Czarni żniwiarze

Zablokowany
innos2236
Posty: 4
Rejestracja: sob 23 lut, 2013
Lokalizacja: Jelenia Góra

Czarni żniwiarze

Post autor: innos2236 »

Pomysł na ów opowiadanie narodził się kilka miesięcy temu. Nie jestem specjalnie dobry w te klocki, dlatego prosiłbym was o ocenę tego, co udało mi się sklecić. Bohaterem tej opowieści jest pracownik ochrony z korporacji Umbrella.

Aha i wybaczcie za brak formatu ale jestem tu nowy i jeszcze nie wszystko rokminiłem;')


W latach osiemdziesiątych górska miejscowość zaczęła się rozrastać w bardzo szybkim tempie. Duże inwestycję i związane z nimi nowe miejsca pracy zaczęły ściągać kolejnych ludzi do tej miejscowości. Znaczącym graczem na rynku była firma farmaceutyczna Umbrella. Kolejne władze miasteczka posiadając takiego inwestora ze średniej miejscowości tworzyli miasto metropolitarne. Inwestycję powodowały rozrastanie się miasta, leprze warunki bytowe w tym pracy, edukacji i opieki zdrowotnej. W mieście wybudowano nowoczesny szpital, uniwersytety oraz sieć badawczą w postaci zamiejscowych Laboratoriów. Rozrastanie się miasta odbiło się na przestępczości. Miasto musiało stawić czoła nowym zagrożeniom, z jakimi do tej pory nie musiało. Napady, sytuacje zakładnicze powodowały, że lokalna Policja nie dawała rady i trzeba było wzywać wsparcie Stanowe. W końcu Urząd Miasta w obawie o bezpieczeństwo miasta kupił stary budynek po muzeum mieszczący się w centrum miasta i to w ów budynku miała zgodnie z planami po remoncie mieścić się komenda miejska Policji. Budynek był duży z własnym podziemnym parkingiem i co najważniejsze znajdował się w centrum a nie jak wcześniej na obrzeżach miasta. Miasto się rozrastało. Inwestycje zaczynały przynosić zyski w postaci rzeszy masy ludzkiej, konkretnie osób, które na ślepo wykonywały każde polecenie firmy. Miasto było nazywane domem Umbrelli. W nowej jednostce Policji utworzono specjalne biuro, które wzorem z nowojorskiej Policji miało zwalczyć szerzącą się przemoc i terroryzm. Do nowego biura, które podlegało osobiście komendantowi zrekrutowano w sumie 13 osób. Chętnych na państwową posadzę było znacznie więcej, lecz selekcja, jakiej byli poddani wyłoniła jedynie najlepszych. Jak to się mówi? Czy się stoi czy się leży w budżetówce trójka się należy. Oddział został stworzony w sporej mierze z policjantów, którzy pełnili już służbę. Po specjalistycznym przeszkoleniu w Wyższej Szkole Policji gdzieś w sercu Stanu rozpoczęli służbę. Biuro miało zajmować się egzekwowaniem nakazów sądowych o wysokim stopniu ryzyka, podejmować działania typowo anty-terrorystyczne i negocjacyjne. Pracę w nowej komendzie miało trochę ponad 200 osób. Ja próbowałem się tam dostać do pracy, ale chyba nie byłem z tej samej partii. Pani psycholog ciągle mówiła, że się nie nadaje do takiej pracy, bo nie zdaje testów. Co ona tam wie? Stara krowa, która już tam korzenie zapuściła o 30 lat za długo tam pracując. Jestem licencjonowanym pracownikiem ochrony od 7 lat. Byłem w wojsku i skakałem na spadochronie a ona mi mówi, że się nie nadaje. Biegam cały tydzień od wezwania do wezwania i część moim obowiązków pokrywała się z tym, co normalnie robi patrol interwencyjny Policji. Szkoda, że tylko obowiązków a nie uprawnień i socjalu. Jestem Polakiem. Rodzice uciekli tu za pracą myśląc, że za oceanem jest raj. Fakt benzynę mają tańszą, ludzie są tu uśmiechnięci i stać ich na wiele w porównaniu z tym ile uczciwie da się wyciągnąć w Polsce. Kolorowa? Niee dziękuje po drugiej flaszce rzygałem na wszystkie strony. Wole czystą. Miasto jak miasto. Jestem tu jakiś czas i mogę powiedzieć, że jest ładne, estetyczne i sporo tu zabudowań w starej architekturze, co jest dodatkowym walorem, ale największy plus dla miasta to jego walory przyrodnicze. Są tu piękne góry Arklay i roślinność rzadko spotykana w tej części kraju. Korporacja daje sporo ofert pracy. Głównie dla wykrztałciuchów. Ach ich pensja i mi nic do szczęścia więcej nie trzeba. My ochroniarze „liniowi” zajmowaliśmy się podjeżdżaniem pod obiekty naszej firmy sprawdzaniem stanu bezpieczeństwa a w razie konieczności podejmowaniem interwencji przeciwko sprawcom przestępstw popełnianych na obiektach naszej firmy. Korporacja zatrudniała tu tysiące osób. Całe rodziny pracowały dla Umbrelli. Od prezesów i ich sekretarek przez asystentów i księgowych przez naukowców, lekarzy, cieci, mechaników i tym podobnych po nas ochroniarzy. U nas w ochronie najważniejszy był taki były trep pułkownik Zajerev stary komuch, ale znał się na wojaczce. Czy był dobrym szefem? Nie wiem nigdy go nie widziałem. W każdym razie najlepiej ustawieni byli ci, co siedzieli przy korycie. Oczywiście wielu by pomyślało, że mówię tu o naukowcach czy prezesach, którzy de facto nakręcali biznes i jeszcze lepszy biznes robili sobie, ale gdzie mi tam się porównywać do elit. U nas w ochronie było kilka grup. Elitę stanowili u nas ochroniarze bardzo dobrze wyszkoleni, którzy pełnili służbę wewnętrzną w budynkach Korporacji. Poza świetnym wyszkoleniem dysponowali świetnym wyposażeniem oraz pokaźną pensją. To do nich należały zadania bezpośredniej ochrony prezesów innych VIP-ów firmy. Oni pilnowali najbardziej strzeżonych przejść w budynkach korporacji i strzegli tajemnic firmy a od czasu do czasu (z tego, co wiem z plotek) otrzymując jakieś zadania specjalne. Stanowili coś na wzór prywatnej policji czy też armii najemnej. Po nich najbardziej cenioną i szanowaną grupą byli konwojenci. To im firma powierzała miliardy dolarów w postaci sprzętów, towarów, gotówki czy czegoś innego. Konwoje szły po całym kraju. Mieli masę roboty i tutaj też nie trafiał byle, kto, bo głównie byli żołnierze, którzy są ludźmi czynu i za pieniądze swego chlebodawcy wpakowaliby całą serie z M4 w łeb napastnika gdyby była taka konieczność. Po nich jest moja grupa, czyli patrol interwencyjny. Jeździmy po ulicach od wezwania do wezwania zatrzymując sprawców przestępstw popełnionych na terenach przez nas ochranianych by później przekazywać ów bandytów Policji miejskiej, która (według mnie) w tamtym czasie średnio sobie radziła. Z kolei po nas są uczniowie naszych szkół detektywistycznych ochroniarskich, którzy w ramach prac porządkowych (praktyk szkolnych) cieciują na obiektach. Zajmują się pierdołami takimi jak legitymowanie osób wchodzących w przejścia personalne, sprawdzanie przepustek, bagażów (jeśli taka potrzeba) i kontrolami ruchu materiałowego oczywiście ochroną najważniejszych miejsc zajmuje się elita. Ich rzuca się tylko tam gdzie można wstawić dozorcę bez uprawnień i umiejętności. Ciecie czasami jak jest taka potrzeba sprawdzają ludzi na alkohol i narkotyki. Niby firma farmaceutyczna, ale jeden chemik od nas sprzedawał prochy na lewo a drugi zastrzelił trzy osoby z glocka będąc pod wpływem narkotyków. Czy to wyszło gdzieś? Gdzie tam specjaliści zadbali by po za krąg osób wtajemniczonych nikt o tych rewelacjach nie wiedział. Późno już sączę siódmy browar a czuję się jakbym pił wodę mineralną. Kiepskiej jakości to piwo tutejsze. Dochodzi godzina pierwsza w nocy. Zabujałem się w mojej kumpeli. Jest moją przyjaciółką i tym bardziej ciężko mi mówić, co do niej czuje. Dziwne. Gdy wyszedłem z pracy znalazłem się w tym barze. Prosto w nim, ale nie wiem jak. Bar Jack’a. Sporo tu glin po służbie. Oho znów ta durna baba z gazety. Nagłówki Raccoon Times sugerują, że znaleźli jakiegoś trupa. Znów pisze coś, że ktoś tam zginął i że ciało masakra. Ech baby to się byle, czym podjarają. Szepty i gadki pomiędzy podpitymi policjantami sprawiają wrażenie, że komenda znowu boryka się z jakimiś wewnętrznymi problemami. No czas spać. Zadzwoniłem po taxi i pojechałem do domu. Mieszkałem na obrzeżach blisko lasu i szlaków do Arklay. Miałem mały domek obok starego domu studenta. Sąsiadka urocza staruszka wynajmowała studentom pokoje za pół darmo. Złota kobieta zawsze troszczyła się o innych. W domu po raz kolejny zdałem sobie sprawę, że w moim życiu więcej jest klęsk niż wygranych. Brak matury zamykał drogę na studia a tym samym awans nie tyle społeczny, co zawodowy. Brak papierka też był pewną przeszkodą do służby w lokalnej Policji. Byłem sam. Jakoś niewiem, czemu ale po alkoholu w pewnym momencie zawsze łapie doła. Może to jakiś sposób na akceptacje obecnego stanu rzeczy? Położyłem się w kimono. Następnego dnia rano mogłem trochę odsapnąć. Poszedłem na tył domu porąbać drewno do kominka. Śnieg padał w najlepsze. Wzrastające zimno mam nadzieję ostudzi trochę sytuację panującą w mieście. Na stronach internetowych Raccoon24 został zamieszczony ciekawy, choć uderzający w reputację Policji reportaż z lokalnego szmatławca Raccoon Times autorstwa Bena Bertolucci, który zganił w tym artykule działania (a w zasadzie ich brak) wydziału kryminalnego Policji w sprawie ostatniego morderstwa. Oczywiście nie obyło się też bez dobrych nowin takich jak uruchomienie odrestaurowanej linii tramwajowej czy zakończenia rozbudowy elektrowni. Na stronie był też artykuł traktujący o wzrastającej przestępczości w naszym metrze. Podobno jakiś pracownik metra w obawie przed awanturującą się agresywną grupą młodzieży, która dopuściła się niszczenia mienia oraz pobicia upadł na ziemię symulując zawał serca i udawał trupa. Małolaty połknęły bakcyla i myśleli, że gość wykitował na ich oczach, kiedy na stację weszła Policja i zatrzymała awanturników. Z artykułu wynika, że pracownik metra wstał otrzepał się z kurzu opowiedział Policjantowi, co się stało i wrócił do pracy. Gość ma talent mógłby być statystą grającym trupa hehe tyle osób nabrał, że głowa mała. Może to i jest jakieś wyjście z kłopotliwej sytuacji? Udawać trupa. Ech, czego to ludzie nie wymyślą. Rąbiąc drewno myślałem o Jessice. Myślałem, co jej powiem? Jak jej powiem? Znałem ją od paru lat. Ufam jej, coraz częściej myślę o niej, ale czy warto ryzykować przyjaźń? Czy lepiej jest żyć w nieświadomości sądząc, że może kiedyś by mnie z nią coś połączyło? Boje się myśleć, co by było gdyby mnie olała. Pewno pomyślałaby, że nic się nie stało, że dalej będziemy przyjaciółmi, ale dla mnie była by ona skreślona. Podobno nie ma przyjaźni między kobietą a mężczyzną, bo któraś strona zawsze coś czuje nie wiem, co mam zrobić z tym problemem. Rąbałem tak do południa, kiedy nagle usłyszałem, że mój żołądek domaga się jakiegoś żarcia...

