zegarek, który był naprzeciw niego na telewizorze. Trochę był zaskoczony, kiedy ujrzał że na wyświetlaczu jest grubo po godzinie 2. Przeciągnął się, poruszał trochę głową poczym wstał z krzesła. Podszedł do okna. Odsunął zasłony i wyjrzał przez okno. Przez ciemność nie zauważył praktycznie niczego co mogło przykuć jego uwagę. Swój wzrok na chwile zawiesił na całującej się parze w okolicach latarni. Uśmiechnął się lekko i zerknął jeszcze raz na zegarek. Zgasił lampkę w pokoju poczym z niego wyszedł.
Może kilka dzielnic tego samego miasta, albo może innego w tym samym czasie w dużym łóżku leży okryta cienką kołdrą młoda kobieta. Najwyraźniej trapi ją jakiś koszmar, gdyż nieustannie, nerwowo przewraca się z boku na bok. Nastał w końcu ten krytyczny moment. Kobieta zerwała się gwałtownie ze snu. Ciurkiem po czule spływał jej pot. Zdjęła z siebie jasnobłękitną kołdrę i usiadła na łóżku. Nogi podkurczyła do klatki piersiowej, głowę schowała w dłoniach. Oddychała głęboko, wolno. Bała się zamknąć oczy, gdyż ciągle miała przebłyski bolącej i tragicznej przeszłości. Siedziała w ciszy. Nie wytrzymała zbyt długo – ponownie znużył ją sen ....
Minęło kilka godzin kiedy obydwoje się obudzili. Nastawione przez nich zegarki na godzinę 7:00 zaczęły alarmować ich o tym że należy już wstać.Mężczyzna już nie spał, wstał pewnie i gwałtownie z łóżka zrzucając kołdrę pod którą spał na podłogę. Udał się do kuchni, zaparzył kawę, której aromat rozprzestrzenił się po całym mieszkaniu. Po konsumpcji lekkiego śniadania, zaczerpnął krótki prysznic. Włożył na siebie ubranie , które najwyraźniej było przygotowane poprzedniego dnia leżące na fotelu w sypialni. Wyszedł.
Kobieta obudziła się w pozycji siedzącej, w której zasnęła po przebudzeniu w środku nocy. Rozejrzała się niepewnie po pokoju. Rozłożyła się na łóżku poczym się rozciągnęła. Przez pewien czas zamyśliła się kiedy patrzyła na sufit. Kiedy ocknęła się, prosto poszła do łazienki. W celu szybszego rozbudzenia wzięła zimny prysznic. Po powrocie do sypialni, szukała ciuchów które mogłaby na siebie włożyć. Dość długo przebierała pomiędzy wieszakami, szukając czegoś co będzie stosowne. Postanowiła włożyć swoją ulubioną kombinację : turkusową bluzkę bez ramion oraz brązową spódniczkę. Przed wyjściem przejrzała się jeszcze w dużym lustrze, które stało w jej przedpokoju. Uśmiechnęła się lekko, lecz z pewnym grymasem i zmuszeniem. Szybkim krokiem opuściła lokum nerwowo zerkając na zegarek.
Obydwoje przemierzali ruchliwe i tętniące życiem ulice Raccoon City własnymi samochodami, by dotrzeć do jednego wspólnego celu. Mężczyzna wiedząc, że w godzinach porannych są korki postanowić przybyć na wyznaczone miejsce bocznymi uliczkami. Plan dość łatwy okazał się bardzo skuteczny. Po kilkunastu minutach drogi znalazł się tam gdzie chciał dotrzeć. Zaparkował auto na parkingu i wszedł do lokalu, nad którego drzwiami wisiał szyld „Bistro Raccoon”.
W między czasie kobieta stała w korku. Niecierpliwie zerkając zegarek, ze świadomością tego że jest spóźniona mamrotała pod nosem niecenzuralne słowa, czasem waląc rękoma o kierownice. Z jej miny twarzy widać było, że jest bardzo zdenerwowana a zarazem zirytowana całą tą sytuacją. Światła sygnalizacji były raz czerwone a potem zielone, tak w kółko. Sznur samochodów przesuwał się bardzo wolno, auta nieopodal sygnalizacji opuszczały jak najszybciej skrzyżowanie by nie blokować innych a raczej by nie stać jeszcze jednej, dodatkowej tury na światłach. Minuty upływały, a dziewczyna stawała się coraz bardziej zdenerwowana. Słuchając piosenki w radiu pukała w miarę rytmiczne o kierownice. W końcu sznur aut pękł i kobieta mogła jechać do swojego miejsca docelowego. Przejechała kilka ulic, poczym dojechała do kawiarni w której jest mężczyzna. Zaparkowała swój samochód i pobiegła w kierunku lokalu. Wpadła do środka jak wystrzelona z procy. Odgarnęła opadnięte na twarz włosy i rozejrzała się. Zauważyła go – krótko przystrzyżony brunet, w białej podkoszulce siedział przy jednym ze stolików przeglądający kartę menu. Niepewnym krokiem ruszyła w jego kierunku. Mężczyzna dostrzegł ją kontem oka, odłożył kartę i lekko się uśmiechnął. Kobieta była lekko zmieszana, usiadła szybko na krześle. Położyła torebkę na stole.