Jest to coś na wzór pierwszego rozdziału;) Jeżeli przypadło wam do gustu to będę dalej pisał. Proszę o ocenienie tego opowiadania bo nie wiem czy warto to robić dalej.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez innos2236, łącznie zmieniany 2 razy.
innos2236
Posty: 4
Rejestracja: sob 23 lut, 2013
Lokalizacja: Jelenia Góra

Post autor: innos2236 »

Nad tym wątkiem też myślałem bo faktycznie było by o czym pisać no i fabuła była by podejrzewam nie mniej wciągająca, ale ja chciałem pokazać szeregowego pracownika który nic nie wie o tym co robi jego szefostwo oraz pokazać co działo się przed epidemią a także w trakcie tzn działanie służb itp.

Dodano: 25 Lut 2013 22:11
Ok kierując się waszymi uwagami starałem się trochę poprawić jakość czytania. Wiem, wiem błędy będą, ale to by było póki, co to będzie na, tyle jeśli chodzi o moją powieść hehe. Zapraszam chętnych do lektury i do komentarzy zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Za jedne i za drugie serdecznie wam dziękuje, bo pozwoli to wyłapać mi błędy, których nie dostrzegłem wcześniej a i zadowolić tych, którym się to spodoba;))
Niestety nie udało mi się wprowadzić akapitów ani przez przycisk Tab ani spacjami:(

AKT I GÓRSKA MIEJSCOWOŚĆ

W latach osiemdziesiątych górska miejscowość Raccoon zaczęła się rozrastać w bardzo szybkim tempie. Duże inwestycję i związane z nimi nowe miejsca pracy zaczęły ściągać kolejnych ludzi do tej miejscowości. Znaczącym graczem na rynku była firma farmaceutyczna Umbrella. Kolejne władze miasteczka posiadając takiego inwestora ze średniej miejscowości tworzyli miasto metropolitarne. Inwestycję powodowały rozrastanie się miasta, leprze warunki bytowe w tym pracy, edukacji i opieki zdrowotnej. W mieście wybudowano nowoczesny szpital, uniwersytety oraz sieć badawczą w postaci zamiejscowych Laboratoriów. Rozrastanie się miasta odbiło się na przestępczości. Miasto musiało stawić czoła nowym zagrożeniom, z jakimi do tej pory nie musiało. Napady, sytuacje zakładnicze powodowały, że lokalna Policja nie dawała rady i trzeba było wzywać wsparcie Stanowe. W końcu Urząd Miasta w obawie o bezpieczeństwo miasta kupił stary budynek po muzeum mieszczący się w centrum miasta i to w ów budynku miała zgodnie z planami po remoncie mieścić się komenda miejska Policji. Budynek był duży z własnym podziemnym parkingiem i co najważniejsze znajdował się w centrum a nie jak wcześniej na obrzeżach miasta. Miasto się rozrastało. Inwestycje zaczynały przynosić zyski w postaci rzeszy masy ludzkiej, konkretnie osób, które na ślepo wykonywały każde polecenie firmy. Miasto było nazywane domem Umbrelli. W nowej jednostce Policji utworzono specjalne biuro, które wzorem z nowojorskiej Policji miało zwalczyć szerzącą się przemoc i terroryzm. Do nowego biura, które podlegało osobiście komendantowi zrekrutowano w sumie 13 osób.

Chętnych na państwową posadzę było znacznie więcej, lecz selekcja, jakiej byli poddani wyłoniła jedynie najlepszych. Jak to się mówi? Czy się stoi czy się leży w budżetówce trójka się należy. Oddział został stworzony w sporej mierze z policjantów, którzy pełnili już służbę. Po specjalistycznym przeszkoleniu w Wyższej Szkole Policji gdzieś w sercu Stanu rozpoczęli służbę. Biuro miało zajmować się egzekwowaniem nakazów sądowych o wysokim stopniu ryzyka, podejmować działania typowo anty-terrorystyczne i negocjacyjne. Pracę w nowej komendzie miało trochę ponad 200 osób. Ja próbowałem się tam dostać do pracy, ale chyba nie byłem z tej samej partii. Pani psycholog ciągle mówiła, że się nie nadaje do takiej pracy, bo nie zdaje testów. Co ona tam wie? Stara krowa, która już tam korzenie zapuściła o 30 lat za długo tam pracując. Jestem licencjonowanym pracownikiem ochrony od 7 lat. Byłem w wojsku i skakałem na spadochronie a ona mi mówi, że się nie nadaje. Biegam cały tydzień od wezwania do wezwania i część moim obowiązków pokrywała się z tym, co normalnie robi patrol interwencyjny Policji. Szkoda, że tylko obowiązków a nie uprawnień i socjalu. Jestem Polakiem. Rodzice uciekli tu za pracą myśląc, że za oceanem jest raj. Fakt benzynę mają tańszą, ludzie są tu uśmiechnięci i stać ich na wiele w porównaniu z tym ile uczciwie da się wyciągnąć w Polsce. Kolorowa? Nie dziękuje po drugiej flaszce rzygałem na wszystkie strony. Wole czystą. Miasto jak miasto. Jestem tu jakiś czas i mogę powiedzieć, że jest ładne, estetyczne i sporo tu zabudowań w starej architekturze, co jest dodatkowym walorem, ale największy plus dla miasta to jego walory przyrodnicze. Są tu piękne góry Arklay i roślinność rzadko spotykana w tej części kraju. Korporacja daje sporo ofert pracy. Głównie dla wykształciuchów. Ach ich pensja i mi nic do szczęścia więcej nie trzeba. My ochroniarze „liniowi” zajmowaliśmy się podjeżdżaniem pod obiekty naszej firmy sprawdzaniem stanu bezpieczeństwa a w razie konieczności podejmowaniem interwencji przeciwko sprawcom przestępstw popełnianych na obiektach naszej firmy. Korporacja zatrudniała tu tysiące osób. Całe rodziny pracowały dla Umbrelli. Od prezesów i ich sekretarek przez asystentów i księgowych przez naukowców, lekarzy, cieci, mechaników i tym podobnych po nas ochroniarzy. U nas w ochronie najważniejszy był taki były trep pułkownik Zajerev stary komuch, ale znał się na wojaczce. Czy był dobrym szefem? Nie wiem nigdy go nie widziałem. W każdym razie najlepiej ustawieni byli ci, co siedzieli przy korycie. Oczywiście wielu by pomyślało, że mówię tu o naukowcach czy prezesach, którzy de facto nakręcali biznes i jeszcze lepszy biznes robili sobie, ale gdzie mi tam się porównywać do elit. U nas w ochronie było kilka grup. Elitę stanowili u nas ochroniarze bardzo dobrze wyszkoleni, którzy pełnili służbę wewnętrzną w budynkach Korporacji. Poza świetnym wyszkoleniem dysponowali świetnym wyposażeniem oraz pokaźną pensją. To do nich należały zadania bezpośredniej ochrony prezesów innych VIP-ów firmy. Oni pilnowali najbardziej strzeżonych przejść w budynkach korporacji i strzegli tajemnic firmy a od czasu do czasu (z tego, co wiem z plotek) otrzymując jakieś zadania specjalne. Stanowili coś na wzór prywatnej policji czy też armii najemnej. Po nich najbardziej cenioną i szanowaną grupą byli konwojenci. To im firma powierzała miliardy dolarów w postaci sprzętów, towarów, gotówki czy czegoś innego. Konwoje szły po całym kraju. Mieli masę roboty i tutaj też nie trafiał byle, kto, bo głównie byli żołnierze, którzy są ludźmi czynu i za pieniądze swego chlebodawcy wpakowaliby całą serie z M4 w łeb napastnika gdyby była taka konieczność. Po nich jest moja grupa, czyli patrol interwencyjny.

Jeździmy po ulicach od wezwania do wezwania zatrzymując sprawców przestępstw popełnionych na terenach przez nas ochranianych by później przekazywać ów bandytów Policji miejskiej, która (według mnie) w tamtym czasie średnio sobie radziła. Z kolei po nas są uczniowie naszych szkół detektywistycznych ochroniarskich, którzy w ramach prac porządkowych (praktyk szkolnych) cieciują na obiektach. Zajmują się pierdołami takimi jak legitymowanie osób wchodzących w przejścia personalne, sprawdzanie przepustek, bagażów (jeśli taka potrzeba) i kontrolami ruchu materiałowego oczywiście ochroną najważniejszych miejsc zajmuje się elita. Ich rzuca się tylko tam gdzie można wstawić dozorcę bez uprawnień i umiejętności. Ciecie czasami jak jest taka potrzeba sprawdzają ludzi na alkohol i narkotyki. Niby firma farmaceutyczna, ale jeden chemik od nas sprzedawał prochy na lewo a drugi zastrzelił trzy osoby z glocka będąc pod wpływem narkotyków. Czy to wyszło gdzieś? Gdzie tam specjaliści zadbali by po za krąg osób wtajemniczonych nikt o tych rewelacjach nie wiedział. Późno już sącze siódmy browar a czuję się jakbym pił wodę mineralną. Kiepskiej jakości to piwo tutejsze. Dochodzi godzina pierwsza w nocy. Zabujałem się w mojej kumpeli. Jest moją przyjaciółką i tym bardziej ciężko mi mówić, co do niej czuje. Dziwne. Gdy wyszedłem z pracy znalazłem się w tym barze. Prosto w nim, ale nie wiem jak. Bar Jack’a. Sporo tu glin po służbie. Oho znów ta durna baba z gazety. Nagłówki Raccoon Times sugerują, że znaleźli jakiegoś trupa. Znów pisze coś, że ktoś tam zginął i że ciało masakra. Ech kobity to się byle, czym podniecają. Szepty i gadki pomiędzy podpitymi policjantami sprawiają wrażenie, że komenda znowu boryka się z jakimiś wewnętrznymi problemami. No czas spać. Zadzwoniłem po taxi i pojechałem do domu. Mieszkałem na obrzeżach blisko lasu i szlaków do Arklay. Miałem mały domek obok starego domu studenta. Sąsiadka urocza staruszka wynajmowała studentom pokoje za pół darmo. Złota kobieta zawsze troszczyła się o innych.

W domu po raz kolejny zdałem sobie sprawę, że w moim życiu więcej jest klęsk niż wygranych. Brak matury zamykał drogę na studia a tym samym awans nie tyle społeczny, co zawodowy. Brak papierka też był pewną przeszkodą do służby w lokalnej Policji. Byłem sam. Jakoś niewiem, czemu ale po alkoholu w pewnym momencie zawsze łapie doła. Może to jakiś sposób na akceptacje obecnego stanu rzeczy? Położyłem się w kimono. Następnego dnia rano mogłem trochę odsapnąć. Poszedłem na tył domu porąbać drewno do kominka. Śnieg padał w najlepsze. Wzrastające zimno mam nadzieję ostudzi trochę sytuację panującą w mieście. Na stronach internetowych Raccoon24 został zamieszczony ciekawy, choć uderzający w reputację Policji reportaż z lokalnego szmatławca Raccoon Times autorstwa Bena Bertolucci, który zganił w tym artykule działania (a w zasadzie ich brak) wydziału kryminalnego Policji w sprawie ostatniego morderstwa. Oczywiście nie obyło się też bez dobrych nowin takich jak uruchomienie odrestaurowanej linii tramwajowej czy zakończenia rozbudowy elektrowni.

Na stronie był też artykuł traktujący o wzrastającej przestępczości w naszym metrze. Podobno jakiś pracownik metra w obawie przed awanturującą się agresywną grupą młodzieży, która dopuściła się niszczenia mienia oraz pobicia upadł na ziemię symulując zawał serca i udawał niw żywego. Małolaty połknęły bakcyla i myśleli, że gość wykitował na ich oczach, kiedy na stację weszła Policja i zatrzymała awanturników. Z artykułu wynika, że pracownik metra wstał otrzepał się z kurzu opowiedział Policjantowi, co się stało i wrócił do pracy. Gość ma talent mógłby być statystą grającym trupa hehe tyle osób nabrał, że głowa mała. Może to i jest jakieś wyjście z kłopotliwej sytuacji? Udawać trupa. Ech, czego to ludzie nie wymyślą. Rąbiąc drewno myślałem o Jessice. Myślałem, co jej powiem? Jak jej powiem? Znałem ją od paru lat. Ufam jej, coraz częściej myślę o niej, ale czy warto ryzykować przyjaźń? Czy lepiej jest żyć w nieświadomości sądząc, że może kiedyś by mnie z nią coś połączyło? Boje się myśleć, co by było gdyby mnie olała. Pewno pomyślałaby, że nic się nie stało, że dalej będziemy przyjaciółmi, ale dla mnie była by ona skreślona. Podobno nie ma przyjaźni między kobietą a mężczyzną, bo któraś strona zawsze coś czuje nie wiem, co mam zrobić z tym problemem.

Rąbałem tak do południa, kiedy nagle usłyszałem, że mój żołądek domaga się jakiegoś żarcia. Gdy już miałem gotowy posiłek zadzwonił telefon z szefostwa. Niestety moje plany na weekend uległy trochę zmianie. W poniedziałek ma nas kontrolować Komendanta Stanowa Policji konkretnie wydział postępowań. Ów wydział zajmuje się kontrolowaniem działalności firm ochroniarskich takich jak my. Oczywiście tak duża firma jak nasza nie ma się, czego obawiać, ale wiem, że w biurach dowódców od rana trwa wypełnianie kwitów. Firma rączki umyje gdyby coś było nie tak dając na pożarcie prokuratorowi i Policji jakiegoś dowódcę wypierając się, że od kontroli jest przełożony ochroniarzy. Kontrole takie zdarzają się przy zmianach szefostwa Policji, kiedy Policja chcę przeprowadzić takową albo, gdy coś się stanie. Nasza Firma jest numerem jeden na rynku, jeśli chodzi o leki, ale mało, kto wie, że oprócz farmacji zajmujemy się osprzętowaniem teleinformatycznym i obrotem broni. Tu właśnie pojawia się problem, bo amunicji to mamy od cholery aż za dużo na magazynie. A teoretycznie za normatyw nasza jednostka ma przyjęte po 4 magazynki na 1 jednostkę broni.

Dlatego nasz Szef ochrony zarządził na jutro strzelanie. Jutro na 6tą rano mam być w robocie i pobrać broń. Na miasto normalnie wyjedzie pierwsza a potem druga zmiana. Znając życie po strzelaniu dadzą może kilka godzin przerwy i każą jechać na miasto obstawić swoją zmianę. W związku z tą jakże smutną informacją gorzała musi się chłodzić do następnego weekendu. Ja chyba pójdę spać wcześniej, czasem mam dość tej roboty. Następnego dnia chłopaki (no i dziewczyny) zaczęli pobierać broń. Wszystko szło sprawnie jak wojsku. Podchodziło się do magazyniera mówiło numer seryjny broni podpisywało się w zeszycie pobór broni a on dawał pukawkę i puste magazynki. Gdy ktoś pobrał broń i magazynki chował je i wychodził na zewnątrz na zbiórkę. Broń standardowo do kabury bardzo profesjonalnej zresztą… z Umbrelli z parasolką na kaburze… Magazynki standardowo do pokrowców od kamizelki taktycznej. Na zbiórce przeliczono nas, po czym kazano wsiadać do wozów i jechać za miasto do naszego ośrodka szkoleniowego. W ośrodku była zamiejscowa szkoła ochrony i detektywów – własność korporacji – tam młodzi ludzie mogli w systemie dziennym przez dwa lata uczyć się zawodu. Uczyli się tam podstaw prawa, podstaw prawnych przy wykonywaniu zawodu, technik interwencyjnych, strzelectwa, podstaw przedsiębiorczości, konwojowania i etyki zawodu. Kadrę stanowiła prawdziwa sielanka: byli prokuratorzy, sędziowie, byli oficerowie policji i wojska instruktorzy sztuk walk a nawet były kierowca rajdowy.

Byli na tyle dobrze opłaceni, że przekazywali dosłownie całą swą wiedzę i umiejętności. Osoby, które kończyły naszą szkołę miały gwarancję zatrudnienia oczywiście w korporacji Umbrella w pionie ochrony. Placówka miała bardzo dobrą renomę, więc po jej ukończeniu pracę można było dostać wszędzie w ochronie. Wśród tylu plusów można doszukać się również minusów. Szkoła była darmowa i dbała o uczniów, lecz każdy uczeń chcący się uczyć w naszej szkole musiał podpisać specjalną umowę, która mówiła, że przez 5 lat po ukończeniu szkoły i zdaniu egzaminów (czyli otrzymaniu uprawnień) będzie pracownikiem Umbrelli. Umowa była sprytnie skonstruowana, bo w wypadku odejścia ucznia w terminie 5 lat od ukończenia szkoły uczniowie płacili 10.000$ Kary umownej. Co w wypadku odejścia w czasie trwania nauki? Nie wiem nie interesowało mnie to. Po zaparkowaniu wozów udaliśmy się na plac przed budynkiem szkoły gdzie podzielono nas i przeliczono. Udaliśmy się na PCO, czyli plac ćwiczeń ogniowych. Na PCO staliśmy, w dwuszeregu. Dowódca rozkazał żeby pierwszy szereg poszedł dwa kroki w przód a drugi się odwrócił. Następnie standardowo padła komenda „oddział do przejrzenia broń”. Każdy z nas wyciągnął pukawki odpiął magazynek, pociągnął pokrywę zamkową do tyłu by osoba kontrolująca mogła zobaczyć czy jest w komorze lub w magazynku jakiś nabój. Kilku instruktorów przechodziło i doglądało ochroniarzy zza ramienia, gdy broń była już sprawdzona osoba kontrolująca klepała kontrolowanego ochroniarza w ramię podając komendę „przejrzałem”. Dla ochroniarza był to znak, że jego broń jest bezpieczna, bez amunicji oraz że może podpiąć magazynek do broni i schować broń do kabury. Całe to sprawdzanie jest wymagane w warunkach bezpieczeństwa na strzelnicy ma ono chronić przed przypadkowym niekontrolowanym strzałem. Podobno.

Po przejrzeniu broni drugi szereg miał zrobić w tył zwrot i zrobić dwa kroki na wprost. Wtedy znów staliśmy w dwuszeregu. Dowódca strzelania standardowo kazał podzielić nas na małe grupy. W sumie było nas około pięćdziesięciu luda. W moim patrolu na zmianie jest ośmiu ludzi reszta tych, co z nami była to elita, która takie strzelanie ma raz na tydzień w niedziele. Oczywiście nie wszyscy byli z Raccoon niektórzy obstawiają jakieś obiekty za miastem a tu dojeżdżają na ćwiczenia. Podzielono nas na pięcioosobowe grupy. A następnie przedstawiono poszczególne punkty nauczania i instruktorów na punktach. Konkretny instruktor trafiał do konkretnej grupy. Grupa instruktorów liczyła 10 osób. Pierwszym instruktorem był dowódca, który osobiście nadzorował strzelanie, gdy jego grupa kończyła strzelać on ogłaszał zmianę grup, co w praktyce oznaczało, że zaiwanialiśmy do następnego punktu, do następnego instruktora. Tak czy siak po podzieleniu nas na grupy oraz przydzieleniu instruktorów dowódca musiał omówić warunki strzelania. Słyszeliśmy to setki razy na tej strzelnicy, więc mogliśmy to wyrecytować z pamięci, ale on miał taki obowiązek. Przed wyrecytowaniem warunków bezpieczeństwa dowódca sprawdził łączność radiową oraz czy jest gotowy punkt medyczny, posterunek zabezpieczenia, amunicyjny i flagowy. Dopiero po uzyskaniu absolutnej pewności, że wszyscy są na miejscach a sprzęt działa przystąpił do wyrecytowania warunków bezpieczeństwa.

- Cisza tam! Warunki bezpieczeństwa podczas strzelania. Przed każdym użyciem broni oraz po jej użyciu rozładować broń i sprawdzić, czy w komorze nabojowej nie ma naboju. Użycie broni winne być zgodne z warunkami jej użycia. Nabój do komory nabojowej wprowadzany jest dopiero przed bezpośrednim jej użyciem. Po zakończeniu strzelania broń rozładowuje się, przedstawia do kontroli Prowadzącemu strzelanie oraz zabezpiecza. Używając broni należy mieć na uwadze bezpieczeństwo swoje oraz innych osób. Mając broń przy sobie w żadnym wypadku nie wolno spożywać napojów alkoholowych ani zażywać środków psychotropowych i podobnych. W żadnym przypadku nie wolno kierować broni do ludzi i zwierząt, jak również dopuszczać do sytuacji w wyniku, której można by broń utracić. Broń powinna być przechowywana tak, aby nie miały do niej dostępu osoby postronne.
Czyli w waszym wypadku po użyciu broni klamki chowacie do kabury i kaburę zamykacie na zatrzask.
W czasie zajęć na strzelnicy wszystkie czynności z bronią wykonuje się na komendę prowadzącego zajęcia.
Czyli moje!
Kategorycznie zabraniam Kierowania wylotu lufy w kierunku osób, nawet będąc w przeświadczeniu, ze broń jest rozładowana. Poruszanie się przed linią ognia, wałach bocznych, kulochwycie. Używanie niesprawnej broni i amunicji. Pozostawienie broni poza stanowiskiem strzeleckim bez dozoru. Pamiętać! Zgubicie klamkę to czapa! Wypuszczanie broni z wprowadzonym nabojem do komory nabojowej z ręki, przekładanie jej, przekazywanie w tym stanie innej osobie. Używanie broni do celów niezgodnych z jej przeznaczeniem. Samowolnego zabieranie nie zużytej amunicji. Strzelanie do zwierząt oraz obiektów i urządzeń nie będących w obrębie pola tarczowego.
Nakazuję Kierowanie broni tylko w stronę kulochwytu. Wykonywanie komend i poleceń prowadzących strzelanie. Zgłaszanie prowadzącemu strzelanie o zacięciach broni poprzez podniesienie lewej ręki lub przyjęcie postawy klęczącej. W sytuacji zagrażających bezpieczeństwu strzelających lub osób postronnych, każdy w każdym czasie ma prawo i obowiązek do wydania komendy: ,,PRZERWIJ OGIEŃ” lub ,,STOP”, a strzelający bezwzględnie zobowiązani są do jej wykonania. Strzelanie po wydanej komendzie „PRZERWIJ OGIEŃ” lub „STOP” jest niedopuszczalne! Obchodzić się z bronią tak, jakby była gotowa do strzału. Ładowanie i rozładowanie broni wykonywać na linii ognia. Po zakończeniu strzelania broń rozładować i po przejrzeniu przez prowadzącego strzelanie oddać strzał kontrolny w kierunku kulochwytu. Natychmiastowo powiadomić prowadzącego strzelanie o każdej niedyspozycji fizyczno-psychicznej strzelającego przed, w trakcie i po zakończeniu strzelania.