Kobieta: Przepraszam za spóźnienie. Te korki potrafią wyprowadzić człowieka z równowagi – rozpoczęła rozmowę odgarniając włosy z twarzy. Chłopak uśmiechnął się. Przez pewien moment nic nie mówił tylko wpatrywał się w swoją rozmówczynię. Jego wzrok był przeszywający, jakby miał oczy rentgenowskie i w tym momencie prześwietlał jej ciało. Dziewczyna trochę się speszyła. W nerwowym odruchu zaczęła poprawiać swoją turkusową bluzkę. – Przestań się tak na mnie patrzyć! – rzekła wzburzona poczym się uśmiechnęła. Jej słowa wyrwały go z tego dziwacznego transu.
Mężczyzna: Przepraszam. To chyba przez to, że ostatnio mało śpię. – szukał wymówki – Zamówiłem ci to co lubisz – dziewczyna nic nie powiedziała, jedynie skinęła głową w podzięce. Akurat w tym samym czasie do ich stolika podeszła młoda, zgrabna , atrakcyjna kelnerka. Położyła ona na stolik, to co zostało zamówione przez chłopaka, kawa z mlekiem oraz latte macchiato. Mężczyzna puścił oko do kelnereczki, ta zarumieniła się i odeszła bez słowa. Po tym geście czuł na sobie dziwne spojrzenie partnerki.
Kobieta: Chris, dosyć już tych żartów. Pamiętaj, że mamy coś do roboty. Znalazłeś coś? – Chris otarł usta z piany, która pozostała po skosztowaniu latte macchiato.
Chris: Jak na razie nic specjalnego. Co mogę znaleźć, jeżeli te badania nie były udokumentowane? Zapewne jeżeli były jakieś raporty na ten temat to poszły z dymem razem z całą rezydencją . Wątpię czy coś na nich znajdziemy Jill – spojrzał na nią spojrzeniem bez jakiegokolwiek zainteresowania, po prostu gałki oczne przesunął w jej kierunku ot co. Jill napiła się kawy, najwyraźniej o czymś myślała. Po długim milczeniu, w końcu przemówiła.
Jill: Może źle szukamy... Może powinniśmy szukać we wnątrz, w siedzibie Umbrelli? Jeżeli oni nie przerwali tych chorych eksperymentów to ta sytuacja może się powtórzyć, ale na większą skalę... – chciała dalej mówić swojej czarne wizje, kiedy to chłopak jej przerwał
Chris: Bierz pod uwagę to, że my jesteśmy na ich celowniku...
Jill: Może Claire by nam pomogła? – powiedziała ze świadomością tego, że Chris eksploduje ze złości, a może nawet pod wpływem szału rzuci się na nią.
Chris: Nie będę plątał w to Claire...Zrozum mnie – spuścił wzrok i zaczął obracać filiżanką oglądając wzorki na niej. Jill przyglądała się jego zachowaniu. Wiedziała, że coś z nim jest nie tak. W innej sytuacji, gdyby ktoś zaproponował taki pomysł by plątać jego siostrę w rzeczy tego typu to nie wiadomo czy ten ktoś mógłby to przeżyć. Teraz siedzi on i jedynie ciężko wzdycha i bawi się filiżanką.
Jill: Coś się stało? – spytała. Chris zamilkł tylko robił to co robił wcześniej. Na dodatek zaczął poprawiać serwetki. – Jeżeli chodzi o Claire to przepraszam... Chris... – złapała jego dłoń, która leżała na stole. Chłopak spojrzał się na nią. – Mi też jest ciężko, ale wiem że muszę dać radę... – uśmiechnęła się by dodać mu odwagi, otuchy. On jedynie spojrzał na nią – Zapomniałabym ci powiedzieć; muszę wyjechać z miasta na kilka dni. Wyjeżdżam dzisiaj wieczorem.
Chris: Coś poważnego? – spytał zainteresowany
Jill: Jadę do rodziców... Chcę trochę odpocząć od tego chaosu. Tobie też by się to przydało. – Chciała puścić jego dłoń, jednak on ścisnął ją mocno. Nie chciał puścić za żadne skarby. Obydwoje poczuli to miłe, ciepłe uczucie. Nie potrwało to zbyt długo, gdyż dziewczyna nie dawała za wygraną. Nie mając żadnych szans Chris dał za wygraną. Kobieta sięgnęła po torebkę. Zaczęła coś w niej nerwowo szukać. Słuchać było, że ma tam masy rzeczy : zapewne troche kosmetyków i innych niezbędnych jej rzeczy . Po zaciętych poszukiwaniach wyjęła portfel. Położyła na stoliku banknot pięciu dolarowy. Spojrzała jeszcze na Chris’a. Dostrzegła jego zmęczenie i bezradność. Wstała od stołu, miała już zrobić krok kiedy jeszcze na chwilę przystanęła.
Jill: Uważaj na siebie, dobrze? Nie rób żadnych głupstw ... – po tych słowach czekała na jakikolwiek znak, gest że on zrozumiał jej komunikat. Zauważyła jego skinienie głową. Z pewnego rodzaju lękiem opuściła kawiarnie pozostawiając Chris’a samemu sobie i jego obawom...
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez PaLa, łącznie zmieniany 1 raz.
Zablokowany

Wróć do „Opowiadania”