Po wygłoszeniu warunków bezpieczeństwa pierwsza grupa poszła strzelać a ja ze swoją grupą poszedłem z naszym instruktorem, medykiem na ćwiczenia z ratownictwa medycznego. Fajnie jest czasem sobie powtórzyć te rzeczy. Dziś bandażowaliśmy złamane kończyny to znaczy ja bandażowałem i kolega wyglądał potem jak mumia. Przerobiliśmy materiał dotyczący pierwszej pomocy przed medycznej. Potem po zmianie grup poszliśmy… taaa poszliśmy. Pobiegliśmy, bo mówili, że mało czasu a mamy 3600 sztuk amunicji do wystrzelania dziś i ciągle nas biegiem gonili. No, więc trafiliśmy do gościa od konserwacji broni. Tam rozkładaliśmy i składaliśmy broń na czas z wymienieniem wszystkich jej elementów. Ja byłem master haha najlepszy, bo mam wprawę z wojska. Od niego pobiegliśmy do gościa, u którego ładowaliśmy i rozładowywaliśmy magazynki amunicją ćwiczebną na czas. Stamtąd z kolei do typka od topografii. Uczył nas jak wyjść z lasu, gdy się zgubimy jak określać kierunki bez kompasu itp. Od niego zaś do typka, co doszedł do wniosku, że jesteśmy ciency za grubi i w ogóle masakra, więc nas przeczołgał. Chyba ze sto kilo dziś zgubiłem?! Następny instruktor zrobił nam powtórzenie z samoobrony i użycia środków przymusu. To jakiś karateka chyba, bo z moją pałą to on dziś cuda robił. Owszem dobry jestem w te klocki i też umiem obezwładnić, ale nie zrobiłbym TEGO, co on dziś nam zaprezentował. Ćwiczyliśmy, więc wyjmowanie pałek służbowych i wyprowadzanie ciosów. Kiedy już się doczekałem końca lekcji z mordobicia doszliśmy do lekarza który miał dla nas przyszykowane maski przeciw gazowe… Jako pracownicy Korporacji farmaceutycznej musimy się liczyć z tym że prędzej czy później coś nawet w najlepiej strzeżonych miejscach z najlepszą obsługą fachowców może pójść nie tak i możemy być narażeni na jakieś skażenie dlatego konował ćwiczył nas jak mamy wkładać te maski oczywiście na czas i menda nie odpuścił nawet sekundy. Były lekarz wojskowy podobno, bo tyle nam raczył powiedzieć. Kiedy już udało nam się go zadowolić to mieliśmy wejść do namiotu z rozpylonym gazem rozweselającym.

Po zaliczeniu tej próby kazał nam iść w cholerę i już mieliśmy to zrobić, ale była ogłoszona zmiana grup, więc pobiegliśmy do kolejnego nawiedzonego. W naszej firmie jest gdzieniegdzie straż zakładowa oczywiście pożarnicza. Te zajęcia mieliśmy ze strażakiem z naszej firmy, który instruował nas jak obsługiwać system pożarniczy. Przerobiliśmy też nudną lekcję na temat bhp w tempie przyspieszonym a potem ów strażak kazał nam podejść do poustawianych drążków i się podciągać wyobrażacie sobie?! Twierdził on, że pracownik ochrony w takiej firmie jak nasza może się zetknąć ze wszystkim nawet z tym, że kiedyś będzie musiał sam gasić pożar. A co za tym idzie? Według niego może być konieczność na przykład wywarzenia drzwi czy podniesienia ciężkiej kolumny, bo na kogoś spadła w wyniku wybuchu. Mówił on, że strażak musi mieć siłę a ochroniarz to też ratownik. Pracownik ochrony według niego to pierwsza osoba, która ma udzielić pierwszej pomocy czy też podjąć działania ratownicze jak na przykład ewakuacja. No niby to ma sens, ale nasze obiekty mają zabezpieczenia najwyższej klasy a lekarzy i jajogłowych naukowców jest tam jak psów. Pierwszy lepszy udzieliłby lepiej pomocy medycznej niżeli my, ale on wychodzi się z założenia, że mamy być dobrzy w tym, co robimy a i umieć jeszcze trochę oprócz tego. Tak, więc trochę żeśmy się poodciągali a potem padaliśmy jak muchy, mimo że jest zimno byliśmy zgrzani jak diabli, bo zajęcia były na dworze a kadra instruktorska zadbała żeby nie było nam zimno… Od Strażaka pobiegliśmy do następnego instruktora. Pokazywano nam postawy strzeleckie, tak jakbyśmy tego nie znali i w ogóle, ale dobra. Ćwiczyliśmy podbiegnięcie do linii ognia wyjęcie broni i oddanie strzału oczywiście suchego, bo nie mieliśmy amunicji. Jakieś 25 minut później w końcu doczekaliśmy się strzelania. Każdy z nas oddał magazynki do amunicyjnego, pobrał magazynek z ostrymi nabojami i zaczęło się. Po strzelaniu dowiedzieliśmy się, że jeszcze trzy razy nas czeka dziś taka przeprawa. Mieliśmy to samo cztery razy, bo strzelaliśmy z jednego magazynku z osiemnastoma nabojami a każdy z nas miał mieć cztery takie strzelania. Oni chcieli mnie zabić. Po skończonym szkoleniu i strzelaniu była godzina piąta popołudniu. Zanim nam sprawdzili i przejrzeli broń było wpół do szóstej. Szybko na pododdział, bo amunicję trzeba wziąć, przebrać się w czyste ciuchy, odsapnąć, walnąć klocka w kiblu, coś przegryźć i na dziesiątą w nocy na ulicę. Do dziesiątej wieczorem mam czas. O dziesiątej razem z kumplem Pete’m wyjechałem nissanem patrolem na ulice.

Szału na mieście nie było o tej porze no chyba, że mówimy o okolicach barów, klubów i Pub’ów. Pete trzymał nasz telefon służbowy. To na ten numer dzwonili do nas, gdy coś się działo. Telefon zadzwonił. Pete po chwili rozmowy rzucił do mnie bym jechał pod dom doktora Birkina. Po jakieś sześciu minutach dojechaliśmy na miejsce. Pod domem czekała zdenerwowana rodzina Birkin’ów. Podjechałem najbliżej jak się dało zatrzymałem wóz na poboczu i włączyłem awaryjne. Wyszliśmy z wozu i poszliśmy dowiedzieć się, co się stało.

- Dobry wieczór Państwu. Służba ochrony, co się stało?
- Proszę Pana ktoś się włamał do naszego domu, drzwi są otwarte okno wybite… W dodatku w skrzynce znalazłem list z pogróżkami!
- Dobrze pójdziemy do środka sprawdzić. Panie Birkin Pan proszę bardzo wejdzie razem z nami a Pana żona razem z córeczką bardzo proszę poczekać na nas u sąsiadów.
- Wiliam zabiorę Sherry do Lindsay. Będziemy tam na was czekać.
- Dobrze skarbie.

Weszliśmy do domu. Pete z przodu ja za nim i z nami Birkin. Sprawdziliśmy pokój po pokoju włącznie z piwnicą i strychem. Dom wyglądał jak po trzęsieniu ziemi. Ewidentnie ktoś czegoś szukał. Wszędzie były porozrzucane papiery. Na ziemi koło sypialni państwa Birkin zauważyłem rozdeptane czarne okulary wyglądały na drogie.

- Panie doktorze. Czy domyśla się Pan, kto mógł Panu to zrobić?
- Prowadzę teraz bardzo ważne badania, które mogą wpłynąć na kondycję firmy. Mógł to być każdy, kto o tym wie. Wielu ludzi mi zazdrości pozycji w firmie i może się to niektórym nie podobać.
- Wie Pan, jeśli chodzi o groźby pod adresem Pana i Pańskiej rodziny to musi Pan to zgłosić na Policji, my jesteśmy z ochrony i nie prowadzimy śledztw. Z tego, co się orientuje to nie pierwszy taki przypadek. Tydzień temu ktoś usiłował Pana pobić.
- Panowie bardzo dziękuje wam i teraz i za poprzednie przyjazdy. Kończę już pracę i mam nadzieję, że to wszystkie te wydarzenia się skończą.
- Ja osobiście radziłbym Panu by Pan i Pańska rodzina gdzieś się wyniosła, znikła na jakiś czas. Śledztwo mam nadzieję jest w toku i jest to w zainteresowaniu Policji. Proszę Pana to nie pierwszy taki przypadek myślał Pan o zakupie Broni?
- Wie Pan ja mam dziecko w domu no boję się, że może coś się stać.
- Ja rozumiem, ale stać się na pewno stanie, jeśli nie dojedziemy następnym razem na czas. Ryzyko w Pana wypadku musi być duże skoro Pan sam odczuwa zagrożenie w takiej czy innej formie ze strony choćby współpracowników. Różne sytuacje w życiu się zdarzają. Dobrze by było gdyby miał Pan jakiś as w rękawie tak w razie potrzeby. Jeżeli nie broń palna to może pies obronny albo gaz jakiś? Bo wie Pan to nie jest jak już wspomniałem pierwszy raz.
- Wie Pan, co w zasadzie to wszystko mam w laboratorium to żona uważała, że powinniśmy więcej czasu spędzać poza pracą. Poświęcić czas Córce. Faktycznie tak było przez dobry miesiąc jest cały czas z nami, Córka do tej pory nocowała w internacie tak, więc wiedziałem, że jest cała i zdrowa.
- Panie Birkin zrobi Pan jak uważa, ale naprawdę powinien Pan się nad tym zastanowić tu chodzi o Pana bezpieczeństwo. Dobrze. Pete dzwoniłeś po policję?
- Tak już tu jadą.
- Panie doktorze proszę pójdźmy po Pańską rodzinę skoro już wiemy, że nic Państwu nie grozi.

Zaraz po przyprowadzeniu przez nas małej Sherry i Anette pod dom podjechał radiowóz. Chwile porozmawialiśmy ze znajomymi glinami powiedzieliśmy im, co i jak. Policjanci standardowo nas spisali do raportu, my spisaliśmy notatkę z interwencji. Weszliśmy do naszego wozu i pojechaliśmy w swoją drogę zostawiając rodzinę Birkin’ów z policjantami. Kilka dni później niespodziewanie kazano mi się stawić u szefostwa i to nie u mojego dowódcy tylko kazali mi zaiwaniać do naszej centrali. Do ładnego budynku w centrum miasta. Budynek z zewnątrz niewiele się różni od całej masy innych w Raccoon, ale w środku jest ochrona lepsza niż w bazach atomowych a strzeżona jest bardziej niż skarbówka. Trzy razy mnie sprawdzali. Z recepcji dzwonili wyżej. Dopiero, gdy potwierdziło się, że mnie ktoś wzywał wyszedł po mnie strażnik i razem ze mną udała się do windy. Nie wspomnę już tu o bramkach i wykrywaczach metali. Strażnik nie był zbyt rozmowny, nic nie chciał powiedzieć oprócz tego, że wezwał mnie szef. Szef, którego nigdy nie widziałem ani którego nie kojarzę. Najbardziej obawiam się niepewności nie wiem, czego chcą ode mnie może awans? Może dyscyplinarka? Strażnik zaprowadził mnie do sekretariatu. Urocza pani zadzwoniła do swojego zwierzchnika i powiedziała, że jestem, po czym powiedziała, że mogę wejść. Strażnik zajął miejsce obok drzwi na korytarz jakby chciał mieć pewność, że wszedłem. No cóż, nie pozostało mi nic innego jak wejść do tego biura. Kiedy wszedłem moim oczom ukazało się eleganckie biuro. Za potężnym dębowym biurkiem siedział postawny mężczyzna.

- Dzień dobry.
- Dzień dobry proszę spocząć.
- Dziękuje.
- Wezwałem tu Pana, bo mam dla Pana pewną propozycję. Z tego o wiem Pan już dwa razy usiłował dostać się do Policji miejskiej… Podobno też jest Pan pasjonatem skoków ze spadochronu...
- Tak zgadza się.
- Proszę mi nie przerywać… Wiem, że pomógł Pan już nie jednemu pracownikowi firmy w potrzebie, a w tym przypadku chodzi mi tu konkretnie o Wiliama Birkin’a. Za Pana namową przeprowadził się do laboratorium całkowicie i pochłonął się w pracy, co nam zresztą jest na rękę. Żona Birkin’a odwiedza córkę, którą oddali z powrotem do internatu i czasem ją zabiera do laboratorium. Chodzą też plotki, że Birkin kupił broń. W każdym razie komendant Irons bardzo szybko pchnął papiery Birkina z tym związane… I tu pojawia się szansa dla Pana, otóż komendant Irons i wielu innych wysoko postawionych policjantów może dla nas w drodze wyjątku popchnąć również Pana papiery w ekspresowym tempie we właściwą stronę… Oczywiście za efekty w pracy sądzę, że powinna być przyznana Panu nagroda uznaniowa w postaci hmm… powiedzmy 10 skoków ze spadochronu z wysokości siedem i pół tysiąca metra. Nasza firma docenia dobrych i starannych pracowników, sądzę, że nawet Pana skrywany problem z pewną panna dałoby się rozwiązać…
- Skąd Pan to…?!
- Firma jest wszędzie. My wiemy wszystko. Mówimy ludziom, jakie mają brać leki podczas choroby, mówimy jak mają się odżywiać a nawet, czym się bronić. Mamy ogromne wpływy dzięki kontraktom rządowym, ale najbardziej interesują nas nasi właśni pracownicy. Nie zaszlibyśmy tak daleko gdybyśmy nie potrafili ludzi odpowiednio zmotywować. Firma, dla której Pan pracuje może wszystko nawet rzeczy zabronione, ale pod płaszczykiem prawa w białych rękawiczkach. Wiemy wszystko o naszych pracownikach, bo pracownik Umbrelli jest niczym członek rodziny. Jeden z naszych członków robi nam koło pióra, ale myli się, jeśli sądzi, że pozostanie bezkarny. Ten człowiek to doktor Firenzo Gutko. Oto jego zdjęcie a z tyłu jego adres i godziny pracy w laboratorium nr4. Wiem, że wykrada poufne dane z naszej firmy na zlecenie konkurencji wiemy, że stoi za nim ktoś wpływowy z konkurencji, dlatego nie możemy tego otwarcie rozegrać. Ludzie muszą stracić do niego zaufanie. Chce Pan być gliną? Ma Pan okazję… Jutro w samo południe pod restauracją 13 zostanie zaparkowane granatowe, BMW które jest służbowym samochodem jednego z oficerów policji w Raccoon. Klucze od auta znajdzie Pan na tylnym lewym kole. Weźmie Pan ten aparat i zrobi Pan dwadzieścia pięć zdjęć tego pacana. Jadąc tym wozem żaden radiowóz Pana nie zatrzyma a jutro w południe żaden wóz patrolowy nie będzie jechał obok restauracji 13. Na wykonanie zadania ma Pan trzy dni. To mogą być obojętnie, jakie zdjęcia czarnej tematyki. Najlepiej gdyby zrobił Pan zdjęcie, gdy Firenzo popełnia jakieś poważne przestępstwo albo robi coś nie obyczajowego. Dowody przez Pana zebrane posłużą nam do pozbycia się pasożyta w „uczciwy” sposób bez żadnych zarzutów.
- Szefie przyznam wprost nie wiem czy chcę się w to pakować kradzież radiowozu i…
- Niech Pan nie myśli zbyt dużo, bo od tego czasem boli głowa i krwawi z uszu. Niech Pan pomyśli o zyskach dla siebie… Obiekt Pańskich westchnień na pewno przychylniej na Pana spojrzy jak zacznie się Pan lepiej ubierać i rozbijać drogimi autami. Przecież nie chce Pan pewno do końca życia biegać od wezwania do wezwania… A co do policji to i tam możemy wytorować Panu wspaniałą karierę… do drugiego zastępcy szefa policji miejskiej włącznie… Wystarczy tylko wiedzieć, po której stronie barykady stanąć a Pan wygląda na bystrego gościa… Do zobaczenia za trzy dni, nie zawiedź mnie chłopcze nie lubię partactwa i nie daję drugiej szansy… hahahah

Zszokowały mnie słowa tego wywrotowca… Co miałem zrobić? Wyszedłem z biura od razu strażnik przylepił się do mnie i odprowadził mnie do parteru. Miałem szum w uszach i biłem się z myślami. Naprawdę są w stanie dać tak dużo? A jeśli to pułapka? A jeśli mam zostać kozłem ofiarnym? Zanosi się na to, że to będzie podwójny wybór….
innos2236
Posty: 4
Rejestracja: sob 23 lut, 2013
Lokalizacja: Jelenia Góra

Czarni żniwiarze opowiadanie stare + ciąg dalszy

Post autor: innos2236 »

Zrobiona mała aktualizacja tekstu plus dialogi dla chętnych do poczytania. Kierując się radą jednego z forumowiczów zakładam nowy post do tematu "czarni żniwiarze opowiadanie" chętnych zapraszam do czytania i komentowania;-))

AKT I GÓRSKA MIEJSCOWOŚĆ

W latach osiemdziesiątych górska miejscowość Raccoon zaczęła się rozrastać w bardzo szybkim tempie. Duże inwestycję i związane z nimi nowe miejsca pracy zaczęły ściągać kolejnych ludzi do tej miejscowości. Znaczącym graczem na rynku była firma farmaceutyczna Umbrella. Kolejne władze miasteczka posiadając takiego inwestora ze średniej miejscowości tworzyli miasto metropolitarne. Inwestycję powodowały rozrastanie się miasta, leprze warunki bytowe w tym pracy, edukacji i opieki zdrowotnej. W mieście wybudowano nowoczesny szpital, uniwersytety oraz sieć badawczą w postaci zamiejscowych Laboratoriów. Rozrastanie się miasta odbiło się na przestępczości. Miasto musiało stawić czoła nowym zagrożeniom, z jakimi do tej pory nie musiało. Napady, sytuacje zakładnicze powodowały, że lokalna Policja nie dawała rady i trzeba było wzywać wsparcie Stanowe. W końcu Urząd Miasta w obawie o bezpieczeństwo miasta kupił stary budynek po muzeum mieszczący się w centrum miasta i to w ów budynku miała zgodnie z planami po remoncie mieścić się komenda miejska Policji. Budynek był duży z własnym podziemnym parkingiem i co najważniejsze znajdował się w centrum a nie jak wcześniej na obrzeżach miasta. Miasto się rozrastało. Inwestycje zaczynały przynosić zyski w postaci rzeszy masy ludzkiej, konkretnie osób, które na ślepo wykonywały każde polecenie firmy. Miasto było nazywane domem Umbrelli. W nowej jednostce Policji utworzono specjalne biuro, które wzorem z nowojorskiej Policji miało zwalczyć szerzącą się przemoc i terroryzm. Do nowego biura, które podlegało osobiście komendantowi zrekrutowano w sumie 13 osób.

Chętnych na państwową posadzę było znacznie więcej, lecz selekcja, jakiej byli poddani wyłoniła jedynie najlepszych. Jak to się mówi? Czy się stoi czy się leży w budżetówce trójka się należy. Oddział został stworzony w sporej mierze z policjantów, którzy pełnili już służbę. Po specjalistycznym przeszkoleniu w Wyższej Szkole Policji gdzieś w sercu Stanu rozpoczęli służbę. Biuro miało zajmować się egzekwowaniem nakazów sądowych o wysokim stopniu ryzyka, podejmować działania typowo anty-terrorystyczne i negocjacyjne. Pracę w nowej komendzie miało trochę ponad 200 osób. Ja próbowałem się tam dostać do pracy, ale chyba nie byłem z tej samej partii. Pani psycholog ciągle mówiła, że się nie nadaje do takiej pracy, bo nie zdaje testów. Co ona tam wie? Stara krowa, która już tam korzenie zapuściła o 30 lat za długo tam pracując. Jestem licencjonowanym pracownikiem ochrony od 7 lat. Byłem w wojsku i skakałem na spadochronie a ona mi mówi, że się nie nadaje. Biegam cały tydzień od wezwania do wezwania i część moim obowiązków pokrywała się z tym, co normalnie robi patrol interwencyjny Policji. Szkoda, że tylko obowiązków a nie uprawnień i socjalu. Jestem Polakiem. Rodzice uciekli tu za pracą myśląc, że za oceanem jest raj. Fakt benzynę mają tańszą, ludzie są tu uśmiechnięci i stać ich na wiele w porównaniu z tym ile uczciwie da się wyciągnąć w Polsce. Kolorowa? Nie dziękuje po drugiej flaszce rzygałem na wszystkie strony. Wole czystą. Miasto jak miasto. Jestem tu jakiś czas i mogę powiedzieć, że jest ładne, estetyczne i sporo tu zabudowań w starej architekturze, co jest dodatkowym walorem, ale największy plus dla miasta to jego walory przyrodnicze. Są tu piękne góry Arklay i roślinność rzadko spotykana w tej części kraju. Korporacja daje sporo ofert pracy. Głównie dla wykształciuchów. Ach ich pensja i mi nic do szczęścia więcej nie trzeba. My ochroniarze „liniowi” zajmowaliśmy się podjeżdżaniem pod obiekty naszej firmy sprawdzaniem stanu bezpieczeństwa a w razie konieczności podejmowaniem interwencji przeciwko sprawcom przestępstw popełnianych na obiektach naszej firmy. Korporacja zatrudniała tu tysiące osób. Całe rodziny pracowały dla Umbrelli. Od prezesów i ich sekretarek przez asystentów i księgowych przez naukowców, lekarzy, cieci, mechaników i tym podobnych po nas ochroniarzy. U nas w ochronie najważniejszy był taki były trep pułkownik Zajerev stary komuch, ale znał się na wojaczce. Czy był dobrym szefem? Nie wiem nigdy go nie widziałem. W każdym razie najlepiej ustawieni byli ci, co siedzieli przy korycie. Oczywiście wielu by pomyślało, że mówię tu o naukowcach czy prezesach, którzy de facto nakręcali biznes i jeszcze lepszy biznes robili sobie, ale gdzie mi tam się porównywać do elit. U nas w ochronie było kilka grup. Elitę stanowili u nas ochroniarze bardzo dobrze wyszkoleni, którzy pełnili służbę wewnętrzną w budynkach Korporacji. Poza świetnym wyszkoleniem dysponowali świetnym wyposażeniem oraz pokaźną pensją. To do nich należały zadania bezpośredniej ochrony prezesów innych VIP-ów firmy. Oni pilnowali najbardziej strzeżonych przejść w budynkach korporacji i strzegli tajemnic firmy a od czasu do czasu (z tego, co wiem z plotek) otrzymując jakieś zadania specjalne. Stanowili coś na wzór prywatnej policji czy też armii najemnej. Po nich najbardziej cenioną i szanowaną grupą byli konwojenci. To im firma powierzała miliardy dolarów w postaci sprzętów, towarów, gotówki czy czegoś innego. Konwoje szły po całym kraju. Mieli masę roboty i tutaj też nie trafiał byle, kto, bo głównie byli żołnierze, którzy są ludźmi czynu i za pieniądze swego chlebodawcy wpakowaliby całą serie z M4 w łeb napastnika gdyby była taka konieczność. Po nich jest moja grupa, czyli patrol interwencyjny.

Jeździmy po ulicach od wezwania do wezwania zatrzymując sprawców przestępstw popełnionych na terenach przez nas ochranianych by później przekazywać ów bandytów Policji miejskiej, która (według mnie) w tamtym czasie średnio sobie radziła. Z kolei po nas są uczniowie naszych szkół detektywistycznych ochroniarskich, którzy w ramach prac porządkowych (praktyk szkolnych) cieciują na obiektach. Zajmują się pierdołami takimi jak legitymowanie osób wchodzących w przejścia personalne, sprawdzanie przepustek, bagażów (jeśli taka potrzeba) i kontrolami ruchu materiałowego oczywiście ochroną najważniejszych miejsc zajmuje się elita. Ich rzuca się tylko tam gdzie można wstawić dozorcę bez uprawnień i umiejętności. Ciecie czasami jak jest taka potrzeba sprawdzają ludzi na alkohol i narkotyki. Niby firma farmaceutyczna, ale jeden chemik od nas sprzedawał prochy na lewo a drugi zastrzelił trzy osoby z glocka będąc pod wpływem narkotyków. Czy to wyszło gdzieś? Gdzie tam specjaliści zadbali by po za krąg osób wtajemniczonych nikt o tych rewelacjach nie wiedział. Późno już sącze siódmy browar a czuję się jakbym pił wodę mineralną. Kiepskiej jakości to piwo tutejsze. Dochodzi godzina pierwsza w nocy. Zabujałem się w mojej kumpeli. Jest moją przyjaciółką i tym bardziej ciężko mi mówić, co do niej czuje. Dziwne. Gdy wyszedłem z pracy znalazłem się w tym barze. Prosto w nim, ale nie wiem jak. Bar Jack’a. Sporo tu glin po służbie. Oho znów ta durna baba z gazety. Nagłówki Raccoon Times sugerują, że znaleźli jakiegoś trupa. Znów pisze coś, że ktoś tam zginął i że ciało masakra. Ech kobity to się byle, czym podniecają. Szepty i gadki pomiędzy podpitymi policjantami sprawiają wrażenie, że komenda znowu boryka się z jakimiś wewnętrznymi problemami. No czas spać. Zadzwoniłem po taxi i pojechałem do domu. Mieszkałem na obrzeżach blisko lasu i szlaków do Arklay. Miałem mały domek obok starego domu studenta. Sąsiadka urocza staruszka wynajmowała studentom pokoje za pół darmo. Złota kobieta zawsze troszczyła się o innych.

W domu po raz kolejny zdałem sobie sprawę, że w moim życiu więcej jest klęsk niż wygranych. Brak matury zamykał drogę na studia a tym samym awans nie tyle społeczny, co zawodowy. Brak papierka też był pewną przeszkodą do służby w lokalnej Policji. Byłem sam. Jakoś niewiem, czemu ale po alkoholu w pewnym momencie zawsze łapie doła. Może to jakiś sposób na akceptacje obecnego stanu rzeczy? Położyłem się w kimono. Następnego dnia rano mogłem trochę odsapnąć. Poszedłem na tył domu porąbać drewno do kominka. Śnieg padał w najlepsze. Wzrastające zimno mam nadzieję ostudzi trochę sytuację panującą w mieście. Na stronach internetowych Raccoon24 został zamieszczony ciekawy, choć uderzający w reputację Policji reportaż z lokalnego szmatławca Raccoon Times autorstwa Bena Bertolucci, który zganił w tym artykule działania (a w zasadzie ich brak) wydziału kryminalnego Policji w sprawie ostatniego morderstwa. Oczywiście nie obyło się też bez dobrych nowin takich jak uruchomienie odrestaurowanej linii tramwajowej czy zakończenia rozbudowy elektrowni.

Na stronie był też artykuł traktujący o wzrastającej przestępczości w naszym metrze. Podobno jakiś pracownik metra w obawie przed awanturującą się agresywną grupą młodzieży, która dopuściła się niszczenia mienia oraz pobicia upadł na ziemię symulując zawał serca i udawał niw żywego. Małolaty połknęły bakcyla i myśleli, że gość wykitował na ich oczach, kiedy na stację weszła Policja i zatrzymała awanturników. Z artykułu wynika, że pracownik metra wstał otrzepał się z kurzu opowiedział Policjantowi, co się stało i wrócił do pracy. Gość ma talent mógłby być statystą grającym trupa hehe tyle osób nabrał, że głowa mała. Może to i jest jakieś wyjście z kłopotliwej sytuacji? Udawać trupa. Ech, czego to ludzie nie wymyślą. Rąbiąc drewno myślałem o Jessice. Myślałem, co jej powiem? Jak jej powiem? Znałem ją od paru lat. Ufam jej, coraz częściej myślę o niej, ale czy warto ryzykować przyjaźń? Czy lepiej jest żyć w nieświadomości sądząc, że może kiedyś by mnie z nią coś połączyło? Boje się myśleć, co by było gdyby mnie olała. Pewno pomyślałaby, że nic się nie stało, że dalej będziemy przyjaciółmi, ale dla mnie była by ona skreślona. Podobno nie ma przyjaźni między kobietą a mężczyzną, bo któraś strona zawsze coś czuje nie wiem, co mam zrobić z tym problemem.

Rąbałem tak do południa, kiedy nagle usłyszałem, że mój żołądek domaga się jakiegoś żarcia. Gdy już miałem gotowy posiłek zadzwonił telefon z szefostwa. Niestety moje plany na weekend uległy trochę zmianie. W poniedziałek ma nas kontrolować Komendanta Stanowa Policji konkretnie wydział postępowań. Ów wydział zajmuje się kontrolowaniem działalności firm ochroniarskich takich jak my. Oczywiście tak duża firma jak nasza nie ma się, czego obawiać, ale wiem, że w biurach dowódców od rana trwa wypełnianie kwitów. Firma rączki umyje gdyby coś było nie tak dając na pożarcie prokuratorowi i Policji jakiegoś dowódcę wypierając się, że od kontroli jest przełożony ochroniarzy. Kontrole takie zdarzają się przy zmianach szefostwa Policji, kiedy Policja chcę przeprowadzić takową albo, gdy coś się stanie. Nasza Firma jest numerem jeden na rynku, jeśli chodzi o leki, ale mało, kto wie, że oprócz farmacji zajmujemy się osprzętowaniem teleinformatycznym i obrotem broni. Tu właśnie pojawia się problem, bo amunicji to mamy od cholery aż za dużo na magazynie. A teoretycznie za normatyw nasza jednostka ma przyjęte po 4 magazynki na 1 jednostkę broni.

Dlatego nasz Szef ochrony zarządził na jutro strzelanie. Jutro na 6tą rano mam być w robocie i pobrać broń. Na miasto normalnie wyjedzie pierwsza a potem druga zmiana. Znając życie po strzelaniu dadzą może kilka godzin przerwy i każą jechać na miasto obstawić swoją zmianę. W związku z tą jakże smutną informacją gorzała musi się chłodzić do następnego weekendu. Ja chyba pójdę spać wcześniej, czasem mam dość tej roboty. Następnego dnia chłopaki (no i dziewczyny) zaczęli pobierać broń. Wszystko szło sprawnie jak wojsku. Podchodziło się do magazyniera mówiło numer seryjny broni podpisywało się w zeszycie pobór broni a on dawał pukawkę i puste magazynki. Gdy ktoś pobrał broń i magazynki chował je i wychodził na zewnątrz na zbiórkę. Broń standardowo do kabury bardzo profesjonalnej zresztą… z Umbrelli z parasolką na kaburze… Magazynki standardowo do pokrowców od kamizelki taktycznej. Na zbiórce przeliczono nas, po czym kazano wsiadać do wozów i jechać za miasto do naszego ośrodka szkoleniowego. W ośrodku była zamiejscowa szkoła ochrony i detektywów – własność korporacji – tam młodzi ludzie mogli w systemie dziennym przez dwa lata uczyć się zawodu. Uczyli się tam podstaw prawa, podstaw prawnych przy wykonywaniu zawodu, technik interwencyjnych, strzelectwa, podstaw przedsiębiorczości, konwojowania i etyki zawodu. Kadrę stanowiła prawdziwa sielanka: byli prokuratorzy, sędziowie, byli oficerowie policji i wojska instruktorzy sztuk walk a nawet były kierowca rajdowy.

Byli na tyle dobrze opłaceni, że przekazywali dosłownie całą swą wiedzę i umiejętności. Osoby, które kończyły naszą szkołę miały gwarancję zatrudnienia oczywiście w korporacji Umbrella w pionie ochrony. Placówka miała bardzo dobrą renomę, więc po jej ukończeniu pracę można było dostać wszędzie w ochronie. Wśród tylu plusów można doszukać się również minusów. Szkoła była darmowa i dbała o uczniów, lecz każdy uczeń chcący się uczyć w naszej szkole musiał podpisać specjalną umowę, która mówiła, że przez 5 lat po ukończeniu szkoły i zdaniu egzaminów (czyli otrzymaniu uprawnień) będzie pracownikiem Umbrelli. Umowa była sprytnie skonstruowana, bo w wypadku odejścia ucznia w terminie 5 lat od ukończenia szkoły uczniowie płacili 10.000$ Kary umownej. Co w wypadku odejścia w czasie trwania nauki? Nie wiem nie interesowało mnie to. Po zaparkowaniu wozów udaliśmy się na plac przed budynkiem szkoły gdzie podzielono nas i przeliczono. Udaliśmy się na PCO, czyli plac ćwiczeń ogniowych. Na PCO staliśmy, w dwuszeregu. Dowódca rozkazał żeby pierwszy szereg poszedł dwa kroki w przód a drugi się odwrócił. Następnie standardowo padła komenda „oddział do przejrzenia broń”. Każdy z nas wyciągnął pukawki odpiął magazynek, pociągnął pokrywę zamkową do tyłu by osoba kontrolująca mogła zobaczyć czy jest w komorze lub w magazynku jakiś nabój. Kilku instruktorów przechodziło i doglądało ochroniarzy zza ramienia, gdy broń była już sprawdzona osoba kontrolująca klepała kontrolowanego ochroniarza w ramię podając komendę „przejrzałem”. Dla ochroniarza był to znak, że jego broń jest bezpieczna, bez amunicji oraz że może podpiąć magazynek do broni i schować broń do kabury. Całe to sprawdzanie jest wymagane w warunkach bezpieczeństwa na strzelnicy ma ono chronić przed przypadkowym niekontrolowanym strzałem. Podobno.

Po przejrzeniu broni drugi szereg miał zrobić w tył zwrot i zrobić dwa kroki na wprost. Wtedy znów staliśmy w dwuszeregu. Dowódca strzelania standardowo kazał podzielić nas na małe grupy. W sumie było nas około pięćdziesięciu luda. W moim patrolu na zmianie jest ośmiu ludzi reszta tych, co z nami była to elita, która takie strzelanie ma raz na tydzień w niedziele. Oczywiście nie wszyscy byli z Raccoon niektórzy obstawiają jakieś obiekty za miastem a tu dojeżdżają na ćwiczenia. Podzielono nas na pięcioosobowe grupy. A następnie przedstawiono poszczególne punkty nauczania i instruktorów na punktach. Konkretny instruktor trafiał do konkretnej grupy. Grupa instruktorów liczyła 10 osób. Pierwszym instruktorem był dowódca, który osobiście nadzorował strzelanie, gdy jego grupa kończyła strzelać on ogłaszał zmianę grup, co w praktyce oznaczało, że zaiwanialiśmy do następnego punktu, do następnego instruktora. Tak czy siak po podzieleniu nas na grupy oraz przydzieleniu instruktorów dowódca musiał omówić warunki strzelania. Słyszeliśmy to setki razy na tej strzelnicy, więc mogliśmy to wyrecytować z pamięci, ale on miał taki obowiązek. Przed wyrecytowaniem warunków bezpieczeństwa dowódca sprawdził łączność radiową oraz czy jest gotowy punkt medyczny, posterunek zabezpieczenia, amunicyjny i flagowy. Dopiero po uzyskaniu absolutnej pewności, że wszyscy są na miejscach a sprzęt działa przystąpił do wyrecytowania warunków bezpieczeństwa.

- Cisza tam! Warunki bezpieczeństwa podczas strzelania. Przed każdym użyciem broni oraz po jej użyciu rozładować broń i sprawdzić, czy w komorze nabojowej nie ma naboju. Użycie broni winne być zgodne z warunkami jej użycia. Nabój do komory nabojowej wprowadzany jest dopiero przed bezpośrednim jej użyciem. Po zakończeniu strzelania broń rozładowuje się, przedstawia do kontroli Prowadzącemu strzelanie oraz zabezpiecza. Używając broni należy mieć na uwadze bezpieczeństwo swoje oraz innych osób. Mając broń przy sobie w żadnym wypadku nie wolno spożywać napojów alkoholowych ani zażywać środków psychotropowych i podobnych. W żadnym przypadku nie wolno kierować broni do ludzi i zwierząt, jak również dopuszczać do sytuacji w wyniku, której można by broń utracić. Broń powinna być przechowywana tak, aby nie miały do niej dostępu osoby postronne.
Czyli w waszym wypadku po użyciu broni klamki chowacie do kabury i kaburę zamykacie na zatrzask.
W czasie zajęć na strzelnicy wszystkie czynności z bronią wykonuje się na komendę prowadzącego zajęcia.
Czyli moje!
Kategorycznie zabraniam Kierowania wylotu lufy w kierunku osób, nawet będąc w przeświadczeniu, ze broń jest rozładowana. Poruszanie się przed linią ognia, wałach bocznych, kulochwycie. Używanie niesprawnej broni i amunicji. Pozostawienie broni poza stanowiskiem strzeleckim bez dozoru. Pamiętać! Zgubicie klamkę to czapa! Wypuszczanie broni z wprowadzonym nabojem do komory nabojowej z ręki, przekładanie jej, przekazywanie w tym stanie innej osobie. Używanie broni do celów niezgodnych z jej przeznaczeniem. Samowolnego zabieranie nie zużytej amunicji. Strzelanie do zwierząt oraz obiektów i urządzeń nie będących w obrębie pola tarczowego.
Nakazuję Kierowanie broni tylko w stronę kulochwytu. Wykonywanie komend i poleceń prowadzących strzelanie. Zgłaszanie prowadzącemu strzelanie o zacięciach broni poprzez podniesienie lewej ręki lub przyjęcie postawy klęczącej. W sytuacji zagrażających bezpieczeństwu strzelających lub osób postronnych, każdy w każdym czasie ma prawo i obowiązek do wydania komendy: ,,PRZERWIJ OGIEŃ” lub ,,STOP”, a strzelający bezwzględnie zobowiązani są do jej wykonania. Strzelanie po wydanej komendzie „PRZERWIJ OGIEŃ” lub „STOP” jest niedopuszczalne! Obchodzić się z bronią tak, jakby była gotowa do strzału. Ładowanie i rozładowanie broni wykonywać na linii ognia. Po zakończeniu strzelania broń rozładować i po przejrzeniu przez prowadzącego strzelanie oddać strzał kontrolny w kierunku kulochwytu. Natychmiastowo powiadomić prowadzącego strzelanie o każdej niedyspozycji fizyczno-psychicznej strzelającego przed, w trakcie i po zakończeniu strzelania.

Po wygłoszeniu warunków bezpieczeństwa pierwsza grupa poszła strzelać a ja ze swoją grupą poszedłem z naszym instruktorem, medykiem na ćwiczenia z ratownictwa medycznego. Fajnie jest czasem sobie powtórzyć te rzeczy. Dziś bandażowaliśmy złamane kończyny to znaczy ja bandażowałem i kolega wyglądał potem jak mumia. Przerobiliśmy materiał dotyczący pierwszej pomocy przed medycznej. Potem po zmianie grup poszliśmy… taaa poszliśmy. Pobiegliśmy, bo mówili, że mało czasu a mamy 3600 sztuk amunicji do wystrzelania dziś i ciągle nas biegiem gonili. No, więc trafiliśmy do gościa od konserwacji broni. Tam rozkładaliśmy i składaliśmy broń na czas z wymienieniem wszystkich jej elementów. Ja byłem master haha najlepszy, bo mam wprawę z wojska. Od niego pobiegliśmy do gościa, u którego ładowaliśmy i rozładowywaliśmy magazynki amunicją ćwiczebną na czas. Stamtąd z kolei do typka od topografii. Uczył nas jak wyjść z lasu, gdy się zgubimy jak określać kierunki bez kompasu itp. Od niego zaś do typka, co doszedł do wniosku, że jesteśmy ciency za grubi i w ogóle masakra, więc nas przeczołgał. Chyba ze sto kilo dziś zgubiłem?! Następny instruktor zrobił nam powtórzenie z samoobrony i użycia środków przymusu. To jakiś karateka chyba, bo z moją pałą to on dziś cuda robił. Owszem dobry jestem w te klocki i też umiem obezwładnić, ale nie zrobiłbym TEGO, co on dziś nam zaprezentował. Ćwiczyliśmy, więc wyjmowanie pałek służbowych i wyprowadzanie ciosów. Kiedy już się doczekałem końca lekcji z mordobicia doszliśmy do lekarza który miał dla nas przyszykowane maski przeciw gazowe… Jako pracownicy Korporacji farmaceutycznej musimy się liczyć z tym że prędzej czy później coś nawet w najlepiej strzeżonych miejscach z najlepszą obsługą fachowców może pójść nie tak i możemy być narażeni na jakieś skażenie dlatego konował ćwiczył nas jak mamy wkładać te maski oczywiście na czas i menda nie odpuścił nawet sekundy. Były lekarz wojskowy podobno, bo tyle nam raczył powiedzieć. Kiedy już udało nam się go zadowolić to mieliśmy wejść do namiotu z rozpylonym gazem rozweselającym.

Po zaliczeniu tej próby kazał nam iść w cholerę i już mieliśmy to zrobić, ale była ogłoszona zmiana grup, więc pobiegliśmy do kolejnego nawiedzonego. W naszej firmie jest gdzieniegdzie straż zakładowa oczywiście pożarnicza. Te zajęcia mieliśmy ze strażakiem z naszej firmy, który instruował nas jak obsługiwać system pożarniczy. Przerobiliśmy też nudną lekcję na temat bhp w tempie przyspieszonym a potem ów strażak kazał nam podejść do poustawianych drążków i się podciągać wyobrażacie sobie?! Twierdził on, że pracownik ochrony w takiej firmie jak nasza może się zetknąć ze wszystkim nawet z tym, że kiedyś będzie musiał sam gasić pożar. A co za tym idzie? Według niego może być konieczność na przykład wywarzenia drzwi czy podniesienia ciężkiej kolumny, bo na kogoś spadła w wyniku wybuchu. Mówił on, że strażak musi mieć siłę a ochroniarz to też ratownik. Pracownik ochrony według niego to pierwsza osoba, która ma udzielić pierwszej pomocy czy też podjąć działania ratownicze jak na przykład ewakuacja. No niby to ma sens, ale nasze obiekty mają zabezpieczenia najwyższej klasy a lekarzy i jajogłowych naukowców jest tam jak psów. Pierwszy lepszy udzieliłby lepiej pomocy medycznej niżeli my, ale on wychodzi się z założenia, że mamy być dobrzy w tym, co robimy a i umieć jeszcze trochę oprócz tego. Tak, więc trochę żeśmy się poodciągali a potem padaliśmy jak muchy, mimo że jest zimno byliśmy zgrzani jak diabli, bo zajęcia były na dworze a kadra instruktorska zadbała żeby nie było nam zimno… Od Strażaka pobiegliśmy do następnego instruktora. Pokazywano nam postawy strzeleckie, tak jakbyśmy tego nie znali i w ogóle, ale dobra. Ćwiczyliśmy podbiegnięcie do linii ognia wyjęcie broni i oddanie strzału oczywiście suchego, bo nie mieliśmy amunicji. Jakieś 25 minut później w końcu doczekaliśmy się strzelania. Każdy z nas oddał magazynki do amunicyjnego, pobrał magazynek z ostrymi nabojami i zaczęło się. Po strzelaniu dowiedzieliśmy się, że jeszcze trzy razy nas czeka dziś taka przeprawa. Mieliśmy to samo cztery razy, bo strzelaliśmy z jednego magazynku z osiemnastoma nabojami a każdy z nas miał mieć cztery takie strzelania. Oni chcieli mnie zabić. Po skończonym szkoleniu i strzelaniu była godzina piąta popołudniu. Zanim nam sprawdzili i przejrzeli broń było wpół do szóstej. Szybko na pododdział, bo amunicję trzeba wziąć, przebrać się w czyste ciuchy, odsapnąć, walnąć klocka w kiblu, coś przegryźć i na dziesiątą w nocy na ulicę. Do dziesiątej wieczorem mam czas. O dziesiątej razem z kumplem Pete’m wyjechałem nissanem patrolem na ulice.

Szału na mieście nie było o tej porze no chyba, że mówimy o okolicach barów, klubów i Pub’ów. Pete trzymał nasz telefon służbowy. To na ten numer dzwonili do nas, gdy coś się działo. Telefon zadzwonił. Pete po chwili rozmowy rzucił do mnie bym jechał pod dom doktora Birkina. Po jakieś sześciu minutach dojechaliśmy na miejsce. Pod domem czekała zdenerwowana rodzina Birkin’ów. Podjechałem najbliżej jak się dało zatrzymałem wóz na poboczu i włączyłem awaryjne. Wyszliśmy z wozu i poszliśmy dowiedzieć się, co się stało.

- Dobry wieczór Państwu. Służba ochrony, co się stało?
- Proszę Pana ktoś się włamał do naszego domu, drzwi są otwarte okno wybite… W dodatku w skrzynce znalazłem list z pogróżkami!
- Dobrze pójdziemy do środka sprawdzić. Panie Birkin Pan proszę bardzo wejdzie razem z nami a Pana żona razem z córeczką bardzo proszę poczekać na nas u sąsiadów.
- Wiliam zabiorę Sherry do Lindsay. Będziemy tam na was czekać.
- Dobrze skarbie.

Weszliśmy do domu. Pete z przodu ja za nim i z nami Birkin. Sprawdziliśmy pokój po pokoju włącznie z piwnicą i strychem. Dom wyglądał jak po trzęsieniu ziemi. Ewidentnie ktoś czegoś szukał. Wszędzie były porozrzucane papiery. Na ziemi koło sypialni państwa Birkin zauważyłem rozdeptane czarne okulary wyglądały na drogie.

- Panie doktorze. Czy domyśla się Pan, kto mógł Panu to zrobić?
- Prowadzę teraz bardzo ważne badania, które mogą wpłynąć na kondycję firmy. Mógł to być każdy, kto o tym wie. Wielu ludzi mi zazdrości pozycji w firmie i może się to niektórym nie podobać.
- Wie Pan, jeśli chodzi o groźby pod adresem Pana i Pańskiej rodziny to musi Pan to zgłosić na Policji, my jesteśmy z ochrony i nie prowadzimy śledztw. Z tego, co się orientuje to nie pierwszy taki przypadek. Tydzień temu ktoś usiłował Pana pobić.
- Panowie bardzo dziękuje wam i teraz i za poprzednie przyjazdy. Kończę już pracę i mam nadzieję, że to wszystkie te wydarzenia się skończą.
- Ja osobiście radziłbym Panu by Pan i Pańska rodzina gdzieś się wyniosła, znikła na jakiś czas. Śledztwo mam nadzieję jest w toku i jest to w zainteresowaniu Policji. Proszę Pana to nie pierwszy taki przypadek myślał Pan o zakupie Broni?
- Wie Pan ja mam dziecko w domu no boję się, że może coś się stać.
- Ja rozumiem, ale stać się na pewno stanie, jeśli nie dojedziemy następnym razem na czas. Ryzyko w Pana wypadku musi być duże skoro Pan sam odczuwa zagrożenie w takiej czy innej formie ze strony choćby współpracowników. Różne sytuacje w życiu się zdarzają. Dobrze by było gdyby miał Pan jakiś as w rękawie tak w razie potrzeby. Jeżeli nie broń palna to może pies obronny albo gaz jakiś? Bo wie Pan to nie jest jak już wspomniałem pierwszy raz.
- Wie Pan, co w zasadzie to wszystko mam w laboratorium to żona uważała, że powinniśmy więcej czasu spędzać poza pracą. Poświęcić czas Córce. Faktycznie tak było przez dobry miesiąc jest cały czas z nami, Córka do tej pory nocowała w internacie tak, więc wiedziałem, że jest cała i zdrowa.
- Panie Birkin zrobi Pan jak uważa, ale naprawdę powinien Pan się nad tym zastanowić tu chodzi o Pana bezpieczeństwo. Dobrze. Pete dzwoniłeś po policję?
- Tak już tu jadą.
- Panie doktorze proszę pójdźmy po Pańską rodzinę skoro już wiemy, że nic Państwu nie grozi.

Zaraz po przyprowadzeniu przez nas małej Sherry i Anette pod dom podjechał radiowóz. Chwile porozmawialiśmy ze znajomymi glinami powiedzieliśmy im, co i jak. Policjanci standardowo nas spisali do raportu, my spisaliśmy notatkę z interwencji. Weszliśmy do naszego wozu i pojechaliśmy w swoją drogę zostawiając rodzinę Birkin’ów z policjantami. Kilka dni później niespodziewanie kazano mi się stawić u szefostwa i to nie u mojego dowódcy tylko kazali mi zaiwaniać do naszej centrali. Do ładnego budynku w centrum miasta. Budynek z zewnątrz niewiele się różni od całej masy innych w Raccoon, ale w środku jest ochrona lepsza niż w bazach atomowych a strzeżona jest bardziej niż skarbówka. Trzy razy mnie sprawdzali. Z recepcji dzwonili wyżej. Dopiero, gdy potwierdziło się, że mnie ktoś wzywał wyszedł po mnie strażnik i razem ze mną udała się do windy. Nie wspomnę już tu o bramkach i wykrywaczach metali. Strażnik nie był zbyt rozmowny, nic nie chciał powiedzieć oprócz tego, że wezwał mnie szef. Szef, którego nigdy nie widziałem ani którego nie kojarzę. Najbardziej obawiam się niepewności nie wiem, czego chcą ode mnie może awans? Może dyscyplinarka? Strażnik zaprowadził mnie do sekretariatu. Urocza pani zadzwoniła do swojego zwierzchnika i powiedziała, że jestem, po czym powiedziała, że mogę wejść. Strażnik zajął miejsce obok drzwi na korytarz jakby chciał mieć pewność, że wszedłem. No cóż, nie pozostało mi nic innego jak wejść do tego biura. Kiedy wszedłem moim oczom ukazało się eleganckie biuro. Za potężnym dębowym biurkiem siedział postawny mężczyzna.

- Dzień dobry.
- Dzień dobry proszę spocząć.
- Dziękuje.
- Wezwałem tu Pana, bo mam dla Pana pewną propozycję. Z tego o wiem Pan już dwa razy usiłował dostać się do Policji miejskiej… Podobno też jest Pan pasjonatem skoków ze spadochronu...
- Tak zgadza się.
- Proszę mi nie przerywać… Wiem, że pomógł Pan już nie jednemu pracownikowi firmy w potrzebie, a w tym przypadku chodzi mi tu konkretnie o Wiliama Birkin’a. Za Pana namową przeprowadził się do laboratorium całkowicie i pochłonął się w pracy, co nam zresztą jest na rękę. Żona Birkin’a odwiedza córkę, którą oddali z powrotem do internatu i czasem ją zabiera do laboratorium. Chodzą też plotki, że Birkin kupił broń. W każdym razie komendant Irons bardzo szybko pchnął papiery Birkina z tym związane… I tu pojawia się szansa dla Pana, otóż komendant Irons i wielu innych wysoko postawionych policjantów może dla nas w drodze wyjątku popchnąć również Pana papiery w ekspresowym tempie we właściwą stronę… Oczywiście za efekty w pracy sądzę, że powinna być przyznana Panu nagroda uznaniowa w postaci hmm… powiedzmy 10 skoków ze spadochronu z wysokości siedem i pół tysiąca metra. Nasza firma docenia dobrych i starannych pracowników, sądzę, że nawet Pana skrywany problem z pewną panna dałoby się rozwiązać…
- Skąd Pan to…?!
- Firma jest wszędzie. My wiemy wszystko. Mówimy ludziom, jakie mają brać leki podczas choroby, mówimy jak mają się odżywiać a nawet, czym się bronić. Mamy ogromne wpływy dzięki kontraktom rządowym, ale najbardziej interesują nas nasi właśni pracownicy. Nie zaszlibyśmy tak daleko gdybyśmy nie potrafili ludzi odpowiednio zmotywować. Firma, dla której Pan pracuje może wszystko nawet rzeczy zabronione, ale pod płaszczykiem prawa w białych rękawiczkach. Wiemy wszystko o naszych pracownikach, bo pracownik Umbrelli jest niczym członek rodziny. Jeden z naszych członków robi nam koło pióra, ale myli się, jeśli sądzi, że pozostanie bezkarny. Ten człowiek to doktor Firenzo Gutko. Oto jego zdjęcie a z tyłu jego adres i godziny pracy w laboratorium nr4. Wiem, że wykrada poufne dane z naszej firmy na zlecenie konkurencji wiemy, że stoi za nim ktoś wpływowy z konkurencji, dlatego nie możemy tego otwarcie rozegrać. Ludzie muszą stracić do niego zaufanie. Chce Pan być gliną? Ma Pan okazję… Jutro w samo południe pod restauracją 13 zostanie zaparkowane granatowe, BMW które jest służbowym samochodem jednego z oficerów policji w Raccoon. Klucze od auta znajdzie Pan na tylnym lewym kole. Weźmie Pan ten aparat i zrobi Pan dwadzieścia pięć zdjęć tego pacana. Jadąc tym wozem żaden radiowóz Pana nie zatrzyma a jutro w południe żaden wóz patrolowy nie będzie jechał obok restauracji 13. Na wykonanie zadania ma Pan trzy dni. To mogą być obojętnie, jakie zdjęcia czarnej tematyki. Najlepiej gdyby zrobił Pan zdjęcie, gdy Firenzo popełnia jakieś poważne przestępstwo albo robi coś nie obyczajowego. Dowody przez Pana zebrane posłużą nam do pozbycia się pasożyta w „uczciwy” sposób bez żadnych zarzutów.
- Szefie przyznam wprost nie wiem czy chcę się w to pakować kradzież radiowozu i…
- Niech Pan nie myśli zbyt dużo, bo od tego czasem boli głowa i krwawi z uszu. Niech Pan pomyśli o zyskach dla siebie… Obiekt Pańskich westchnień na pewno przychylniej na Pana spojrzy jak zacznie się Pan lepiej ubierać i rozbijać drogimi autami. Przecież nie chce Pan pewno do końca życia biegać od wezwania do wezwania… A co do policji to i tam możemy wytorować Panu wspaniałą karierę… do drugiego zastępcy szefa policji miejskiej włącznie… Wystarczy tylko wiedzieć, po której stronie barykady stanąć a Pan wygląda na bystrego gościa… Do zobaczenia za trzy dni, nie zawiedź mnie chłopcze nie lubię partactwa i nie daję drugiej szansy… hahahah

Zszokowały mnie słowa tego wywrotowca… Co miałem zrobić? Wyszedłem z biura od razu strażnik przylepił się do mnie i odprowadził mnie do parteru. Miałem szum w uszach i biłem się z myślami. Naprawdę są w stanie dać tak dużo? A jeśli to pułapka? A jeśli mam zostać kozłem ofiarnym? Zanosi się na to, że to będzie podwójny wybór….
Zablokowany

Wróć do „Opowiadania”